Portrety europosłów na szubienicach. Decyzja prokuratury zaskarżona
Pełnomocnik europosłów, których zdjęcia zawieszono na symbolicznych szubienicach podczas manifestacji w Katowicach 2017 r. zaskarżył postanowienie prokuratury, która po raz drugi umorzyła śledztwo w tej sprawie, nie dopatrując się w tym zachowaniu przestępstwa.
W przypadku nieuwzględnienia zażalenia adwokat zapowiada złożenie w imieniu pokrzywdzonych subsydiarnego aktu oskarżenia przeciwko uczestnikom demonstracji.
- Postanowienie Prokuratury Okręgowej w Katowicach, umarzające postępowanie zostało zaskarżone zgodnie z obowiązującymi przepisami do Prokuratora Regionalnego w Katowicach (...) Od jego decyzji uzależniamy dalsze kroki - powiedział w poniedziałek pełnomocnik europosłów mec. Józef Marcinkiewcz.
ZOBACZ: Zdjęcia europosłów na szubienicach. Śledztwo po raz kolejny umorzone
Jak wyjaśnił, szef Prokuratury Regionalnej w Katowicach może uchylić decyzję o umorzeniu i nakazać kontynuowanie postępowania lub nie uwzględnić zażalenia. W tym drugim przypadku pokrzywdzeni będą mogli wnieść do sądu subsydiarny akt oskarżenia.
Adwokat zapowiada, że tak właśnie się stanie, jeśli prokurator nadrzędny nie uwzględni zażalenia. - Wcześniej jednak musi być wyczerpana droga zaskarżenia - dodał.
W przypadku wniesienia subsydiarnego aktu oskarżenia to pokrzywdzeni ze swoim pełnomocnikiem będą wykonywać funkcje oskarżyciela przed katowickim sądem. Prokurator może dołączyć do takiego postępowania jako współoskarżyciel. Takie sytuacje zdarzały się w innych procesach, mimo wcześniejszego umorzenia postępowania przez prokuraturę.
"Brak znamion czynu zabronionego"
Sprawa dotyczy zorganizowanej w listopadzie 2017 r. w Katowicach demonstracji środowisk narodowych. Jej uczestnicy powiesili na symbolicznych szubienicach zdjęcia sześciorga europosłów, którzy zagłosowali za rezolucją Parlamentu Europejskiego ws. praworządności w Polsce.
O ponownym umorzeniu postępowania w tej sprawie - z uwagi na "brak znamion czynu zabronionego" - Prokuratura Okręgowa w Katowicach poinformowała w połowie listopada. Zdaniem śledczych, przedstawiciele środowisk narodowych, którzy powiesili zdjęcia europosłów, nie popełnili przestępstwa.
ZOBACZ: Wieszał zdjęcia europosłów PO na szubienicach. Teraz kandyduje do Parlamentu Europejskiego
Była to już druga taka decyzja katowickich śledczych o umorzeniu, po pierwszej zaskarżonej przez mec. Marcinkiewicza, katowicki sąd nakazał kontynuowanie postępowania.
Umarzając kilka tygodni temu po raz drugi śledztwo prokuratura podawała, że w postępowaniu przeprowadzono wszystkie czynności wskazane przez Sąd Okręgowy w Katowicach, który uchylił poprzednie postanowienie o umorzeniu - przesłuchano kilkudziesięciu funkcjonariuszy policji oraz Straży Miejskiej zabezpieczających manifestację.
"Przeprowadzona po wykonaniu uzupełniających czynności, całościowa analiza zebranego w sprawie materiału dowodowego wykazała, iż w sprawie zasadnym jest umorzenie postępowania. Podstawą umorzenia jest brak znamion czynu zabronionego" – podała wówczas prokuratura w komunikacie.
"Wyrażenie krytyki"
Śledztwo było prowadzone pod kątem art. 119 Kodeksu karnego, który mówi o stosowaniu przemocy lub groźby bezprawnej wobec grupy osób lub poszczególnej osoby z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, politycznej, wyznaniowej lub z powodu jej bezwyznaniowości. Może za to grozić od 3 miesięcy do 5 lat więzienia.
Umarzając po raz pierwszy - w listopadzie ub.r. - postępowanie prokuratura oceniła, że uczestnicy zgromadzenia pod hasłem "Stop współczesnej Targowicy. Manifestacja w obronie wartości narodowych i patriotycznych" nie dopuścili się przestępstwa, a wydarzenia na pl. Sejmu Śląskiego były "inscenizacją". Sposób wyrażania przez nich poglądów prokuratura oceniła krytycznie w kategoriach moralno-etycznych.
Śledczy ocenili wówczas, że taka forma manifestacji nie wyczerpała znamion przestępstwa, a celem 20-minutowego zgromadzenia było "wyrażenie krytyki wobec działań tych europarlamentarzystów, którzy głosowali za przyjęciem negatywnej wobec Polski rezolucji Parlamentu Europejskiego".
ZOBACZ: "Dostawić szubienice i powiesić całe PO" - napisał radny PiS. Śledztwo umorzono
Śledczy przekonywali, że owa krytyka wiązała się ze sposobem głosowania, a nie przynależnością polityczną europosłów, a żaden z uczestników manifestacji nie kierował wobec polityków gróźb i nie nawoływał do popełnienia przestępstwa ani nie wypowiadał się personalnie na temat europosłów. Jak uzasadniała prokuratura, "inscenizacja" polegająca na wieszaniu portretów polityków na konstrukcjach naśladujących szubienice, "miała charakter symboliczny, nawiązujący do historycznych wydarzeń z XVIII wieku, a utrwalonych na obrazie Jana Piotra Norblina".
Parlament Europejski przyjął w połowie listopada 2017 r. rezolucję wzywającą polski rząd do przestrzegania postanowień dotyczących praworządności. PE wyraził m.in. zaniepokojenie proponowanymi zmianami w przepisach dotyczących polskiego sądownictwa, które "mogą strukturalnie zagrozić niezawisłości sądów i osłabić praworządność w Polsce". W dokumencie znalazł się też apel PE do polskiego rządu, by potępił "ksenofobiczny i faszystowski" Marsz Niepodległości.
Przeciwko rezolucji głosowali europosłowie PiS, SLD wstrzymało się od głosu, eurodeputowani PSL nie wzięli udziału w głosowaniu. Większość PO wstrzymała się od głosu, ale sześciu europosłów poparło ten dokument. Byli to: Michał Boni, Danuta Huebner, Danuta Jazłowiecka, Barbara Kudrycka, Julia Pitera i Róża Thun. To ich zdjęcia uczestnicy manifestacji zawiesili na szubienicach.
Podczas śledztwa przesłuchano w charakterze świadków uczestników i organizatorów manifestacji oraz funkcjonariuszy policji, Straży Miejskiej, a także pokrzywdzonych europosłów. Mówili oni, że po happeningu otrzymywali maile i telefony kierowane do ich biur poselskich, a zawierające treści znieważające lub o charakterze gróźb. Pokrzywdzeni i ich pełnomocnik uważają, że uczestnicy zgromadzenia powinni usłyszeć zarzuty.