Policja bezprawnie weszła na teren Politechniki Warszawskiej. Odpowiedź rzecznika KSP

Polska
Policja bezprawnie weszła na teren Politechniki Warszawskiej. Odpowiedź rzecznika KSP
PAP/Radek Pietruszka
Rektor Politechniki Warszawskiej domaga się wyjaśnień od policji

Rektor Politechniki Warszawskiej wezwał Komendanta Stołecznego Policji do wyjaśnień w związku z wkroczeniem funkcjonariuszy na teren uczelni podczas sobotniego protestu. To nieuprawnione wtargnięci. Takich aktów naruszenia autonomii nie notowaliśmy od wielu dekad - oświadczyła PW. Na zarzuty rektora odpowiedział rzecznik KSP nadkom. Sylwester Marczak.

Stanowisko Politechniki Warszawskiej w związku z działaniami policji opublikowano w poniedziałek. Władze uczelni podkreśliły w nim, że w sobotę - gdy odbywał się protest "Strajku Kobiet" - doszło do wkroczenia grupy policjantów na teren Wydziału Inżynierii Chemicznej i Procesowej PW.

 

"Incydent miał charakter nieuprawnionego wtargnięcia"

 

W stanowisku zaznaczono, że Konstytucja gwarantuje uczelniom wyższym autonomię na zasadach określonych w ustawie Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce. "Zapisy tej ustawy mówią, że służby państwowe odpowiedzialne za utrzymanie porządku publicznego i bezpieczeństwa wewnętrznego mogą wkroczyć na teren uczelni wyłącznie w dwóch przypadkach: na wezwanie rektora lub w przypadku bezpośredniego zagrożenia życia lub zdrowia ludzkiego lub klęski żywiołowej" - przypomniano.

 

ZOBACZ: Protesty kobiet. KO składa zawiadomienie do prokuratury dot. działań policji

 

"Według naszej wiedzy nie zachodziła żadna z tych okoliczności, czyli incydent miał charakter nieuprawnionego wtargnięcia" - oświadczono w stanowisku PW. "Wydarzenie przyjęliśmy z wielkim niepokojem, bowiem takich aktów naruszenia autonomii uczelni nie notowaliśmy od wielu dekad" - podkreślono.

 

 

Jak poinformowano, rektor uczelni prof. Krzysztof Zaremba skierował do Komendanta Stołecznego Policji nadinsp. Pawła Dobrodzieja pismo "wzywające do przedstawienia okoliczności podjęcia przez służby akcji na terenie uczelni, wyjaśnienia przyczyn incydentu i do zapewnienia, że w przyszłości nie dojdzie do podobnych zdarzeń".

 

Protest "Strajku Kobiet"

 

Sobotni marsz w ramach protestu "Strajku Kobiet" ruszył z ronda Dmowskiego w kierunku placu Konstytucji, dalej placu Zbawiciela, placu Unii Lubelskiej i siedziby MSWiA. Na trasie, ustalanej spontanicznie, przejście blokowali policjanci, doprowadzając tym samym do rozproszenia się protestujących.

 

ZOBACZ: Szczerski: nikt nie ma prawa porównywać polskiej policji do ZOMO

 

Część z nich znalazła się przy ul. Waryńskiego, w okolicy wydziału PW. Zgromadzonych tam manifestantów policja zamknęła w kordonie celem ich wylegitymowania. Części z protestujących udało się tego uniknąć po tym, jak przeskoczyli przez ogrodzenie. Działania podejmowane były też przy ul. Polnej, gdzie funkcjonariusze odcięli protestującym dojście na plac Unii Lubelskiej.

 

Informacja, że funkcjonariusze wkroczyli na teren PW, pojawiła się też w opublikowanej na portalu Wyborcza.pl relacji prawniczki, która uczestniczyła w proteście. - Widziałam niedużą grupę ludzi stojących przy stacji paliw na ul. Polnej, kordon policji blokował wyjście na plac Unii Lubelskiej. Nagle wbiegli policjanci w kaskach, z pałkami. Zgromadzeni zaczęli uciekać, niektórzy wbiegli np. na teren Politechniki Warszawskiej. Zgodnie z informacją od Studenckiego Komitetu Antyfaszystowskiego za nimi wbiegli policjanci i natychmiast zaczęli ich gazować oraz pałować. Policja nie miała zgody rektora na wejście na teren uczelni, nie reagowała też na nawoływania straży uczelnianej o opuszczenie terenu politechniki - powiedziała "Gazecie Wyborczej". 

 

Odpowiedź policji

 

Sprawę skomentował rzecznik KSP. - Szanujemy autonomię każdej uczelni, w tym Politechniki Warszawskiej. Tym bardziej, że wśród naszych funkcjonariuszy również są jej absolwenci, wykonujący wzorowo swoje zadania - podkreślił nadkom. Sylwester Marczak.

 

- W tym przypadku mamy do czynienia z działaniami dynamicznymi policjantów. Biegli oni za osobami, które wcześniej znieważyły policjantów. W momencie, gdy funkcjonariusze zostali poinformowani o tym, że jest to teren uczelni, opuścili jej plac - wyjaśnił nadkom. Marczak.

 

Jak zaznaczył, informacja ta znalazła się także w meldunku sporządzonym po działaniach. - Funkcjonariusze ci nie pełnią na co dzień służby w Komendzie Rejonowej Policji Warszawa 1. Oznacza to, że najzwyczajniej w świecie nie muszą oni znać topografii miasta - zauważył rzecznik KSP.

dk/ PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie