Posłanka spryskana gazem. "Pokazywałam legitymację"

Polska
Posłanka spryskana gazem. "Pokazywałam legitymację"
PAP/Andrzej Lange
Posłanka KO Barbara Nowacka

Barbara Nowacka została zaatakowana gazem w trakcie interwencji poselskiej - poinformował na Twitterze poseł Michał Szczerba. W sobotę w całym kraju trwają protesty strajku kobiet po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji.

Poseł Szczerba poinformował, że posłanka Barbara Nowcaka została zaatakowana gazem w trakcie interwencji poselskiej. Dołączył również film, na którym posłanka mówi, że chce złożyć skargę. - Pokazywałam legitymację i dostałam gazem - dodaje. 

 

"W 102. rocznicę przyznania praw wyborczych kobietom w Polsce policja użyła gazu przeciwko posłance Barbarze Nowackiej. Takie działania pokazują, że policja niestety stara się usilnie podważyć społeczne zaufanie, które budowała przez ostatnich 30 lat" - napisała posłanka Małgorzata Tracz.

 

Rzecznik KSP, nadkom. Sylwester Marczak, powiedział, że na miejsce zostali skierowani funkcjonariusze z wydziału kontroli, którzy zweryfikują czy doszło do takiego zdarzenia i dlaczego posłanka została spryskana gazem. Nadkom. Marczak podkreślał jednocześnie, że policjanci informowali osoby zgromadzone na Trasie Łazienkowskiej o czynnościach, które zamierzają podjąć i apelowali o zejście z jezdni "także do posłów i senatorów".

 

Strajk w Warszawie

 

Uczestnicy sobotniej manifestacji w Warszawie zgromadzili się na Rondzie Dmowskiego około godz. 15. Organizatorzy strajku nie przedstawili żadnej konkretnej trasy przemarszu. W mediach informowano jedynie, że demonstracja związana jest z 102. rocznicą uzyskania praw wyborczych przez kobiety. Nad rondem zawieszono tabliczki z napisem "Rondo Praw Kobiet", przykrywających tabliczki z nazwiskiem Dmowskiego.

 

Około godz. 16 manifestujący ruszyli w kierunku pl. Konstytucji. Tuż po wejściu na ul. Marszałkowską byli blokowani przez funkcjonariuszy policji i radiowozy, które uniemożliwiały im przejście środkiem jezdni. Protestujący omijali policjantów chodnikiem i dalej szli w spontanicznie obranym kierunku. Z placu Konstytucji część osób przeszła przez bramy budynków mieszkalnych i dotarła pod siedzibę Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji przy ul. Batorego, a stamtąd z powrotem w okolice placu Konstytucji.

 

ZOBACZ: Strajk kobiet w Warszawie. Wiceminister składa zawiadomienie na Lempart

 

Druga część protestujących dostała się na plac Zbawiciela, skąd próbowała dotrzeć na plac Unii Lubelskiej. Jak przekazała reporterka PAP, przejście ul. Marszałkowską zostało skutecznie zablokowane przez funkcjonariuszy policji. Protestujący próbowali dostać się na plac drogą okrężną, ale ona również została zablokowana. Funkcjonariuszom udało się powstrzymać przed dalszym marszem znaczną część protestujących na ul. Waryńskiego, którą internauci relacjonujący przebieg manifestacji m.in. na Twitterze nazwali "kotłem na Waryńskiego".

 

- Funkcjonariusze otaczali kordonem grupki ludzi, którzy byli informowani, że zostanie przeprowadzona czynność legitymowania, po której w każdej chwili mogą opuścić teren. Niestety część osób posłuchała organizatorek protestów i odmawiała podania swoich danych. Takie osoby były zatrzymywane. Zatrzymywaliśmy też osoby w związku z podejrzeniem popełnienia przestępstwa – powiedział nadkom. Sylwester Marczak, rzecznik Komendanta Stołecznego Policji. Zatrzymanych zostało co najmniej 10 osób. Dokładna liczba będzie znana po zakończeniu czynności przez funkcjonariuszy, którzy w godzinach wieczornych legitymowali uczestników demonstracji.

 

"Przepraszamy za utrudnienia, mamy rząd do obalenia"

 

Poza hasłami sprzeciwiającymi się zaostrzaniu prawa aborcyjnego i hasłami antyrządowymi, uczestniczki manifestacji skandowały "Przepraszamy za utrudnienia, mamy rząd do obalenia" –Utrudnienia występowały przede wszystkim w kursowaniu komunikacji miejskiej, której ruch był czasowo wstrzymywany, bądź kierowany drogą okrężną, w związku z protestującymi pojawiającymi się na jezdni lub na torowiskach tramwajowych.

 

Około godz. 18 protestujący przedostali się z ulicy Marszałkowskiej na Trasę Łazienkowską i na wysokości przystanku autobusowego weszli na wszystkie pasy jezdni, prowadzące w obu kierunkach. Kierowcy trąbili, uczestnicy protestu krzyczeli "chodźcie do nas". Po kilku minutach pojawiła się policja, która usunęła protestujących.

 

- Zdarzenie na Trasie Łazienkowskiej było bardzo niebezpieczne. Grupa protestujących osób wbiegła na jezdnię pomimo dużego natężenia ruchu, dlatego nasze działania były bardzo dynamiczne i polegały na szybkim przywróceniu ruchu w tym miejscu – wyjaśnił nadkom. Marczak.

pgo/sgo/ polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie