Nowe powikłania po przebyciu COVID-19. "Moment, aby bić na alarm"

Polska
Nowe powikłania po przebyciu COVID-19. "Moment, aby bić na alarm"
PAP/Darek Delmanowicz
W Polsce pierwszy taki przypadek stwierdzono w czasie wakacji u dziecka z Warszawy

PIMS-TS to nowa choroba rozwijająca się u najmłodszych pacjentów, którzy przeszli zakażenie koronawirusem. Pojawiające się powikłania u każdego dziecka objawiają się różnie, dlatego lekarze alarmują, by nie bagatelizować pojawiających się symptomów. Zespół ten może być śmiertelny. "Trzeba bić na alarm" - powiedział prof. Przemko Kwinta ze szpitala dziecięcego w Krakowie-Prokocimiu.

PIMS-TS to wieloukładowy zespół zapalny wiązany przez lekarzy z zakażeniem wirusem SARS-CoV-2. Nowa choroba u dzieci kojarzona jest z przebyciem zakażenia koronawirusem. Jak zaznaczają lekarze, choroba nie jest jeszcze zbadana. U każdego z dzieci, u którego zdiagnozowano PIMS-TS, rozwój i towarzyszące objawy były inne. 

 

W Polsce pierwszy taki przypadek stwierdzono w czasie wakacji u dziecka z Warszawy. Okazało się, że wcześniej chorowało ono na COVID-19. Kolejne zachorowania potwierdzono u dziewięciorga dzieci z Krakowa oraz u trojga pacjentów z Wejherowa.

 

Wysypka, biegunka, gorączka

 

Objawy u trójki dzieci z Wejherowa, jak donoszą ich rodzice, początkowo nie wskazywały po poważną chorobę. U dzieci miała pojawić się wysypka w postaci swędzących plamek na ciele m.in. w postaci charakterystycznych różowawych okręgów, a następnie wysoka gorączka oraz biegunka i wymioty. Początkowo uważano, że to zatrucie pokarmowe, bądź wynik użycia uczulających detergentów - ustalił Polsat News.

 

- W jednej chwili z dziecka ucieka 95 proc. życia - powiedział "Wydarzeniom" Daniel Szczęch, ojciec jednej z dziewczynek. Jak stwierdził, dziecko było słabe, zataczało się. Lekarze początkowo podejrzewali sepsę.

 

WIDEO: Nowe powikłania po przebyciu COVID-19 u dzieci

  

 

W szpitalu stan dzieci szybko się pogarszał. Po wykonaniu badań stwierdzających obecność przeciwciał SARS-CoV-2, okazało się, że są u dzieci obecne, tym samym zakażenie przeszły bezobjawowo. Ich rodzicie twierdzili, że dzieci nie chorowały na COVID-19. 

 

Przebycie zakażenia koronawirusem i późniejsze powikłania wskazywało, według lekarzy, na nową i rzadką chorobę PIMS-TS. 

 

Choroba o ciężkim przebiegu

 

Siedmioletnia Zosia, sześcioletni Kazimierz oraz 13-letni Kacper zostały przyjęte na oddział w podobnym czasie. W szpitalu zaobserwowano u dzieci te same objawy: m.in. gorączkę, wymioty oraz biegunkę.

 

ZOBACZ: Krzywdzenie w czasie epidemii. Przemocy doświadczył co czwarty nastolatek

 

- Wszystkie miały biegunkę i w pierwszym momencie potraktowaliśmy to jako zakażenie bakteryjne przewodu pokarmowego. Po niecałych dwóch dniach zaczęliśmy podejrzewać, że może to być wieloukładowy zespół zapalny tymczasowo związany z zakażeniem SARS-CoV-2. Test na PCR był wprawdzie ujemny, ale już na przeciwciała dodatni - powiedział "Dziennikowi Bałtyckiemu" dr Adam Hermann z wejherowskiego szpitala. 

 

- W poniedziałek już wiedzieliśmy, że to jest to PIMS-TS - powiedział lekarz.

 

Medykom ze Szpitala Specjalistycznego w Krakowie udało się wyleczyć u dzieci PIMS-TS. Choć przebieg choroby był poważny.

 

Przebieg choroby u dzieci może być bardzo ciężki i groźny dla życia. PIMS-TS może prowadzić do niewydolności nerek, serca, może także spowodować m.in. zawał mięśnia sercowego. 

 

Za granicą miały miejsce przypadki zgonów dzieci z powodu choroby PIMS-TS.

 

"To moment, aby zacząć bić na alarm"

 

Objawy PIMS-TS, czyli dziecięcego zespołu pocovidowego, pojawiają się kilka tygodni po przebytym zakażeniu koronawirusem. Najczęściej pierwszym objawem jest wysoka gorączka, trwająca dłużej niż trzy dni – mówi prof. dr hab. med. Przemko Kwinta, pediatra i neonatolog ze szpitala dziecięcego w Krakowie-Prokocimiu.

 

- To jest ten moment, aby zacząć bić na alarm - podkreślił prof. Przemko Kwinta, kierowniki Kliniki Chorób Dzieci Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie.

 

Jak poinformował, objawy PIMS-TS pojawiają się u dzieci kilka tygodni, najczęściej od dwóch do czterech tygodni, po przebytym zakażeniu koronawirusem. Dotychczasowe obserwacje specjalistów pozwalają stwierdzić, że zespół ten pojawia się rzadko, ale często ma ciężki przebieg.

 

ZOBACZ: Małopolska: zmarł 16-dniowy noworodek z COVID-19

 

Prof. Kwinta, który jest wojewódzkim konsultantem w dziedzinie pediatrii, zauważył, że już samo odnotowanie przez rodziców koronawirusa u dziecka nie jest łatwe, ponieważ najmłodsi przechodzą chorobę łagodnie, przeważnie bezobjawowo.

 

Najczęściej pierwszym objawem zespołu pocovidowego jest bardzo wysoka gorączka, trwająca dłużej niż trzy dni oraz biegunka, wymioty, malinowy język, wysypka, zaczerwienione spojówki, osłabienie. - Jeśli występuje gorączka i co najmniej dwa z dodatkowych objawów, to powinniśmy odwiedzić lekarza rodzinnego, pierwszego kontaktu - powiedział profesor Kwinta.

 

WIDEO - - To jest ten moment, aby zacząć bić na alarm - uważa prof. Przemko Kwinta

  

 

Walka o szpitalne miejsca 

 

Leczenie PIMS-TS, który wynika z nieprawidłowej reakcji immunologicznej organizmu po przejściu COVID-19, polega przede wszystkim na wlewach immunoglobulin i podawaniu leków sterydowych.

 

W opinii prof. Kwinty najbliższe tygodnie mogą być trudne – przy założeniu, że szczyt zakażeń koronawirusem nastąpił w Polsce kilka dni temu, należy się spodziewać kolejnego wzrostu przypadków zespołu pocovidowego u dzieci.

 

Lekarz wyraził zaniepokojenie brakiem miejsc dla takich dzieci. - Codziennie jest walka o to, aby te miejsca były - powiedział. Jak dodał, dzieci które wymagają bardzo intensywnego nadzoru i normalnie wciąż byłyby na oddziale intensywnej terapii, teraz - kiedy ich stan się poprawi - przenoszone są na inne oddziały, aby zwolnić miejsce tym jeszcze bardziej chorym.

 

laf/hlk/ Polsat News, polsatnews.pl, dziennikbałtycki.pl, PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie