Szpital ostrzega rodziców. Medycy proszą o przemyślane prezenty dla dzieci [ZDJĘCIA]
"Wielkimi krokami zbliża się czas zakupów »mikołajkowych« i »choinkowych«. Bardzo prosimy - zwracajcie Kochani uwagę na to, co kupujecie swoim małym pociechom" - zaalarmował Uniwersytecki Szpital Dziecięcy w Krakowie. Lecznica zamieściła zdjęcia rentgenowskie połkniętych przedmiotów w ciele pacjentów i ostrzegła, że takie przypadki mogą się skończyć wycięciem kawałka jelita lub nawet śmiercią.
Medycy przypomnieli rodzicom, by podczas zakupów zwracali uwagę na ograniczenia wiekowe zamieszczone na opakowaniach produktów. "Jeżeli ma być dla starszego dziecka, ale w domu przebywa maluch, warto zastanowić się nad wyborem bardziej bezpiecznej zabawki" - zaznaczyła placówka medyczna.
ZOBACZ: Odesłała dziecko, które połknęło agrafkę. Lekarka usłyszała zarzuty
Części pochodzące z zabawek mogą trafić w ręce maluchów i zostać połknięte przez najmłodszych domowników.
Jakie mogą być konsekwencje?
Krakowska placówka medyczna ostrzega przed konsekwencjami takich incydentów. Takie zdarzenie może skończyć się poważnie i wymagać wdrożenia procedur medycznych: "od zabiegu endoskopowego, przez wycięcie kawałka jelita". Szpital przywołał również jeden z przypadków, w którym doszło do nieszczęśliwego finału. Dziecko połknęło baterię - życia małego pacjenta nie udało się uratować.
"W ostatnim czasie szczególnie często nasi chirurdzy wyciągają z małych brzuszków kulki magnetyczne, które połknięte w większej ilości przyciągają się i tworzą kształty, które nie są w stanie przejść przez jelita" - wyjaśnili specjaliści.
Dlatego przy zakupach dla najmłodszych należy zawracać szczególną uwagę na instrukcje producentów. I pamiętać, by nie pozostawiać dzieci samych w przypadku, kiedy mają łatwy dostęp do przedmiotów lub substancji zagrażających ich zdrowiu lub życiu.
Policyjny konwój do szpitala
Podobnych zdarzeń - zdaniem lekarzy nie brakuje. Policyjne radiowozy na sygnale prowadziły do szpitala w Lublinie samochód z 2,5-letnim chłopcem, który połknął baterię. Chłopiec otrzymał na czas fachową pomoc - informowała na początku listopada policja. O pomoc w przetransportowaniu dziecka do szpitala poprosili mundurowych rodzice 2,5-latka, który przez przypadek połknął "guzikową" bateryjkę podczas porannej zabawy.
ZOBACZ: Dziewczynka na dmuchanym jednorożcu dryfowała na pełnym morzu
"Natychmiast skontaktowali się ze szpitalem, gdzie zostali poinstruowani, że powinni jak najszybciej zgłosić się do szpitala dziecięcego w Lublinie" - przekazał kom. Arkadiusz Arciszewski w komunikacie prasowym na stronie internetowej Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.
Dziecko otrzymało pomoc
Rodzina zamieszkuje na terenie gminy Krynice, w powiecie tomaszowskim. Rodzice wyruszyli z dzieckiem w drogę do Lublina - oddalonego o ponad 100 km - własnym samochodem. "Ponieważ poranny ruch pojazdów utrudniał sprawny przejazd poprosili o pomoc policję. W tym czasie byli już na terenie powiatu zamojskiego" - podał funkcjonariusz.
ZOBACZ: Pluszaki, lalki, samochodziki. KAS zatrzymała przemyt 20 ton podrobionych zabawek
Znajdujący się wówczas najbliżej patrol ruchu drogowego radiowozem na sygnałach "torował" drogę rodzicom dziecka, do granicy z powiatem krasnostawskim, gdzie czekali już kolejni policjanci do pilotowania dalszej trasy w stronę Lublina. Ostatecznie konwój służb ze Świdnika doprowadził 2,5-latka i jego rodziców pod same drzwi SOR-u w Lublinie, gdzie dziecko otrzymało niezbędną pomoc.
Czytaj więcej