Protest przewoźników. "Bez pomocy większość nie dotrwa do wiosny"
W wtorek w polskich miastach strajkują przedstawiciele branży przewoźników, którzy domagają się pomocy od rządu dla branży transportowej. - Bez pomocy trzy czwarte polskich firm autokarowych nie dotrwa do wiosny - powiedział Piotr Antosiewicz ze Stowarzyszenia Bezpieczny Autobus.
Podczas wtorkowego protestu około pięćdziesiąt autokarów jeździło w wolnym tempie między dwoma kieleckimi rondami: Herlinga-Grudzińskiego i rondem u zbiegu ulic IX Wieków Kielc i Warszawskiej. Protestujący domagają się interwencji rządu, aby uwzględnił ich w planowanej pomocy dla różnych dziedzin gospodarki. Chcą, aby transport regionalny jak również przewozy turystyczne i okazjonalne, zostały wpisane do "tarczy antykryzysowej 6.0".
Czego domagają się przewoźnicy?
- Obostrzenia dotknęły nie tylko przewoźników, ale również turystykę, hotele, biura podróży. Na liniach regularnych potocznie zwanych "z biletami" zajętych może być pięćdziesiąt procent miejsc siedzących. Ale z uwagi na obostrzenia w wielu sektorach gospodarki, tych ludzi jest zdecydowanie mniej. Zdarza się, że autobus wozi po dwie, trzy osoby. Dlatego dopłata złotówki do kilometra, na tych liniach regularnych, to jest jeden z naszych postulatów – podkreślił Antosiewicz.
Przewoźnicy domagają się też m.in. dopłat (na wzór czeski, niemiecki, austriacki) do autobusów uzależnionych od klasy emisji spalin i wielkości pojazdu, odroczenia (na wzór węgierski) płatności rat kredytów i leasingów do czerwca 2021 roku dla firm z sektora przewozu osób, dodatkowej puli środków Polskiego Funduszu Rozwoju do wysokości 24 proc. obrotu (na wzór hiszpański) i przedłużenia zwolnienia z ZUS o kolejne trzy miesiące.
ZOBACZ: Protest branży przewozowej. Ponad 200 autokarów jedzie do Warszawy
Antosiewicz podkreślił, że obecnie "sytuacja branży transportowej jest fatalna". - Na przestrzeni ostatnich lat wprowadzono przepisy dotyczące normy emisji spalin w autobusach. To zmusiło przewoźników do wymiany taboru, w przeważającej części jest on wzięty w leasing, który trzeba spłacać. Sytuacja jest dużo gorsza niż w marcu, mimo że część gospodarki działa. Wcześniej była nadzieja, że przyjdą wakacje i turystyka ruszy. W tej chwili nadziei nie ma żadnej. Do jakiegoś delikatnego ruchu w sezonie mamy przynajmniej sześć miesięcy i to pod warunkiem, że sytuacja z pandemią się unormuje – podkreślił Antosiewicz.
Jego zdaniem bez konkretnej pomocy do wiosny przyszłego roku nie dotrwa trzy czwarte polskich firm autokarowych. - Subwencja, którą dostaliśmy wiosną z Polskiego Funduszu Rozwoju, była uwarunkowana utrzymaniem miejsc pracy przez 12 miesięcy. W obecnej sytuacji jest to mało realne do zrealizowania. Aby utrzymać te miejsca pracy, przewoźnicy będą musieli dołożyć z własnej kieszeni – nie ukrywał Antosiewicz.
Dworczyk: rząd cały czas analizuje sytuację
Rząd cały czas analizuje sytuację i możliwości różnych form pomocy wszystkim branżom – mówił we wtorek szef KPRM Michał Dworczyk. Pytany na konferencji prasowej o protesty firm transportowych Dworczyk podkreślił, że rząd cały czas analizuje sytuację i możliwości różnych form pomocy wszystkim branżom.
ZOBACZ: Kiedy zmiany w obostrzeniach? Deklaracja ministra zdrowia
- My do tej pory zaangażowaliśmy bardzo poważne środki w pomoc gospodarce, a właściwie (...) w ochronę miejsc pracy. Dzięki olbrzymim transferom finansowym udało nam się ochronić blisko 5 mln miejsc pracy – przekonywał Dworczyk.
Zaznaczył, że rząd dalej planuje "działać w taki sposób, żeby z jednej strony starać się chronić te miejsca, a z drugiej również patrzeć na możliwości budżetowe państwa".
- Ochrona miejsc pracy i gospodarki to są jedne z najważniejszych priorytetów rządu premiera Mateusza Morawieckiego – zadeklarował szef KPRM.