"Dziady na Mickiewicza" na Żoliborzu. Kolejny dzień protestów kobiet

Polska
"Dziady na Mickiewicza" na Żoliborzu. Kolejny dzień protestów kobiet
Polsat News
Na warszawskim Żoliborzu trwa performance inspirowany dramatem "Dziady"

Kolejny protest kobiet na warszawskim Żoliborzu. W mieszkaniach bloku na ulicy Mickiewicza, naprzeciw willi Jarosława Kaczyńskiego, odbył się performance inspirowany dramatem "Dziady". Z okiem jednego z mieszkań zaśpiewał do uczestników m.in. wokalista Michał Szpak. Protesty kobiet trwały też w innych miastach.

Nieopodal domu Jarosława Kaczyńskiego na stołecznym Żoliborzu zgromadziło się w sobotę wieczorem kilkaset osób. W stojącym tam bloku odbył się performance "Dziady na Mickiewicza".

 

Uczestnicy stając w oknach budynku odgrywali II część dramatu polskiego wieszcza, wplatając w to elementy polityczne, a także postulaty Strajku Kobiet.

 

 

Tzw. duchem najcięższym, czyli widmem Złego Pana, stał się Jarosław Kaczyński. Jego wizerunek wyświetlano na oknach bloku, a zgromadzony przed nim tłum, wraz z aktorami, krzyczał: "A kysz!".

 

Natomiast odtwórca tej roli udawał głos prezesa PiS.

 

- Nie podzielisz nas, Jarosławie Kaczyński! Gdzie się chowasz? Wyjdź, tchórzu! - krzyczała jedna z aktorek pod koniec przedstawienia.

 

Występ zakończyło odśpiewanie piosenki "Imagine" z repertuaru Johna Lennona. Podczas przedstawienia, domu prezesa PiS, jak i okolicznych ulic, pilnowały znacznie siły policji.

 

Protesty w innych miastach

 

Demonstracje odbyły się także w Gdańsku, gdzie zorganizowano protest rowerowy. Uczestnicy na rowerach przejechali przez ulice miasta. manifestacja była wyrazem sprzeciwu wobec wyroku Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji. 

 

Z kolei w Płocku odbył się protest pod nazwą "Szabat czarownic". Demonstracja ma nawiązywać do obchodzonego dziś na zachodzie święta Halloween. Uczestnicy, również w przebraniach, zgromadzili się na płockich ulicach. 

 

 

 

Kwiaty i znicze przynosili w sobotę mieszkańcy przed siedzibę Prawa i Sprawiedliwości w Krakowie. Na pogrzebowych wiązankach dało się dostrzec napisy: "Świętej pamięci wolność i gospodarka", "PiS spoczywaj w pokoju".

 

Pośród chryzantem i zniczy znalazły się też karki i kartony z hasłami: "Świętej pamięci PiS", "Zdradziłaś mnie, partio". Nie brakło również wulgaryzmów.

 

W sobotę wieczorem przed krakowską siedzibą PiS było ok. 100 zniczy i tyle samo kwiatów. Kolejni mieszkańcy donosili rośliny. Na alejce przy zieleńcu namalowano symbole Strajku Kobiet – czerwone pioruny.

 

ZOBACZ: Organizatorzy protestów będą traktowani jak przestępy. Może im grozić nawet 8 lat więzienia

 

Do zakupu chryzantem i zniczy od przedsiębiorców, a następnie przyniesieniu roślin przed siedzibę PiS nawoływali m.in. internauci w mediach społecznościowych.

 

Kibice ze Śląska poparli protestujących

 

W Gliwicach na trasie przemarszu ustawiła się spora grupa kibiców, bijąc brawo protestującym, którzy skandowali w odpowiedzi: "Dziękujemy". Kibice mieli ze sobą duży baner z symbolem Polski Walczącej i napisami: "Tak dla prawa wyboru – Nie dla Antify i rządu", podpisany "Polska Kibolska".

 

"W Gliwicach spotkanie z Polską Kibolską, wspólne przybijanie piątek. Kibice za prawem wyboru. Dziękujemy. Taki jest Śląsk" – tak skomentował tę sytuację na swoim profilu w portalu społecznościowym poseł do Parlamentu Europejskiego Łukasz Kohut (Wiosna).

 

ZOBACZ: "To jeden z głosów rozpoczynającej się dyskusji". Prof. Zimmer o inicjatywie prezydenta ws. aborcji

 

W Katowicach protestujący zebrali się na Rynku. Według informacji oficer prasowej katowickiej policji młodszej aspirant Agnieszki Żyłki demonstracja przebiegła bardzo spokojnie, bez incydentów.

 

Jak podało w sobotę Centrum Zarządzania Kryzysowego Wojewody Śląskiego, w piątek w woj. śląskim odbyły się 34 zgromadzenia publiczne mające na celu wyrażenie protestu przeciwko zaostrzeniu prawu aborcyjnego. Udział w nich wzięły łącznie 17 282 osoby. Nie zanotowano poważniejszych incydentów.

 

Trzy grupy protestujących 

 

W sobotę protestujących postanowił sklasyfikować minister MEN Przemysław Czarnek. Podzielił ich na trzy grupy, jedną nazywając "rewolucjonistami lewackimi". 

 

- W grupie manifestujących na ulicach polskich miast, w tym szczególnie w Warszawie, są tacy, którzy po prostu wyrażają swoje niezadowolenie wobec treści orzeczenia Trybunały Konstytucyjnego, tacy, którzy próbują wykorzystać politycznie zaistniałą sytuację i ich jedynym celem jest obalenie rządu demokratycznie wybranego i przejęcie władzy, i są również tacy, których można śmiało określić rewolucjonistami lewackimi, którzy poczuli moment do tego, aby wzniecać bunty i te agresywne zachowania, wulgarne hasła, chuligańskie wybryki, wandalizm i łamanie wolności i praw innych osób, które z tym się nie utożsamiają. Ja bym takie trzy grupy wymienił, nie można wszystkich wrzucić do jednego worka – powiedział minister MEN Przemysław Czarnek na antenie Polskiego Radia 24.

 

Czarnek zaapelował "szczególnie do tych, którzy tylko wyrażają swoje niezadowolenie z orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego.

 

ZOBACZ: Czarnek: nie cofnąłem finansowania uczelniom

 

- Ja rozumiem państwa, macie państw prawo do swojego poglądu, to jest zupełnie oczywiste w wolnym, demokratycznym państwie, tylko zwróćmy uwagę na to, że to dzieje się w szczycie pandemii koronawirusa i to wszystko może kosztować, a nawet już na pewno będzie kosztować ogromnym zagrożeniem dla zdrowia tego społeczeństwa – mówił.

 

Dodał, że miejscem na takie debaty nie są ulice miasta, zwłaszcza w pandemii koronawirusa, ale parlament i sale konferencyjne uniwersytetów lub Ministerstwa Edukacji i Nauki.

laf/grz/wka/ polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie