"Precz" zamiast "słowa na w". Profesor Bralczyk radzi protestującym

Polska
"Precz" zamiast "słowa na w". Profesor Bralczyk radzi protestującym
PAP/Paweł Supernak
Profesor zaznaczył, że wulgaryzmy na protestach to "jest wymiar emocji kontrolowanej"

- Nie jestem zwolennikiem wulgaryzmów w przestrzeni publicznej - powiedział w "Nowym Dniu z Polsat News" prof. Jerzy Bralczyk. Językoznawca przyznał, że ich stosowanie "daje poczucie siły i odwagi". Polecał jednak stosowanie słów bez wulgarnego zabarwienia, za to bliskich znaczeniowo. Przedstawił kilka propozycji.

Profesor opowiadał o znaczeniu wulgaryzmów z języku polskim. Przyznał, że nie jest zwolennikiem stosowania ich w przestrzeni publicznej, ale "czasami są one wynikiem pewnych emocji, zdenerwowania". 

 

Mówiąc o haśle protestów, przyznał, że choć "»słowo na w« nie ma aż tak nieprzyzwoitego pochodzenia jak nam się dziś zdaje", to w obecnych czasach "funkcjonuje jako mocy wulgaryzm".

 

Tłumaczył, że naruszanie tabu daje efekt wyzwolenia i tak też jest w przypadku używania przekleństw. - W przestrzeni publicznej nie jest to zaakceptowane przez wszystkich, czy będzie? Nie wiem, nie chciałbym, żeby tak było - powiedział. 

 

Emocje kontrolowane

 

WIDEO: "Precz", czy "żądamy" zamiast "słowa na w". Profesor Bralczyk radzi protestującym

  

Prof. Bralczyk zaznaczył, że wulgaryzmy często wynikają z emocji, choć w przypadku protestów trudno mówić, by były to emocje tylko niekontrolowane. - Te hasła są nie tylko wykrzykiwane, ale też wypisywane na transparentach, zapisane są również po angielsku, co świadczy o tym, że to przesłanie, używane po coś, a nie wyraz niekontrolowanej emocji - przekazał. 

 

ZOBACZ: Strajk kobiet. Kolejny dzień protestów po orzeczeniu TK ws. aborcji

 

Zwrócił uwagę na jeszcze jeden aspekt. - Wulgaryzmy są w każdym języku i są potrzebne w pewnych sytuacjach. Przez publiczne ich nadużywanie, dewaluują się, są mniej wyraziste. Przez to, że je akceptujemy, przestają być wyjątkowe - argumentował.

 

Mocny język obu stron

 

- Z obu stron sporu mamy teraz do czynienia z zachowaniami, które nie zmierzają do porozumienia, które jest dla mniej najważniejsze  - mówił profesor.

 

Ocenił, że język władzy także jest silny. - Wezwanie do obrony jest bardzo mocnym, zbyt mocnym zachowaniem językowym, jeśli chodzi o porozumienie. Przestrzegam też przed uważaniem słów "wojna", "rewolucja", "terroryści"  - wytłumaczył językoznawca.  

 

ZOBACZ: Protesty ws. aborcji. 14-latka zatrzymana. Ma odpowiedzieć za organizację nielegalnego zgromadzenia

 

Zapytany o to, jak zastąpić wulgaryzmy, odparł, że "można używać słów typu »precz«, które jest mocne i tę moc powinno zachować, tak samo jak słowo »żądamy«". 

laf/ml/ Polsat News
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie