Biznes musi ograniczyć działalność. Potrzebna będzie nowa tarcza antykryzysowa

Biznes
Biznes musi ograniczyć działalność. Potrzebna będzie nowa tarcza antykryzysowa
Polsat News
Rząd poinformował o kolejnych ograniczeniach dla branży gastronomicznej. Jedzenie będzie można sprzedawać tylko na wynos przez kolejne dwa tygodnie. Na zdjęciu: protest restauratorów we Wrocławiu - puste krzesła na rynku.

Najnowsze ograniczenia administracyjne nałożone przez rząd na firmy usługowe, to de facto drugi w tym roku lockdown. W najlepszym razie potrwa on dwa tygodnie. Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział rekompensaty dla firm, które zostaną poszkodowane finansowo wskutek wprowadzonych obostrzeń.

Gastronomia będzie mogły oferować jedynie dania na wynos. Zamknięte zostaną sanatoria. Zakaz zgromadzeń powyżej 5 osób uderzy w branżę rozrywkową i w pozaszkolne zajęcia dla uczniów. Jeśli działania z przełomu października i listopada nie przyniosą skutku rząd będzie zamykał kolejne działy gospodarki.

 

Potężne koszty dla biznesu

 

Z wyliczeń Federacji Przedsiębiorców Polskich i Konfederacji Lewiatan, wynika że każdy dzień wiosennego lockdownu przynosił gospodarce mniej więcej 2 miliardy złotych strat. Latem przedsiębiorcy ostrzegali, że ewentualny jesienny lockdown miałby fatalne skutki, gdyż kumulowałyby się one z odłożonymi w czasie stratami, które są następstwem kwarantanny wprowadzonej w marcu.

 

- Wiosenny lockdown kosztował gospodarkę ponad 50 miliardów złotych. Gdyby po raz drugi wprowadzono takie rozwiązanie, to koszty byłyby podobne. A koszty to nie tylko straty biznesu, ale także wydatki państwa i kredyty na ożywienie inwestycji - mówił kilka tygodni temu prof. Witold Orłowski dla MondayNews.

 

ZOBACZ: Bezrobocie w Polsce. Sytuacja wkrótce może się pogorszyć

 

Niektórzy ekonomiści szacują, że na walkę ze skutkami drugiego lockdownu - gdyby był równie długi, jak pierwszy -  trzeba byłoby wydać nawet 150 miliardów złotych. Państwo prawdopodobnie nie będzie w stanie pożyczyć takiej sumy. Natomiast dodrukowanie pieniędzy mogłoby zagrozić równowadze gospodarczej, a także przyczynić się do wzrostu inflacji.

 

Już teraz wzrost cen towarów i usług w Polsce należy do najwyższych w Europie. Główny Urząd Statystyczny obliczył, że inflacja we wrześniu - w skali rok do roku - wyniosła 3,2 proc. Jednak za usługi płaciliśmy o ponad 7 proc. więcej niż we wrześniu 2019 roku, a skok cen u fryzjerów, kosmetyczek oraz w prywatnych gabinetach lekarskich i dentystycznych był kilkunastoprocentowy. 

 

Zagrożenie dla budżetu i złotego

 

- Dziś już wiemy, że po samym tylko marcowym lockdownie musieliśmy przejść od budżetu na 2020 rok bez deficytu do budżetu z niedoborem przekraczającym 100 miliardów złotych. To efekt wydatków antypandemicznych i mniejszych wpływów z różnych podatków, bo spadła produkcja i sprzedaż. Powtórzenie scenariusza z wiosny byłoby właściwie skazaniem wielu przedsiębiorstw na bankructwo, zwłaszcza w turystyce czy sferze rozrywki - uważa prof. Elżbieta Mączyńska, prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego.

 

ZOBACZ: Cała Polska czerwoną strefą. Nowe obostrzenia

 

Obawy, że w Polsce dojdzie jesienią do kolejnego lockdownu już w zeszłym tygodniu były przyczyną osłabienia złotego. Stracił on kilkanaście groszy w relacji do każdej z czterech podstawowych walut i do dziś nie odrobił tych strat.

 

Światowi inwestorzy i analitycy finansowi boją się, że w Polsce drugiej fali koronawirusa będzie towarzyszyć druga fala kryzysu ekonomicznego - pogłębi się recesja, a rząd znów będzie musiał dopłacać do gospodarki. Uważają, że możliwości bezpiecznego zadłużania się przez państwo polskie są niewielkie, bo zostały wyczerpane wiosną tego roku.

 

Roszczenia przedsiębiorców

 

Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział pomoc finansową dla przedsiębiorstw reprezentujących "31 form prowadzenia działalności gospodarczej". Dodał, że niektóre firmy mają jeszcze na kontach pieniądze z wiosennych tarcz antykryzysowych i tarczy finansowej  Polskiego Funduszu Rozwoju.

 

Wartość tarczy antykryzysowej wyniosła jak dotąd 147 miliardów zł, podał premier Mateusz Morawiecki w piątek.

 

KPRM

 

Ta druga deklaracja zapewne nie zostanie dobrze odebrana w niektórych środowiskach biznesowych. Kilka miesięcy temu właściciele firm zrzeszeni w Turystycznej Organizacji Otwartej (TOO) informowali, że stosowane przez rząd tarcze antykryzysowe w wypadku ich branży tylko w znikomym stopniu pokrywały straty poniesione w czasie pandemii. Ich wysokość obliczyli na 141 milionów złotych netto, czyli po odjęciu kwot uzyskanych w ramach programu pomocowego.

 

ZOBACZ: Problem deficytu lekarzy. Agencje zatrudnią specjalistów ze Wschodu?

 

W nieoficjalnych rozmowach z urzędnikami Ministerstwa Rozwoju przedsiębiorcy turystyczni z TOO usłyszeli, że „państwo wpompowało już miliardy złotych w tarcze antykryzysowe i na więcej nie można liczyć”. Padały też sugestie, by protestujący przebranżowili się.

 

WIDEO - W piątek premier Mateusz Morawiecki ogłosił nowe obostrzenia związane z pandemią koronawirusa

  

Jacek Brzeski/hlk/ polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie