"Nikt nie ma miejsc". Dramatyczne nagrania z karetek w Warszawie

Polska
"Nikt nie ma miejsc". Dramatyczne nagrania z karetek w Warszawie
Polsat News/ zdj. ilustracyjne
"Nikt nie ma miejsc". Dramatyczne nagrania rozmów dyspozytorek pogotowia z karetkami

Chaos, nerwy i niepewność - szpital przyjmie pacjenta na oddział czy trzeba będzie szukać innej placówki - tak wygląda codzienność ratowników medycznych w dobie pandemii. Business Insider Polska opublikował zapis rozmów warszawskich dyspozytorów pogotowia z załogami karetek. Z nagrań wynika, że wydolność wielu placówek medycznych jest na wyczerpaniu, a system stanął na krawędzi załamania.

W najnowszym dobowym raporcie zakażeń resort zdrowia poinformował o 7705 nowych i potwierdzonych przypadków koronawirusa, 911 z nich zanotowano na Mazowszu. To drugi po Małopolsce wynik w kraju. 

 

ZOBACZ: Warszawa w czerwonej strefie. Jakie zmiany dla mieszkańców?

 

"Wbiliśmy się na nielegalu"

 

Business Insider Polska opublikował w piątek nagrania rozmów warszawskich dyspozytorów pogotowia z karetkami. Mają one pochodzić z wtorku. Z nagrań tych wynika, że wydolność wielu placówek medycznych jest na wyczerpaniu, a ratownicy medyczni bywają bezsilni. Chodzi o tzw. pacjentów niecovidowych. 

 

- Jak my mieliśmy problem z przekazaniem pacjenta na Orłowskim (Samodzielny Publiczny Szpital Kliniczny im. prof. W. Orłowskiego - red.), to żeśmy się tam wbili na "nielegalu" z transportem. Spróbujcie tam się wcisnąć, może się uda - radzi kierowca karetki dyspozytorce z Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego "Meditrans" w Warszawie.

 

Większość rozmów z dyspozytorką zaczyna się od pytania: gdzie możemy zawieźć pacjenta? 

 

Załoga karetki: No i jaka decyzja? Bo cały czas czekamy.

Dyspozytorka: Jestem na linii z panem doktorem, zostawiamy i odjeżdżamy.

Załoga karetki: Ale to mamy go rzucić gdzieś tutaj pod drzwi czy gdzie, bo oni nie chcą otworzyć drzwi. Drzwi są zamknięte na izbę przyjęć.

- Poczekaj chwilę, za chwilę będzie policja.

- Policja już jest. Nawet dwa radiowozy.

- Interweniują, żeby pan doktor otworzył ci drzwi.

- Niech wejście siłowe robią. Może doktorowi się coś pop***.

- Doktor na Orłowskim nie przyjmie pacjenta, odmawia w ogóle wypełnienia jakichkolwiek dokumentów i oświadczenia, że pacjent może zostać gdzieś w krzakach, nie wiem gdzie, w obecności policji. Policja też mówi, że nie jest w stanie nic zrobić. Jaka decyzja dalsza?

 

"Pewnie będą kłótnie"

 

Dyspozytorka wysyła następnie załogę karetki do Szpitala Grochowskiego przy ulicy Grenadierów. Mówi, że w związku z brakiem miejsc w szpitalach "niestety nie jesteśmy w stanie dysponować zespołów do pacjentów potrzebujących".

 

Na Grenadierów sytuacja się powtarza. - Zablokowani są, bo COVID jest na SOR-ze czy tam na izbie przyjęć. Więc ja tylko przekazuję informację, że nie ma opcji, żeby tutaj pacjent został - informuje załoga. - Nie, no jest opcja. Zostawiasz pacjenta na Grenadierów. Nie ruszymy się już nigdzie indziej. Czwarty szpital, który odmawia przyjęcia pacjenta - odpowiada dyspozytorka. Znowu wzywana jest policja, ale interwencja kończy się niczym. 

 

W szpitalu im. prof. Orłowskiego interweniuje wojewoda mazowiecki.

 

Dyspozytorka: Nie zgadniesz, jaki szpital został wybrany przez wojewodę, wskazany do przyjęcia twojego pacjenta.

Załoga karetki: No, słuchamy z niecierpliwością.

- Z uśmiechem na twarzy i dumą bardzo proszę jechać do Szpitala im. prof. Orłowskiego, Czerniakowska 231 (Tam, gdzie wczesmniej odmówiono przyjęcia pacjenta - red.). Decyzją wojewody mazowieckiego szpital musi przyjąć pacjenta.

- No dobra, to jedziemy, zobaczymy, kolejne pewnie będą kłótnie.

- Żadnych kłótni, decyzja wojewody.

 

Nie tylko szpital przy ul. Czerniakowskiej odmawia przyjmowania pacjentów. Kolejna rozmowa:

 

- Międzylesie nie chce przyjąć. Nie ma miejsc - opisują sytuację w Międzyleskim Szpitalu Specjalistycznym w Warszawie ratownicy.

 

- Nikt nie ma miejsc. Także niestety, ale musimy pozostawić tam - ucina dyspozytorka i w odpowiedzi słyszy, że negocjacje trwają, ale na razie bez pozytywnego rozstrzygnięcia.

 

ZOBACZ: Sasin: jestem hejtowany za to, że powiedziałem, że jest problem

 

"Okopali się, krokodyle w fosie"

 

Na kolejnym nagraniu załoga karetki zgłasza, że ma pacjentkę z dusznością, przeziębioną i z temperaturą, ale z negatywnym wynikiem testu na COVID-19. Ratownik ma jechać do Szpitala Czerniakowskiego przy ulicy Stępińskiej na Sielcach. - Stępińska twierdzi, że jest zamknięta, wysyłali pismo, nie mają personelu, nie przyjmują. Okopali się. Krokodyle są w fosie. No i się dusi pacjentka. Gdzie mamy jechać? - pyta ratownik.

 

Po chwili dodaje: "Doktor przyszedł do karetki, jak wysłuchał wywiadu, to się odsunął i stwierdził, że na Wołoską (Centralny Szpital Kliniczny MSWiA - red.) powinniśmy jechać. Nie mamy o czym rozmawiać tutaj. Gdzie mogę pojechać?".

 

- Ale pacjent nie ma wyniku potwierdzonego i Wołoska jest zapchana, nie przyjmie bez potwierdzenia COVID. Zostawiamy pacjenta na Stępińskiej. Zostawiamy pacjenta na Stępińskiej - odpowiada dyspozytorka.

 

- Lekarz się rozpisał na karcie, powiedział, że kategorycznie nie, nie przyjmie i nie da łóżka, i koniec - mówi załoga karetki.

 

ZOBACZ: "Jakby ktoś strzelił mi w twarz". Lekarze komentują słowa Sasina o "nieangażowaniu się"

 

"Jeśli mam poczekać, poproszę o pomoc specjalistów"

 

Wkrótce zapada decyzja - pacjent zostaje w szpitalu przy ul. Stępińskiej. - Dobrze. To ja poproszę o telefon, żeby wydali łóżko i chętnie zostawię pacjenta. Jak ja mam tutaj czekać, poproszę do pomocy zespół specjalistyczny, niewydolność oddechowa, saturacja 50, leki dostała. Natomiast stoję na podjeździe szpitala - odpowiada załoga karetki.

 

Dyspozytorka: Rozmawiałam w tej chwili z koordynatorem, który powiedział, że przyjmie ci szpital Solec (na Powiślu - red.) tę pacjentkę. I że doktor ze Stępińskiej, który wyszedł do tego pacjenta, stwierdził, że to jest nieprawda, że ma saturację 50 ani 60, tylko 80. Nie wiem, jak to zrobił.

Załoga karetki: Dobrze. 46 ma w tej chwili. Jadę na Solec.

 

Jak podkreśla Business Insider Polska, takich rozmów jest znacznie więcej. To obraz warszawskiego pogotowia ratunkowego z doby, w której COVID-19 potwierdzono w stolicy u 350 pacjentów. Jeden zmarł.

 

Brakuje rąk do pracy 

 

Informacje o tym, że w stołecznych szpitalach brakuje łóżek dla chorych na COVID-19 pojawiają się od początku października. - Sytuacja w szpitalach jest gorsza niż na początku pandemii; potrzebne są pilne decyzje rządu i wskazanie, które szpitale mają przygotować więcej łóżek dla pacjentów z COVID-19 - mówił przed tygodniem wiceprezydent stolicy Paweł Rabiej. Służby wojewody mazowieckiego zapewniały wówczas, że baza łóżek codziennie się zwiększa.

 

Lekarze wskazywali, że brakuje personelu medycznego do pracy przy pacjentach.

 

Według danych ministerstwa zdrowia 6890 chorych na COVID leży w szpitalach - zajmując połowę z dostępnych łóżek. 540 osób oddycha dzięki respiratorom.

 

- Mnie najbardziej martwi taka dosyć duża dezynwoltura w informowaniu o liczbie wolnych miejsc. Bo jeśli nawet wojewoda zarządzi, że ma być ileś tych miejsc, to to nie znaczy, że te miejsca natychmiast są wolne - komentuje sytuację w służbie zdrowia dr Konstanty Szułdrzyński z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Krakowie. 

zdr/ml/ Business Insider Polska
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie