Zima w górach. W Zakopanem spadł pierwszy śnieg

Polska
Zima w górach. W Zakopanem spadł pierwszy śnieg
PAP/Grzegorz Momot
Opady śniegu mogą się utrzymać pod Tatrami do niedzieli

W nocy z poniedziałku na wtorek w Zakopanem spadł pierwszy jesienny śnieg. Według synoptyków opady śniegu lub deszczu ze śniegiem pod Tatrami mają utrzymać się do niedzieli, a temperatura będzie oscylowała w okolicach zera stopni Celsjusza.

Ratownicy Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego ostrzegają, że na najbliższą dobę zapowiadane są duże opady śniegu, które stworzą bardzo trudne i ryzykowne warunki do uprawiania turystyki, a przy dużej intensywności opadów, w Tatrach może pojawić się zagrożenie lawinowe.

 

"Zdecydowanie odradzamy wszelkich wyjść w wyższe partie Tatr, powyżej górnej granicy lasu, do czasu poprawy warunków" - czytamy w komunikacie TOPR.

 

 

We wtorek rano policja odnotowała pierwsze kolizje na śliskich drogach powiatu tatrzańskiego.

 

Pod naporem śniegu, który tworzy okiść na liściach, łamią się drzewa i gałęzie utrudniając przejazd drogami. Zakopiańska straż pożarna kilkanaście razy wyjeżdżała do usuwania z dróg takich przeszkód.

 

Śnieg również w Beskidach

 

Bardzo trudne warunki są również na szlakach turystycznych w Beskidach. W wyższych partiach gór leży już do 15 cm śniegu, którego wciąż przybywa. Znacząco ograniczona jest widoczność, miejscami do 50 m - poinformowali we wtorek ratownicy Grupy Beskidzkiej GOPR.

 

Śnieg zaczął padać w poniedziałkowe popołudnie. - W dolinach pada deszcz, ale wyżej w górach sypie. Śnieg leży już od wysokości 800 m npm. Im wyżej, tym jest go więcej. Powyżej 1300 m npm pokrywa wynosi ok. 15 cm - podał ratownik dyżurny Grupy.

 

W górach opad jest ciągły. Widoczność jest ograniczona do 50-100 m. Termometry wskazywały we wtorek rano temperatury oscylujące w pobliżu 0 st. C. Na Markowych Szczawinach było +3 st., a na Hali Miziowej -2 st.

 

Turyści wybierając się na pieszą wycieczkę, muszą mieć na nogach solidne buty. W plecaku należy znaleźć miejsce na nieprzemakalną, nieprzewiewną kurtkę. Należy zabrać ze sobą naładowany telefon komórkowy z aplikacją "Ratunek", niezbędną, jeśli trzeba będzie wezwać pomoc. Może ona uratować życie. Należy też pamiętać, że coraz szybciej zapada zmrok. Trzeba więc odpowiednio zaplanować wycieczkę.

 

Akcja ratunkowa na Rysach

 

O godz. 3. w nocy zakończyła się akcja ratunkowa na Rysach, gdzie utknęło pięciu turystów z Niemiec. Najbardziej poszkodowana została zniesiona w noszach. W wielogodzinnej akcji brało udział 42 ratowników TOPR.

 

Jak relacjonował ratownik dyżurny, ranna kobieta ważąca około 120 kg spadła spod samego szczytu Rysów około 200 m na dół, doznając poważnych obrażeń. Pozostali turyści - dwie inne kobiety i dwóch mężczyzn byli wyczerpani i lekko wychłodzeni, ale nie doznali fizycznych obrażeń. Przy asekuracji ratowników, o własnych siłach, zostali bezpiecznie sprowadzeni w okolice schroniska nad Morskim Okiem i dalej zostali przewiezieni do szpitala w Zakopanem.

 

ZOBACZ: Polak zginął w słowackich Tatrach. Został śmiertelnie rażony piorunem

 

Podczas akcji panowały bardzo trudne warunki atmosferyczne. Niski pułap chmur uniemożliwił użycie śmigłowca, do tego zaczął padać śnieg, a temperatura spadła poniżej zera. Wyprawa ratunkowa trwała blisko 12 godzin.

 

- Turyści byli kompletnie nieprzygotowani do takiej wyprawy. Nie mieli odpowiedniego sprzętu, a ich obecność na najwyższym szczycie w Polsce świadczyła o tym, że nie zdają sobie w ogóle sprawy z tego, jakie są warunki. Turyści wyszli na Rysy od strony słowackiej i zaczęli schodzić na stronę polską, gdzie doszło do wypadku - powiedział ratownik dyżurny TOPR.

 

dk/ PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie