Reprywatyzacja przy ul. Joteyki. Mec. Górnikowska i Śpiewak przed komisją weryfikacyjną

Polska
Reprywatyzacja przy ul. Joteyki. Mec. Górnikowska i Śpiewak przed komisją weryfikacyjną
PAP/Mateusz Marek
Bogumiła Górnikowska (C) wezwana jako świadek na rozprawę Komisji Weryfikacyjnej ds. Reprywatyzacji Nieruchomości Warszawskich dotyczącej nieruchomości przy ulicy Joteyki 13

Nie miałam świadomości, że działam w imieniu osoby, która nie żyje - przekonywała we wtorek przed komisją weryfikacyjną mec. Bogumiła Górnikowska, zeznając w sprawie reprywatyzacji nieruchomości przy ul. Joteyki. Podkreśliła, że podejmowała próby odnalezienia swojego klienta.

Komisja weryfikacyjna we wtorek rozpoznawała sprawę reprywatyzacji kamienicy na Ochocie przy ul. Joteyki 13. Jako świadkowie zostali wezwani m.in. aktywista Jan Śpiewak oraz mec. Bogumiła Górnikowska, która w tej sprawie była kuratorem dla osoby nieznanej z miejsca pobytu. Jak się okazało, spadkobierca nie żyje, a w dniu zwrotu nieruchomości miałby 118 lat.

 

Zgodziła się, by "zdobyć doświadczenie zawodowe"

 

Mec. Górnikowska podkreślała, że poszukiwania Aleksandra Piekarskiego zaczęły się w 2007 r. jeszcze wtedy, kiedy ona nie była kuratorem. Jak mówiła, osób o takim imieniu i nazwisku miało być ok. 100 osób w całej Polsce, a dwadzieścia parę w Warszawie. - Takie informacje dostałam, kiedy objęłam funkcję kuratora - powiedziała. Podkreśliła, że z prośbą o to, by zostać kuratorem, zwrócił się do niej mecenas Roman Porwisz, który reprezentował synów współwłaścicielki kamienicy. Jak tłumaczyła, zgodziła się m.in. dlatego, by zdobyć doświadczenie zawodowe.

 

Adwokat relacjonowała, że prowadziła korespondencję z poszczególnymi osobami, które nosiły to samo nazwisko, co poszukiwana osoba. - Nie udało nam się trafić na tego właściwego Aleksandra Piekarskiego, dopiero pomógł nam audytor archiwalny, który ustalił, że ta osoba nie żyje i ustalił nam też krąg spadkobierców - powiedziała.

 

ZOBACZ: Prezydent ułaskawił Śpiewaka. Mamy komentarz aktywisty

 

Dopytywana, czy na którymkolwiek etapie postępowania miała świadomość, że może działać w imieniu osoby, która zmarła, mec. Górnikowska zaprzeczyła. Jak mówiła, była przekonana, że chodzi o jedną z osób figurujących na liście przygotowanej przez ministerstwo.

 

- Od momentu, kiedy dowiedziałam się, że Piekarski nie żyje, nie podejmowałam w tej sprawie żadnych działań - podkreśliła. Jak dodała, mec. Porwisz zdecydował, że skoro to on wnosił o ustanowienie kuratora dla Piekarskiego, to również on wniesie o uchylenie tej kurateli.

 

Adwokat zaznaczyła, że kuratela, którą sprawowała, zakładała też obowiązek zajmowania się sprawami majątkowymi. Dopytywana, dlaczego uznała, że podwyższenie czynszu lokatorom to słuszna decyzja, Górnikowska odparła, że z tego co pamięta nieruchomość była bardzo zadłużona i środków nie wystarczało nawet na bieżące utrzymanie.

 

"Pani Górnikowska po prostu złamała prawo"

 

Jan Śpiewak podkreślał, że sprawą zainteresował się po tym, gdy otrzymał prośbę o pomoc ze strony jednego z lokatorów nieruchomości. - Ta sprawa była dla mnie sprawą dość osobistą, bowiem w tej kamienicy do śmierci mieszkali moi dziadkowie – podkreślił. Jego zdaniem jest ona również "sztandarowym przykładem tego, jak wyglądała afera reprywatyzacyjna w stolicy".

 

Jak mówił, wątpliwości wzbudzała tożsamość części spadkobierców czy obecność kuratora w postępowaniu. Podkreślił, że mec. Górnikowska została kuratorem spadku w momencie, gdy jej ojciec Zbigniew Ćwiąkalski pełnił funkcję ministra sprawiedliwości. Śpiewak podkreślał przy tym, że sąd nadał mec. Górnikowskiej "bardzo określone pełnomocnictwa w zakresie postępowania administracyjnego", które jego zdaniem przekroczyła, pełniąc zarząd nad nieruchomością przy ul. Joteyki. - Pani Górnikowska po prostu złamała prawo - ocenił.

 

ZOBACZ: Jan Śpiewak złożył wniosek o ułaskawienie. Jest reakcja prezydenta

 

Aktywista podkreślał, że ustalenie, że reprezentowany przez mec. Górnikowską Aleksander Piekarski nie żyje, nie było trudne. - A Górnikowska była kuratorem blisko trzy lata – wskazał. - Wiem, że te kuratele były – można powiedzieć - rozdawane na prawo i lewo - stwierdził Śpiewak.

 

Podkreślił przy tym, że uchylenie kurateli nastąpiło co najmniej 11 miesięcy po tym, gdy ustalono, że mężczyzna nie żyje. - Pytanie też, co robiła p. Górnikowska przez 11 miesięcy, reprezentując osobę, o której było wiadomo, że nie żyje – dodał.

 

Według niego, sama Górnikowska przyznawała, że "nie robiła nic", żeby ustalić tożsamość swojego klienta. Podkreślał, że bez jej udziału nie można byłoby zdecydować o podwyżkach czynszu. - Jej podpisy były kluczowe, bez niej ta sprawa nie mogłaby się toczyć – mówił Śpiewak.

 

W czasie przesłuchania kilkukrotnie dochodziło do utarczek słownych. Pełnomocnik miasta mec. Bartosz Przeciechowski uznał, że przesłuchanie Śpiewaka przed komisją staje się jego konferencją prasową, a członek komisji Sławomir Potapowicz sugerował, że aktywista powinien wziąć większą odpowiedzialność za swoje wypowiedzi.

pgo/ PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie