Kijem w parapet po... skierowanie. Ochrona przed pandemią w przychodni w Tarnobrzegu

Polska
Kijem w parapet po... skierowanie. Ochrona przed pandemią w przychodni w Tarnobrzegu
Polsat News
Kijem w parapet po skierowanie. Nietypowe rozwiązanie w Tarnobrzegu

Kijem po skierowanie do specjalisty. To nie żart, ale realia jednej z przychodni zdrowia w Tarnobrzegu (woj. podkarpackie). Ten nietypowy sposób na kontaktowanie się pacjentów z personelem stał się hitem w sieci. Rozwiązanie nie spodobało się jednak Narodowemu Funduszowi Zdrowia, który planuje kontrolę w placówce.

O Tarnobrzegu zrobiło się głośno za sprawą sytuacji opisanej w niedzielę przez regionalny portal NadWisłą24.pl. Jedna z pacjentek przychodni przy ulicy Sienkiewicza przysłała do redakcji zdjęcie kija. Jak informowała służy on do nawiązania kontaktu z pielęgniarkami lekarzy rodzinnych. Z uwagi na obostrzenia drzwi do placówki są bowiem zamknięte.

 

Siedem miesięcy walenia kijem w parapet

 

Jak wynika z relacji mieszkańców, z którymi rozmawiała reporterka Polsat News, pacjent najpierw dzwoni do lekarza rodzinnego w ramach teleporady. Dostaje wówczas informację, że zostanie wydane skierowanie do specjalisty. Pacjent musi następnie przyjść do placówki. Jednak petenci nie wchodzą tam do środka, tylko muszą obejść budynek, na tyłach którego stoi oparty o ścianę kij. Należy nim uderzyć kilka razy o parapet, po czym w oknie pojawia się pielęgniarka, która przekazuje skierowanie bądź receptę.

 

ZOBACZ: Koronawirus wśród polityków. "Prezydent jest badany jak każda osoba w Polsce"

 

- To się zaczęło od marca, siódmy miesiąc taki proceder trwa. Wszyscy uznali to za normalne i nikt się temu nie dziwi - mówi jeden z mieszkańców miasta.

 

Inna z mieszkanek twierdzi z kolei, że to przekroczenie granicy. - Jeśli człowiek jest chory, nie musi akurat mieć Covida, powinien być przebadany, osłuchany i na tej podstawie można jakąś diagnozę wystawić (...) Na tym polega leczenie - dodaje.

 

WIDEO: relacja reporterki Polsat News

  

"Takie sytuacje nie powinny mieć miejsca"

 

Reporterka Polsat News potwierdziła, że proceder trwał jeszcze we wtorek przed południem. Jednak później kij z tyłów placówki zniknął, a sprawą zainteresował się Narodowy Fundus Zdrowia.

 

- Takie działania, jeśli się potwierdzą, są absolutnie niedopuszczalne. Takie sytuacje nie powinny mieć miejsca i będą piętnowane - podkreśla Rafał Śliż, rzecznik Podkarpackiego Oddziału Wojewódzkiego NFZ w Rzeszowie.

 

Z informacji Polsat News wynika, że kontrola w placówce może się odbyć jeszcze we wtorek.

zdr/hlk/ Polsat News
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie