"Margot": jestem chrześcijanką, ten Chrystus należy do mnie
- Jestem chrześcijanką, ten Chrystus należy do mnie, Nowy Testament jest dla mnie ważną księgą. To oburzenie nie dotyczy uczuć religijnych tylko zinternalizowanej nienawiści do osób LGBT - mówi "Margot" z kolektywu LGBT "Stop Bzdurom" w rozmowie z Radiem ZET, odpowiadając na pytanie o zawieszenie tęczowych flag na pomnikach w Warszawie.
"Margot" przyznaje w Radiu ZET, że "jest chrześcijanką". Na pytanie o rodzinę mówi, że "nie ma z nią kontaktów".
- Jak każda dobra chrześcijanka wypowiedziałam wojnę własnej rodzinie. Chrystus i apostołowie zalecają, żeby wziąć siekierę i złe korzenie odciąć - mówi.
Jak dodaje, "czy będziemy się dalej bić na ulicach? Nie wiem. Zamierzamy kontynuować działalność naszego kolektywu".
ZOBACZ: "Debata Dnia": Monika Jaruzelska nazwała Margot "ideologicznym Kalibabką"
- Grozi nam się śmiercią od wczesnego dzieciństwa, nie robi to na mnie wrażenia. W którymś momencie umrę w tym kraju. Ktoś mnie zabije i tyle - mówi.
"Nie identyfikuję się ani jako mężczyzna, ani kobieta"
- W dowodzie jest napisane, że jestem mężczyzną i metrykalnie jestem mężczyzną. Ale nie odnajduję się w ogóle w roli męskiej - opowiada. Jak dodaje, "problem z rolą męską jest taki, że większość przemocy stosują mężczyźni".
Na pytanie o zmianę płci odpowiada: "samo półtora roku trwa »walenie się« w Polsce z podstawowymi papierami. To nie jest tak, że nie chcę dokonać korekty płci".
- To nie jest tak, że wydaje mi się, że jestem kobietą i jest to jakieś nieporozumienie. Jestem osobą niebinarną. Nie identyfikuję się ani jako mężczyzna, ani kobieta - dodaje.
Trzy tygodnie w areszcie
W piątek Sąd Okręgowy w Warszawie zdecydował o zwolnieniu z aresztu aktywisty LGBT Michała Sz., przedstawiającego się jako Małgorzata Sz. "Margot". Decyzja zapadła w piątek po południu. Aktywista spędził w izolacji trzy tygodnie.
Michał Sz. - "Margot" - podejrzany jest o udział w zbiegowisku, zaatakowanie działacza fundacji pro-life oraz niszczenie mienia należącego do fundacji. Chodzi o zdarzenia z 27 czerwca tego roku. Czyn zagrożony jest karą do 5 lat pozbawienia wolności.
ZOBACZ: Margot pierwszy raz zabiera głos. "Koledzy z więzienia mają wiadomość dla Ziobry"
Najpierw, w połowie lipca sąd zastosowano policyjny dozór i poręczenie w kwocie 7 tys. zł. Następnie 7 sierpnia są uwzględnił wniosek o tymczasowy areszt, decydując o dwumiesięcznej izolacji. Ta decyzja wywołał protesty w Warszawie, podczas których policja zatrzymała 48 osób.
Obrońcy aktywisty złożyli zażalenie na decyzję o areszcie i w piątek 28 sierpnia Sąd Okręgowy w Warszawie, rozpatrując sprawę w trzyosobowym składzie, uchylił areszt.