Zatrzymano dostawę 13 ton produktów z ludzkich włosów. Mogą pochodzić z chińskich obozów pracy

Świat
Zatrzymano dostawę 13 ton produktów z ludzkich włosów. Mogą pochodzić z chińskich obozów pracy
Zdjęcie ilustracyjne, fot. Piqsels
Już po raz drugi w tym roku wydano rzadkie postanowienie o zatrzymaniu dostaw produktów z Chin.

Amerykańskie władze federalne zajęły dostawę produktów wykonanych z ludzkich włosów, które prawdopodobnie zostały zabrane muzułmanom w obozach pracy w chińskiej prowincji Xinjiang - donosi "Guardian". Urzędnicy znaleźli w przesyłce 13 ton produktów o łącznej wartości szacowanej na 800 tys. dolarów.

- Produkcja takich towarów stanowi bardzo poważne naruszenie praw człowieka, a nakaz zatrzymania ma na celu przesłanie jasnej i bezpośredniej wiadomości wszystkim podmiotom starającym się prowadzić interesy ze Stanami Zjednoczonymi, że nielegalne i nieludzkie praktyki nie będą tolerowane - powiedziała Brenda Smith, zastępca komisarza wykonawczego biura handlowego CBP (Customs and Border Protection).

 

ZOBACZ: Konflikt Chiny-Hongkong. Kontrowersyjne prawo wchodzi w życie

 

Po raz drugi w tym roku CBP wydało rzadkie postanowienie o zatrzymaniu dostaw produktów z Chin.

 

"Myślcie czego używacie"

 

Rushan Abbas, amerykańska aktywistka ujgurska, której siostra zaginęła w Chinach prawie dwa lata temu i uważa się, że jest zamknięta w obozie dla więźniów powiedziała, że ​​kobiety używające produktów do włosów powinny pomyśleć o tym, kto je produkuje.

 

- To dla nas takie bolesne - przekonywała. - Chcę, aby ludzie myśleli o niewoli, której doświadczają inni - dodała. 

 

ZOBACZ: Trump prosił prezydenta Chin o pomoc w kampanii wyborczej? Tak twierdzi jego były doradca

 

Eksporterzy znajdują się w chińskim regionie Xinjiang na dalekim zachodzie, gdzie w ciągu ostatnich czterech lat rząd zatrzymał około 1 miliona etnicznych mniejszości tureckich.

 

Więźniowie przetrzymywani są w obozach dla internowanych i więzieniach, gdzie poddani są ideologicznej dyscyplinie, zmuszeni do potępienia swojej religii i języka oraz wykorzystywani fizycznie. Chiny od dawna podejrzewają, że Ujgurowie, w większości muzułmańscy, żywią tendencje separatystyczne ze względu na ich odrębną kulturę, język i religię.

 

Zmuszane do sterylizacji i antykoncepcji

 

Opublikowane w poniedziałek śledztwo agencji AP dowodzi, że za pomocą zmuszania kobiet do sterylizacji i antykoncepcji chińskie władze prowadzą depopulacyjną politykę wobec ujgurskiej mniejszości w Sinciangu. Eksperci mówią o "demograficznym ludobójstwie".

 

Jak pisze Associated Press, Chiny "regularnie poddają setki tysiące kobiet należących do mniejszości testom ciążowym, zmuszają je do zakładania antykoncepcyjnych wkładek domacicznych, sterylizacji oraz aborcji". Równocześnie władze zachęcają etnicznych Chińczyków (Hanów) do prokreacji i osiedlania się w zachodniej prowincji Sinciang, gdzie mieszka większość Ujgurów.

 

ZOBACZ: Prezydent Donald Trump zbanowany na Twitchu i Reddicie. O co w tym chodzi?

 

Raport agencji oparty jest na wywiadach z ujgurskimi kobietami, byłymi więźniami i nadzorcami obozów, do których trafiają Ujgurzy, oraz na państwowych statystykach. Według AP posiadanie zbyt wielu dzieci jest jednym z głównych powodów wysyłania Ujgurów i innych muzułmańskich mniejszości do obozów, które Pekin określa mianem reedukacyjnych. "Policja przeprowadza naloty na domy (Ujgurów - red.), szukając ukrywanych dzieci" - donosi AP.

 

60-procentowy spadek urodzeń

 

Statystyki dowodzą, że polityka przynosi efekty, bo w zamieszkiwanych w większości przez Ujgurów regionach Hotan i Kaszgar współczynnik urodzin zmniejszył się o ponad 60 proc. w latach 2015-2018. W całym Sinciangu tylko w ubiegłym roku współczynnik zmniejszył się o prawie 24 proc., wobec spadku o 4,2 proc. w całym kraju.

 

Podobnie o ile liczba sterylizacji w Chinach systematycznie spada, w Sinciangu dramatycznie wzrosła.

 

Chińskie władze nie odniosły się do doniesień AP, jednak agencja zauważa, że w przeszłości oficjele tłumaczyli swoje działania chęcią zrównania polityk rodzinnych wobec wszystkich Chińczyków. Przez lata mniejszości takie jak Ujgurzy były wyjęte spod ograniczeń polityki jednego dziecka, a obecnie - tak jak reszta obywateli Chin - mogą posiadać dwójkę lub trójkę dzieci, w zależności od tego, czy mieszkają w mieście czy na wsi. Jednak etnicznie chińskie kobiety nie są poddawane przymusowym aborcjom, sterylizacjom ani zmuszane do antykoncepcji.

 

Zwalczanie terroryzmu?

 

Innym uzasadnieniem szerszej drakońskiej polityki Pekinu wobec Ujgurów i innych mniejszości jest zwalczanie terroryzmu. Poza działaniami depopulacyjnymi są oni objęci programem masowej inwigilacji, indoktrynacji oraz pracy przymusowej. Według socjologów z państwowych chińskich ośrodków, rosnąca ludność muzułmańska sprzyjała radykalizacji i islamskiemu terroryzmowi, który zdaniem Pekinu odpowiada za serię zamachów w prowincji.

 

Jednak część zachodnich ekspertów uważa, że polityka Pekinu jest w istocie formą ludobójstwa. - To ludobójstwo, koniec, kropka. Nie chodzi tu o natychmiastowe, szokujący, prowadzący do masowych zabójstw typ ludobójstwa, ale ludobójstwo powolne, bolesne i pełzające - oceniła Joanne Smith Finley z brytyjskiego Uniwersytetu w Newcastle. 

msl/grz/ theguardian.co.uk, PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie