Od lat próbuje odzyskać pieniądze od córki. Komornik bezradny

Polska
Od lat próbuje odzyskać pieniądze od córki. Komornik bezradny
Polsat News

Po śmierci męża pani Krystyna musiał sprzedać mieszkanie w Warszawie i z dorosłą już córką przeprowadziła się do Grójca. Za pieniądze ze sprzedaży kupiły nowe lokum. Pani Krystyna miała zagwarantowaną służebność, ale w akcie notarialnym jedyną właścicielką była jej córka. Po sprzedaży mieszkania, pani Krystyna miała otrzymać 105 tys. zł za zrzeknięcie się służebności. Materiał "Interwencji".

Pani Krystyna Zawistowska ma 62 lata, mieszka w Grójcu. Żyje skromnie, ma 650 zł zasiłku, mieszkanie komunalne dostała od miasta.

 

- Byłam w schronisku pięć lat i schronisko zostało zamknięte. Nie miałam gdzie się podziać. Razem z opieką społeczną napisaliśmy o mieszkanie do zakładu komunalnego. Teraz mieszkam tu od roku, sama - mówi pani Krystyna.

 

Zagwarantowała sobie dożywotnią służebność

 

Jeszcze kilka lat temu życie pani Krystyny wyglądało inaczej. Po śmierci męża w 2007 roku sprzedała mieszkanie w Warszawie i razem z dorosłą już córką przeprowadziła się do Grójca. Z aktu notarialnego wynika, że mieszkanie kupione w Grójcu zostało zapisane na córkę. Pani Krystyna w dokumencie zagwarantowała sobie dożywotnią służebność.

 

ZOBACZ: Twierdzą, że 86-latka zużyła gaz za 21 tys. zł

 

- Kupiłyśmy to mieszkanie za wspólne pieniądze. Chciałam zrobić tak, jak w Warszawie, by było pół na pół. Przekonała mnie, że nie ma co chodzić po sądach i napisałam, że to ona kupuje. Tym samym wymówiłam sobie dożywocie - tłumaczy pani Krystyna.

 

W 2014 roku Wioleta S. wraz z mężem wyprowadziła się do swojej teściowej. Pani Krystyna za 105 tysięcy złotych, które miała otrzymać za zrzeczenie się służebności, chciała kupić kawalerkę. Ale po tym, jak podpisała dokumenty, dostała jedynie 5 tysięcy złotych. Reszta miała być później. I mimo że w sądzie wygrała już w dwóch instancjach, pieniędzy nie zobaczyła do dziś.

 

WIDEO: Materiał reporterów "Interwencji"

  

 

Córka: całe życie mi zniszczyła. Proszę mi wyjść

 

Chcieliśmy porozmawiać z Wioletą S., córką pani Krystyny. Kobieta zaprosiła nas na teren swojej posesji.

 

- Dzień dobry pani Wioleto, Kuba Hnat z Polsatu.

- Proszę, zapraszam. Ja jestem nieprzygotowana w ogóle.

- Pani mama do nas napisała.

- Jak to?

- Napisała, że państwo się nie rozliczyliście z nią za sprzedaż mieszkania. Chodzi o 100 tysięcy złotych, co pani na to?

- Może poczekamy na męża? Z mężem byśmy porozmawiali.

- Możemy poczekać. O której będzie?

- Nie wiem, muszę zadzwonić.

 

Po rozmowie z mężem, pani Wioleta S. zmieniła zdanie. Odmówiła dalszej rozmowy, groziła wezwaniem policji. Opowiadając o swojej matce, używała zwrotu "ta pani".

 

- Pani mama bardzo biednie żyje.

- Ja też biednie żyłam i jej to nie obchodziło. Proszę mi wyjść.

- Nie szkoda jej pani?

- A jej szkoda było mnie niszczyć? Całe życie mi zniszczyła. Proszę mi wyjść.

 

Komornik próbuje odzyskać pieniądze od trzech lat

 

- Kiedy byliśmy w sądzie, to ona wtedy powiedziała, że oni mi nie dadzą złotówki. Dopiero na święta w grudniu dwieście złotych, to chyba z litości, wpłaciła - wspomina pani Krystyna.

 

ZOBACZ: Kłótnia dwóch rodzin trwa od 10 lat. Poszło o poszerzenie drogi

 

Od 2017 roku komornik próbuje odzyskać pieniądze, które według sądu, należą się pani Krystynie. I mimo podejmowanych prób egzekucji długu, prowadzonych na koszt kobiety wycenach nieruchomości i gruntów, udało się odzyskać jedynie 13 tysięcy zł.

 

- Sprawa jest u mnie, jak najbardziej ją znam. Uważam, że tutaj to strona jedna działa ewidentnie na szkodę drugiej strony, żeby nie doprowadzić do zaspokojenia - mówi nam komornik zajmujący się egzekucją długu.

grz/ "Interwencja"
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie