Alarmy bombowe podczas zeszłorocznych matur. Wiadomo, kto za tym stoi
Za fałszywymi alarmami bombowymi podczas ubiegłorocznych matur stoją rosyjskie specsłużby - poinformowało radio RMF FM, powołując się na ustalenia polskich śledczych, którzy badają tę sprawę. W zeszłym roku maile z informacjami o bombach dotarły do prawie 700 szkół w całym kraju.
Podczas zeszłorocznych matur część szkół zgłaszała, że drogą mailową otrzymały informacje o podłożeniu ładunku wybuchowego. Niektóre egzaminy rozpoczęły się przez to z opóźnieniem. Wszystkie alarmy okazały się fałszywe. Policja podjęła wówczas akcję nocnego patrolowania szkół, by mieć pewność, że w placówkach nie zostaną podłożone ładunki, a egzaminy będą mogły przebiegać bez zakłóceń.
Konta rosyjskiego wywiadu
Według pierwszoplanowych ustaleń polskich śledczych to rosyjskie służby mają stać za fałszywymi informacjami o bombach, na co mają wskazywać szczegółowe analizy połączeń internetowych. Doprowadziły one do serwerów, które znajdują się w Sankt Petersburgu - informuje rozgłośnia.
Serwery te miały być już wcześniej wykorzystywane "do rozsyłania różnych treści, które miały wywołać zamieszanie w różnych częściach świata".
Autorami akcji mają być osoby, które logowały się na kontach wykorzystywanych przez rosyjski wywiad wojskowy.
ZOBACZ: Sellin: nie wierzę, żeby nauczyciele mogli stać za alarmami bombowymi w szkołach
Komunikaty - w kilku wersjach - z fałszywymi alarmami miały pojawiać się na kontach wykorzystywanych przez rosyjskie służby. Moderatorzy mieli namawiać, aby internauci wysyłali te komunikaty do szkół, w których miały być przeprowadzane matury.
"Resztę wykonali już nieświadomi, że działają dla Rosjan internauci, którzy zainspirowani rozsyłali fałszywe informacje. Część alarmów wysyłanych było też z automatycznych kont" - ustaliło radio RMF FM.
Odwracanie uwagi
W rozmowie z rozgłośnią były szef Agencji Wywiadu Grzegorz Małecki wyjaśnia, że takie ataki to testowanie polskich systemów cyberobrony, a ten z zeszłorocznymi maturami "wygląda na element działań hybrydowych Rosji przeciwko Polsce".
- Dzięki temu testuje się nasze zdolności i identyfikuje się procedury reagowania, sprawność tych struktur, a przede wszystkim dojrzałość całego systemu - powiedział.
Ekspert stwierdził, że specsłużby wykorzystują takie działania "do odwracania uwagi od operacji prowadzonych w zupełnie innych obszarach".
Dodał, że takie ataki to element działań hybrydowych. - Ich istotą jest to, że one są realizowane poniżej progu wojny, progu konfliktu zbrojnego, w związku z tym nie możemy tego traktować w kategoriach agresji na państwo - powiedział Małecki.
Zorganizowana akcja, a nie "głupie wybryki"
Minister cyfryzacji Marek Zagórski już w maju ubiegłego roku mówił, że alarmy bombowe mają znamiona zorganizowanej akcji, a nie "głupich wybryków, które ktoś zgłasza". - Skala tego jest dosyć duża, widać, że to trwa. Musimy to traktować bardzo poważnie - zarówno sam fakt takiego zgłoszenia, ale również to, że takie zjawisko wystąpiło - podkreślił.
ZOBACZ: Alarmy bombowe w 122 szkołach w dniu matur. CBŚP: "Próba paraliżu egzaminów maturalnych"
- My codziennie jesteśmy poddawani atakom - mówił wówczas minister cyfryzacji. Patrząc na mapę - dodał - ataki kierowane są zarówno ze Wschodu, jak i Zachodu. - To nic dla nas specjalnego - mówił.
Z kolei ówczesny minister MSWiA Joahim Brudziński informował, że polska policja wiedziała o zagrożeniu od początku maja.
Czytaj więcej