Podwyższenie progu zdawalności. Jaka może być tegoroczna matura?
Podwyższenie progu zdawalności podczas egzaminu dojrzałości bez poprawy jakości nauczania jeszcze bardziej nakręci rynek płatnych korepetycji - wskazuje piątkowa "Rzeczpospolita".
W artykule podano, że "od 2023 r., by zdać maturę, trzeba będzie zaliczyć przedmiot na poziomie rozszerzonym na co najmniej 30 proc.". "Dziś takiego progu nie ma. Wystarczy, że maturzysta podejdzie do egzaminu i jest on zdany. Na zmianę zasad ocen załapią się pierwsi absolwenci nowej podstawówki – ci, którzy naukę w liceum rozpoczęli po ósmej klasie" - napisano w "Rz".
Jak dodano, "modyfikację systemu oceniania zapowiedział podczas posiedzenia sejmowej Komisji Edukacji szef Centralnej Komisji Egzaminacyjnej Marcin Smolik".
"Szkodliwe dla polskiej oświaty"
Wskazano, że jest to "odpowiedź na zarzuty podnoszone przez Najwyższą Izbę Kontroli w 2014 r. i 2019 r.". "Izba, oceniając system egzaminów zewnętrznych, zwróciła uwagę, że utrzymywanie 30-proc. progu zdawalności przedmiotów na poziomie podstawowym jest »szkodliwe dla polskiej oświaty i demotywujące dla uczniów«" - przypomniano.
"Ale i tak dla wielu absolwentów szkół średnich jest on nie do przeskoczenia. W 2019 r. matury nie zdała co trzecia osoba. Średnia z języka polskiego wynosiła 52 proc., z matematyki – 58 proc." - podano w tekście.
ZOBACZ: Alarmy bombowe w 122 szkołach w dniu matur. CBŚP: "Próba paraliżu egzaminów maturalnych"
"Rz" przypomina, że "o konieczności podniesienia maturalnego progu mówiło się od dawna". "Sugerowano nawet, by ustalić go na poziomie 50 proc. Tłumaczono, że przy obecnych regulacjach łatwo uzyskać przepustkę na studia nawet bardzo słabym uczniom, którzy zapisując się następnie do słabych szkół wyższych, otrzymywali dyplom, który z formalnego punktu widzenia znaczył tyle samo, co dyplom uzyskany przez absolwentów renomowanych uczelni" - podkreślono.
Skutek przestarzałego systemu nauczania
Zauważono, że "problem jednak w tym, że niskie wyniki maturzystów to często skutek przestarzałego systemu nauczania oraz kiepskiej kadry". "Od lat w szkołach, z uwagi na niskie wynagrodzenia (przede wszystkim dla najmłodszych nauczycieli), ma miejsce negatywna selekcja do zawodu. Obok pasjonatów trafiają do nich ci, którzy nie są w stanie znaleźć dla siebie lepiej płatnej pracy. Słabi nauczyciele nie przygotują dobrze do matury" - napisano.
Oceniono, że "dzieci z zamożniejszych rodzin będą uzupełniać wiedzę na płatnych korepetycjach", a "możliwe, że dzieci biedniejsze w ogóle nie uzyskają maturalnego świadectwa".
Czytaj więcej