Europosłowie chcą wprowadzenia zasady "unijne pieniądze za praworządność"

Polska
Europosłowie chcą wprowadzenia zasady "unijne pieniądze za praworządność"
PAP/EPA/PATRICK SEEGER
- Środki z podatków Europejczyków mogą być wydawane tylko z zachowaniem zasad prawa - twierdzi szef największej frakcji w PE

Parlament Europejski nie zgodzi się na zbyt mały budżet UE na kolejne siedem lat - grozili eurodeputowani w środę podczas debaty w Strasburgu przed przyszłotygodniowym szczytem w tej sprawie. Apelowali przy tym o powiązanie dostępu do funduszy z praworządnością.

Europosłowie nie kryli rozgoryczenia, że na sesję plenarną nie przyjechał szef Rady europejskiej Charles Michel, który odgrywa obecnie kluczową rolę w negocjacjach między państwami członkowskimi.

 

- Chcielibyśmy, żeby pan Michel znalazł się tu dzisiaj. Może nie ma wiele do powiedzenia, ale jest dużo rzeczy, które powinien usłyszeć - mówiła szefowa grupy Socjalistów i Demokratów w PE Iratxe Garcia Perez.

 

Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen ostrzegała, że jeśli nowe wieloletnie ramy finansowe nie zostaną przyjęte na czas, to UE nie będzie w stanie sfinansować w przyszłym roku nowych priorytetów.

 

ZOBACZ: Ostra kłótnia Sikorskiego z Szydło. Padły słowa o seicento i zarzut kłamstwa

 

- Słusznie, że są państwa, które bronią polityki spójności, a także takie, które bronią Wspólnej Polityki Rolnej - mówiła, dodając jednak, że takiego poświęcenia potrzeba też, jeśli chodzi o obronę nowych priorytetów UE.

 

- W dniu, w którym uzgodnimy budżet, wszyscy nagle zwrócą się do PE, do KE i zapytają, a co z Horyzontem Europa, co z Erasmusem, co z funduszem na migrację, co z obronnością, cyfryzacją, co z infrastrukturą? Dlatego musimy zadbać o to, żeby te nowe priorytety były traktowane z uwagą, na którą zasługują - mówiła von der Leyen.

 

Niezależny wymiar sprawiedliwości, wolne media

 

Szef frakcji Europejskiej Partii Ludowej Manfred Weber podkreślał, że trzeba bronić poziomu wydatków, ale jednocześnie krytycznie spojrzeć na realizowane polityki. Opowiedział się przy tym za wprowadzeniem ograniczeń w dostępie do środków dla pojedynczych podmiotów. - Chcemy stworzyć coś w rodzaju ustawy przeciwdziałającej oligarchii, żeby wszystkie pieniądze nie trafiały do nielicznych rąk - tłumaczył niemiecki eurodeputowany.

 

Apelował jednocześnie o zakończenie debaty między płatnikami netto a beneficjentami netto. Jak przekonywał, środki na ochronę granic europejskich czy pomoc Afryce nie wrócą do Niemiec, Francji, Austrii czy Holandii, ale państwa te będą miały realną korzyść z tych działań.

 

Weber opowiedział się też za wprowadzeniem zasady "pieniądze za praworządność". - Środki z podatków Europejczyków mogą być wydawane tylko z zachowaniem zasad prawa. Niezależny wymiar sprawiedliwości, wolne media - to jest najlepsza gwarancja, że środki będą wydawane odpowiednio - oświadczył.

 

Za podobnym podejściem powiedział się przewodniczący grupy Odnowić Europę Dacian Ciolos. Musimy dysponować mechanizmem, który będzie chronił środki europejskie, gdy wartości europejskie są zagrożone. Nie pójdziemy na żaden kompromis w sprawie praworządności - powiedział były premier Rumunii.

 

Jak zaznaczył, UE potrzebuje więcej środków po brexicie i kryzysach, które przeszła w ostatnich latach. - Parlament Europejski nie może przyjąć kompromisu, który będzie zmniejszać wiarygodność Europy i nie będzie pokazywać obywatelom, że jesteśmy zdolni do działania - oświadczył.

 

ZOBACZ: Budka: nie ma autorytetu, według którego rząd PiS działa zgodnie z konstytucją

 

"PE nie zawsze zgadza się na to, co zaproponuje Rada"

 

Groźba odrzucenia niedostatecznie ambitnego budżetu na lata 2021-2027 popłynęła też z innych grup politycznych. - Parlament decyduje na równi z Radą. Nie ustąpimy pod presją czasu, bo przyszłość UE jest w naszych rękach i to jest największa odpowiedzialność, która spoczywa obecnie na naszych barkach - powiedziała szefowa Socjalistów i Demokratów.

 

Rada musi zrozumieć, że PE ma swój głos - wtórował jej współprzewodniczący Zielonych Philippe Lamberts. Jak zaznaczył, jeśli propozycja budżetowa po szczycie nie będzie odpowiadać kryteriom wyznaczonym przez eurodeputowanych, powinni oni "pójść na ostry konflikt". - PE nie jest instytucją, która zawsze zgadza się na to, co zaproponuje Rada - zaznaczył.

 

W swoim przemówieniu on również poruszył kwestię powiązania dostępu do funduszy z poszanowaniem zasad rządów prawa. - Jesteśmy unią wartości, a dopiero potem unią walutową i gospodarczą. Nie może być tak, że ktoś korzysta gospodarczo i finansowo na przynależności do UE, jeśli nie gra w tę grę, przestrzegając wartości - powiedział polityk.

 

Nadzwyczajny budżet w sprawie wieloletnich ram finansowych zaplanowany jest na 20 lutego. Jeśli szefowie państw i rządów dojdą na nim do porozumienia, budżet trafi pod głosowanie Parlamentu Europejskiego.

 

"Bardzo zaawansowane i intensywne rozmowy"

 

Kwestia powiązania unijnych funduszy z praworządnością pojawia się w unijnych kuluarach od miesięcy. Wysoki rangą urzędnik Koalicji Europejskiej w rozmowie z korespondentką Polsat News w Strasburgu Dorotą Bawołek przyznał, że "odbywają się bardzo zaawansowane i intensywne rozmowy w kręgu Przyjaciół Spójności. Podobne działania podejmują też obrońcy funduszy rolnych. Za to w UE brakuje krajów, które stałaby się adwokatami i obrońcami unijnych pieniędzy na nowe cele: politykę migracyjną, klimat, obronność, co niepokoi Komisję Europejską". 

 

Komisja Europejska uważa również, że "własne źródła dochodów w budżecie UE, takie jak opodatkowanie plastiku i śladu węglowego zagranicznych firm handlujących swoimi towarami w UE są niezbędne, by zaakceptował go Parlament Europejski". O takich źródłach własnego dochodu rozmawiał z Ursulą Von Der Leyen i Charles Michelem w Brukseli Premier Morawiecki, w czasie jego wizyty poświęconej negocjacjom nowej perspektywy finansowej UE na kolejne 7 lat. 
zdr/ PAP, Polsat News
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie