Rodzice chcieli zabić 4-tygodniową Luizę? "Pływające oczka, zasinienia na twarzy"
Prokuratura postawiła zarzut fizycznego znęcania się i usiłowania ewentualnego pozbawienia życia rodzicom 4-tygodniowej Luizy. Dziecko w ciężkim stanie trafiło w środę do szpitala. Przywieźli je rodzice, tłumacząc, że wypadło z fotelika. Lekarze nie dali wiary tym wyjaśnieniom i zawiadomili służby. Reporter Polsat News ustalił szczegóły zdarzenia.
Luiza jest w ciężkim stanie i opiekują się nią lekarze na OIOM-ie w gdańskim szpitalu. Trafiła tam z placówki w Malborku, do której rodzice przywieźli ją w środę wieczorem.
20-letnia matka, Klaudia F., i 21-letni ojciec, Marcin G., tłumaczyli lekarzom, że dziecko wypadło z fotelika. W szpitalu nie uwierzono w te wyjaśnienia i zawiadomiono służby.
"Miała zasinienia na twarzy, pływające oczka"
- Na izbie przyjęć lekarka dyżurna oceniła stan dziecka na ciężki. Było mało reaktywne, miało zasinienia na twarzy, pływające oczka i obrzękniętą prawą rączkę. Uznała, że mogło paść ofiarą przemocy - mówiła Polsat News Danuta Stanek-Gutowska, ordynator oddziału dziecięcego szpitala w Malborku. To nie były jedyne urazy.
ZOBACZ: Seria potrąceń w Warszawie. Dzieci trafiły do szpitali
WIDEO: Luiza jest w ciężkim stanie i opiekują się nią lekarze na OIOM-ie w gdańskim szpitalu
W środę śledczy zdecydowali o ich zatrzymaniu, do którego doszło na dworcu kolejowym w Malborku. Klaudia F. i Marcin G. na widok policjantów próbowali uciekać, ale nie stawiali oporu podczas zatrzymania.
- Rodzice usłyszeli zarzuty fizycznego znęcania się i usiłowania ewentualnego pozbawienia życia dziecka - poinformowała Grażyna Wawryniuk, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
"Stan ciężki, ale stabilny"
Rodzicom grozi dożywocie. Wiele zależy od stanu zdrowia 4-tygodniowej dziewczynki. Od środy jej stan się nie polepszył, ale też nie pogorszył. - To dobra informacja. Stan jest ciężki, ale stabilny - mówi Katarzyna Brożek, rzecznik prasowy spółki Copernicus w Gdańsku.
Jak dowiedział się Polsat News, w miejscu zamieszkania rodziny w Malborku nigdy nie było interwencji ani zgłoszeń od sąsiadów. Para nie była wcześniej znana policji, nie korzystała ze świadczeń pomocy społecznej. Nie złożyła też wniosku o świadczenie 500+.
Czytaj więcej