Lekarze uratowali noworodka poparzonego w wybuchu biokominka. Podali, kiedy wyjdzie ze szpitala

Polska
Lekarze uratowali noworodka poparzonego w wybuchu biokominka. Podali, kiedy wyjdzie ze szpitala
Do wypadku doszło 25 grudnia ub. roku w Poznaniu. 29-letnia kobieta uzupełniała w biokominku paliwo, które gwałtownie się zapaliło.

Lekarze z Wielkopolskiego Centrum Leczenia Oparzeń w Ostrowie Wlkp. zakończyli szpitalne leczenie pięciotygodniowego chłopca z Poznania, który doznał oparzeń w wybuchu biokominka. Chłopiec z siostrą i matką opuszczą ostrowski szpital w sobotę.

- Dziecko jest w bardzo dobrym stanie, ale nie łudźmy się, skutki choroby poparzeniowej będą towarzyszyły chłopcu przez wiele tygodni, a nawet miesięcy – powiedział w piątek na konferencji prasowej kierownik oddziału chirurgii i traumatologii dziecięcej z pododdziałem leczenia oparzeń w Ostrowie Wielkopolskim dr n.med. Witold Miaśkiewicz.

 

W celu prowadzenia ciągłej opieki nad dzieckiem – jak poinformował Miaśkiewicz - chłopiec będzie objęty programem przewlekłej terapii zwalczania tzw. hipermetabolizmu, związanego z przebytym ciężkim oparzeniem.

 

ZOBACZ: Twarz dziewczynki przypomina maskę Batmana. Lekarze z Rosji podjęli się jej leczenia

 

"To jeszcze długi proces"

 

Noworodek pozostanie cały czas pod opieką ostrowskich lekarzy, ale na co dzień będzie już leczony w Poznaniu, skąd pochodzi. - Mamy stały kontakt z lekarzami z Poznania. To jeszcze długi proces - powiedział dr Miaśkiewicz.

 

Do wypadku doszło 25 grudnia ub. roku w Poznaniu. 29-letnia kobieta uzupełniała w biokominku paliwo, które gwałtownie się zapaliło. W zdarzeniu ucierpiała matka i dwoje jej dzieci: dwutygodniowy wówczas chłopiec i trzyletnia dziewczynka. Cała trójka trafiła do szpitala. Lekarze z Poznania zdecydowali o przewiezieniu noworodka do Wielkopolskiego Centrum Leczenia Oparzeń w Ostrowie Wlkp. Tam też trafiły matka i siostra chłopca, których stan określono jako "dobry, nie zagrażający życiu".

 

ZOBACZ: Podczas porodu lekarze złamali dziecku nogę

 

Poparzone 25 procent powierzchni ciała

 

Dziecko – jak informował po zdarzeniu kierownik oddziału anestezjologii i intensywnej terapii dla dzieci w Ostrowie Wlkp. Krzysztof Grala - ma poparzone około 25 procent powierzchni ciała, głównie głowę i ręce.

 

Wprowadzono je w stan śpiączki farmakologicznej, ze względu na podjęcie "intensywnego leczenia wstrząsu pooparzeniowego". Chłopiec przeszedł też zabiegi chirurgiczne przeszczepu skóry, co miało pomóc w zmniejszeniu obrzęku po poparzeniach.

 

W sobotę matka z dziećmi wraca do Poznania.

msl/ PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie