Przejął kredyt po synu. Walczy, by jego wnuki nie trafiły do domu dziecka

Polska
Przejął kredyt po synu. Walczy, by jego wnuki nie trafiły do domu dziecka
"Interwencja"
Chłopcy obawiają się, że z powodu długu po ojcu trafią do domu dziecka.

71-letni pan Ryszard po śmierci syna walczy o opiekę nad trzema wnukami. Mieszka z nimi w wyremontowanym domu, który przejął wraz z kredytem zaciągniętym przez syna. Dziadek chciałby zostać rodzicem zastępczym dla dzieci, ale sąd zgodził się na razie tylko na opiekę tymczasową. W pomoc panu Ryszardowi zaangażowała się lokalna społeczność. Sprawą zajęła się też ekipa "Interwencji".

Ryszard Mucha mieszka we wsi Pałecznica na Lubelszczyźnie. Przez kilka lat pomagał synowi opiekować się jego dziećmi. Gdy we wrześniu ubiegłego roku 41-letni syn Paweł nagle zmarł na guza mózgu, starszy mężczyzna zaopiekował się wnukami. Teraz dziadek robi wszystko, by być dla nich rodziną zastępczą.

 

ZOBACZ: Horror w Rodzinnym Domu Dziecka. Miał ją molestować ojciec zastępczy

 

- Brakuje taty. Jak tak patrzę na dziadka, to czasem przypomina mi tatę. Jakbym go widział przed sobą – opowiada "Interwencji" 14-letni Kacper.

 

Wideo: pan Ryszard walczy, by jego wnuki nie trafiły do domu dziecka 

  

 

Matkę pozbawiono praw rodzicielskich

 

6 lat temu syn pana Ryszarda na kredyt kupił i wyremontował stary dom w Pałecznicy. Zamieszkał w nim razem z dziećmi. Wprowadził się do nich także pan Ryszard. Matka chłopców została pozbawiona praw rodzicielskich i nie utrzymywała z rodziną kontaktu. Po śmierci pana Pawła, pod opieką dziadka zostali: 14-letni Kacper, 15-letni Marcin i 18-letni Przemek. 


- Zajmowałem się kuchnią. Trzeba było nakarmić, uprać. I tak było. Ja się zajmowałem domem – wspomina pan Ryszard.

 

ZOBACZ: Zostawiła niemowlę w sądzie; wcześniej zrzekła się praw rodzicielskich

 

We wrześniu – po śmierci pana Pawła – rodzina została z 200-tysięcznym kredytem na dom. Chłopcy obawiają się, że z powodu długu po ojcu trafią do domu dziecka. Dlatego pan Ryszard wystąpił do sądu z prośbą o ustanowienie go rodziną zastępczą dla wnuków. Sąd zgodził się, ale na opiekę tymczasową.

 

"Bank zabierze i gdzie oni wrócą?"

 

- Chcemy być z dziadziem, jest fajny. Mam gdzie wrócić, mamy swoje pokoje i siebie – mówi "Interwencji" 15-letni Marcin.

- Tu każdy ma swój pokój. Pójdą do domu dziecka, bank to zabierze i gdzie wrócą? – pyta pan Ryszard.

- Nie wyobrażam sobie innego scenariusza niż ten, by pan Ryszard został prawnym opiekunem chłopców – tłumaczy Iwona Cholewa, kierownik Ośrodka Pomocy Społecznej w Niedźwiadzie.

 

Z pomocą rodzinie przyszli najpierw sąsiedzi i urzędnicy, a potem mieszkańcy całej gminy. Udało się zebrać blisko 30 tysięcy złotych. Ponadto sąsiedzi pana Ryszarda utworzyli w internecie zbiórkę pieniędzy. Liczą, że uda się zebrać 200 tysięcy złotych i spłacić kredyt na dom, by rodzinie już nic nie zagrażało.

 

ZOBACZ: Polskie dzieci będą lepiej chronione. Sejm uchwalił ustawę o uprowadzeniach rodzicielskich za granicę

 

"Społeczność pomogła"

 

- Wszystkim bardzo zależy, by rodzina pozostała w dotychczasowym środowisku bez kłopotów finansowych – zapewnia Iwona Cholewa, kierownik Ośrodka Pomocy Społecznej w Niedźwiadzie.

 

- Kredyt spłacam. To jest prawie 900 zł miesięcznie. Dużo tutaj społeczność pomogła. Boję się przyszłości, bo nie wiem, jak to będzie. Mam nadzieję, że sobie poradzę – przyznaje pan Ryszard.

 

W lutym przed sądem w Lubartowie odbędzie się kolejne posiedzenie. Pan Ryszard liczy, że to będzie już ostatnie i że sąd w końcu przyzna mu pełne prawa rodzicielskie. Wtedy będzie mógł z wnukami rozpocząć nowe, spokojne życie.

 

- Najlepiej, żebyśmy tu zostali i mieli normalną rodzinę. Wszystko okaże się, ale jestem dobrej myśli – podsumowuje 15-letni Kacper.

msl/luq/ "Interwencja"
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie