Pijany szop pracz na bożonarodzeniowym jarmarku. Zwierzę zastrzelono

Świat
Pijany szop pracz na bożonarodzeniowym jarmarku. Zwierzę zastrzelono
Pixabay/Alexas_Fotos
Szop pracz wzbudził spore zainteresowanie na świątecznym jarmarku

Szopa pracza, który ledwie trzymał się na nogach, można było spotkać na świątecznym jarmarku w Erfurcie. Niemieckie media spekulują, że być może zwierzę wypiło za dużo grzanego wina. Rzecznik miejscowej policji powiedział, że rzeczywiście szop na jarmarku pojawił się "pod wpływem alkoholu".

W sobotę odwiedzający świąteczny jarmark w Erfurcie mogli spotkać szopa, który chwiał się na nogach. 

 

Robili zdjęcia i filmy

 

Zwierzę wzbudziło spore zainteresowanie, a przechodnie nakręcali filmy i robili mu zdjęcia. Leżącego szopa znalazł pracownik ochrony jarmarku. Zwierzę zostało przekazane straży pożarnej.

 

ZOBACZ: Pożar na świątecznym jarmarku w Warszawie

 

Rzecznik policji powiedział agencji DPA, że szop był "oczywiście pod wpływem alkoholu". 

 

Zwierzą zastrzelono

 

Pierwsze doniesienia mediów mówiły o tym, że szop pracz trafił do schroniska w mieście. MDR Thuringia powołując się na rzecznika schroniska donosi, że zwierzaka zabrał miejski łowca, a później zastrzelił.

 

ZOBACZ: Szop pracz włamał się do szkolnego automatu ze słodyczami i utknął w nim

 

- Szop pracz znajduje sie na unijnej liście gatunków inwazyjnych. Zgodnie z rozporządzeniem UE jego rozprzestrzenianie się powinno być ograniczone. Stąd odstrzał - oznajmił w poniedziałek rzecznik władz Erfurtu Daniel Baumbach. 

 

- Szopy pracze stanowią zagrożenie dla rodzimych gatunków węży, czy ptaków. Mogą też przenosić niebezpieczne choroby - tłumaczył.

 

Po tym, jak wiadomość o odstrzale trafiła do mediów, strażacy w Erfurice odbierali telefony z wyzwiskami. Również w mediach społecznościowych toczyły się ostre dyskusje.

 

"Prawdziwa plaga"

 

Niemieccy ekolodzy tymczasem od dawna opowiadają się za stanowczym ograniczeniem populacji szopa pracza - również przez myśliwych.

 

Zdają sobie jednocześnie sprawę, że "jest to syzyfowa praca" - jak mówi rzecznik Związku Ochrony Przyrody (NABU) Juergen Ehrhardt.

 

Na wschodzie Niemiec i w Hesji szopy pracze stały się prawdziwą plagą. Nie mają one tam naturalnych wrogów i nie są wybredne jeśli chodzi o jadłospis: wyjadają zarówno jajka z ptasich gniazd, jak i hamburgery ze śmietników. Są zagrożeniem dla wielu rodzimych gatunków. Ptaki prowadzące naziemny tryb życia nie mają z nimi szans. Jednak szopy potrafią doskonale pływać i wspinać się przez co nawet żurawie i orły nie mogą czuć się bezpiecznie.

 

W 1934 roku dwie pary szopów praczy sprowadzone z USA zostały wypuszczone na wolność w okolicach Kassel w Hesji. Miały urozmaicić miejscową faunę. Dziesięć lat później 50 osobników uciekło z farmy zwierząt futerkowych, którą trafiła bomba w okolicach Berlina. Obecnie ich populacja jest szacowana na około 1,5 mln. W sezonie łowieckim 2017/2018 myśliwi nad Renem odstrzelili 170 tys. szopów.

pgo/ml/ spiegel.de, PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie