Sprawa pobicia operatora Polsatu. Do sądu wpłynęły apelacje
Będzie ciąg dalszy procesu dwóch mężczyzn oskarżonych o napaść na operatora telewizji Polsat, gdy ten pracował przy materiale na temat protestów w Puszczy Białowieskiej. W pierwszej instancji zapadł wyrok skazujący; do sądu odwoławczego wpłynęły m.in. apelacje obrońców.
Choć prokuratura wnioskowała o kary w zawieszeniu, w lipcu Sąd Okręgowy w Białymstoku skazał obu mężczyzn na rok więzienia. Mają też zapłacić 5 tys. zł zadośćuczynienia pokrzywdzonemu oraz blisko 20 tys. zł telewizji Polsat, w ramach obowiązku naprawienia szkody.
ZOBACZ: Operator Polsat News pobity w Puszczy Białowieskiej
Chodzi o wydarzenia z 29 lipca 2017 r., kiedy ekipa telewizji Polsat News realizowała materiał w Puszczy Białowieskiej. Trwały tam wtedy protesty aktywistów ekologicznych, na które negatywnie reagowali niektórzy pracownicy firm pracujących przy wycince drzew na zlecenie Lasów Państwowych.
Włączył kamerę i zaczął uciekać
Na drodze Teremiski – Narewka do operatora Polsatu podjechał samochód, z którego wysiadło dwóch mężczyzn. Jak wynika z ustaleń śledztwa prokuratury w Hajnówce, jeden z nich najpierw uderzył w wizjer kamery, a potem zadał operatorowi cios pięścią w głowę. Ten włączył kamerę i zaczął uciekać, wzywając przy tym pomocy.
Napastnicy ruszyli za nim samochodem. Operator wskoczył do rowu, by uniknąć potrącenia. Drugi z mężczyzn powalił operatora na ziemię, przygniótł kolanem głowę i wykręcił mu ręce. Napastnicy zabrali kamerę i odjechali. Kiedy im się nie udało odtworzyć nagrania, zabrali karty pamięci. Ostatecznie kamerę i jej uszkodzone elementy odwieźli i zostawili przy drodze.
Operator trafił do szpitala, potem długo był na zwolnieniu lekarskim. Policja zatrzymała obu napastników jeszcze w dniu napaści; to syn i ojciec, pracownicy jednej z firm leśnych, mają 22 i 48 lat. Uszkodzenia sprzętu telewizyjnego na szkodę Polsatu zostały w śledztwie wyliczone na 14,3 tys. zł.
Naruszenie prawa prasowego
Prokuratura zarzuciła oskarżonym m.in. naruszenie prawa prasowego poprzez użycie przemocy w celu zmuszenia do zaniechania tzw. interwencji prasowej, czyli przygotowania publikacji telewizyjnej o sytuacji w Puszczy Białowieskiej. Obaj nie przyznali się do takich zarzutów. Według ich wersji, nie było napaści, a jedynie próba "usunięcia w celu ochrony życia i zdrowia" mężczyzny z kamerą w ręce. Mówili, iż przebywał on w miejscu oznaczonym, gdzie trwały prace leśne i groziło mu związane z tym niebezpieczeństwo.
Prokuratura domagała się kar w zawieszeniu; obrona - grzywny dla pierwszego z oskarżonych i warunkowego umorzenia wobec drugiego.
ZOBACZ: USA opuszczają paryski pakt klimatyczny. Trump proponuje amerykańskie rozwiązania
Sąd pierwszej instancji uznał jednak, że oskarżeni zdawali sobie sprawę, kim jest pokrzywdzony, co robi w puszczy i dlatego przemocą chcieli mu przeszkodzić w nagrywaniu materiału telewizyjnego. Ocenił, że doszło do naruszenia konstytucyjnej wolności prasy, sprawcy działali umyślnie, a czyn charakteryzował się znacznym stopniem społecznej szkodliwości.
Wyrok zaskarżył obrońca obu oskarżonych i pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych, czyli telewizji Polsat i operatora - wynika z informacji uzyskanych przez w białostockim sądzie okręgowym. Apelacje z aktami sprawy są już w sądzie odwoławczym. Ma on je rozpoznać za dwa miesiące.
Czytaj więcej