Będą zarzuty dla lekarza ws. śmierci społecznika Piotra Pawłowskiego

Polska
Będą zarzuty dla lekarza ws. śmierci społecznika Piotra Pawłowskiego
Polsat News
Pawłowski zmarł 8 października 2018 roku

Prokuratura Regionalna w Warszawie postawi zarzuty lekarzowi Jerzemu M. w sprawie śmierci Piotra Pawłowskiego - poinformowała rzecznik prasowa Prokuratury Regionalnej w Warszawie Agnieszka Zabłocka–Konopka.

- W świetle analizy całokształtu danych uzyskanych w śledztwie, prokurator sporządził postanowienie o przedstawieniu zarzutów lekarzowi z zespołu ratownictwa medycznego, które dotychczas nie zostało ogłoszone. W dalszym toku postępowania podjęte zostaną stosowne działania służące wykonaniu czynności procesowych z udziałem lekarza, polegające na ogłoszeniu postanowienia o przedstawieniu zarzutów i przesłuchaniu na okoliczność zarzucanych czynów zabronionych - poinformowała prokurator Zabłocka–Konopka.

 

Piotr Pawłowski był znanym społecznikiem, działającym na rzecz osób z niepełnosprawnościami, prezesem Fundacji Integracja. W wieku 16 lat uległ wypadkowi i od tamtej pory poruszał się na wózku inwalidzkim. Udzielał się społecznie i naukowo. Wielokrotnie nagradzano go odznaczeniami państwowymi.

 

Według żony zmarłego lekarz nie podjął żadnej akcji ratunkowej

 

3 października 2018 roku Pawłowski stracił w mieszkaniu przytomność. Jego żona wezwała pogotowie. W zespole karetki było dwóch ratowników i lekarz Jerzy M., który - według zeznań żony zmarłego - nie podjął żadnej akcji ratunkowej. Pawłowskiego przewieziono do Szpitala Bródnowskiego, gdzie po pięciu dniach - 8 października 2018 roku - zmarł w wyniku obustronnego obrzęku mózgu spowodowanego niedotlenieniem.

 

ZOBACZ WIĘCEJ: "Zmarłe" dziecko poruszyło się. Lekarze nie ratowali go, bo nie chciało im się zmieniać dokumentacji

 

Rodzina od początku zarzucała ratownikom i lekarzowi błąd medyczny. Pełnomocniczka żony Piotra Pawłowskiego radca prawny Beata Bosak-Kruczek 8 października 2019 roku złożyła w Prokuraturze Regionalnej w Warszawie zawiadomienie o nieumyślnym spowodowaniu śmierci Pawłowskiego.

 

- Początkowo miał to być jeden zarzut, ale w toku postępowania zgromadzony materiał dowodowy pozwolił również postawić drugi zarzut sfałszowania dokumentacji, ponieważ lekarz, który stał z tabletem, w ogóle nie podszedł do pana Piotra, nie zbadał go, a nawet nie dotknął. Mamy na to potwierdzenie naocznych świadków, czyli ratowników, którzy byli w tej ekipie - powiedziała pełnomocniczka.

 

Lekarzowi będzie postawiony m.in. zarzut fałszowania dokumentacji medycznej

 

- Lekarz wpisywał do karty czynności medycznych rzeczy wzajemnie się wykluczające, stąd też zarzut fałszowania dokumentacji medycznej. Na przykład stwierdził, że źrenice pana Piotra są areaktywne, a jak on mógł to stwierdzić, jeżeli nie podszedł i nie otworzył tej powieki, nie zaświecił latarką, nie sprawdził tych źrenic. Zwłaszcza, że później lekarz na pogotowiu, który badał 3 godziny później, stwierdził, że jeszcze leniwie źrenice reagowały na światło - dodała.

 

Jej zdaniem, Pawłowski miał bardzo duże szanse, by walczyć o życie.

 

- Nie miał ani udaru, ani zawału. Nie miał żadnej dolegliwości, która by na początku odbierała mu szanse na przeżycie. Gdyby udrożniono mu drogi oddechowe, zaintubowano i podano mu tlen i po przewiezieniu do szpitala zostałyby podane antybiotyki, możliwe, że by przeżył. Tym bardziej, że już kiedyś miał taką sytuację - wyjaśniła Bosak-Kruczek.

 

ZOBACZ WIĘCEJ: Śledztwo ws. śmierci prezesa Fundacji Integracja. Możliwy błąd medyczny

 

Pawłowski został przewieziony na Szpitalny Oddział Ratunkowy w Szpitalu Bródnowskim w Warszawie, gdzie został oznaczony jako pacjent z kodem czerwonym, co oznacza bezpośredni stan zagrożenia życia.

 

- Mimo to przez 30 minut czekał na intubację, która powinna być wykonana natychmiast, jako jedna z pierwszych czynności. Dlatego rozważam w imieniu moich mocodawców złożenie wniosku o postawienie zarzutów również lekarzowi z SOR-u - oświadczyła pełnomocniczka.

 

Zarzuty dotyczą tylko Jerzego M., ponieważ lekarz odpowiada za pracę ratowników

 

Bosak-Kruczek wyjaśniła, że są dwa zarzuty wobec Jerzego M.: sfałszowania dokumentacji medycznej i popełnienia błędu medycznego. Zaznaczyła, że - postawione zarzuty dotyczą tylko Jerzego M., ponieważ to lekarz odpowiada za pracę ratowników, a w tym przypadku było tak, że ratownicy byli zdani tylko na siebie. Jerzy M. nie zrobił nic, aby wesprzeć ratowników. Nie było komunikacji między nimi. W pewnym momencie jeden z ratowników się zdenerwował i miał powiedzieć: "Panie doktorze, proszę odstawić ten tablet, proszę o decyzję". Ale żadnej decyzji nie było - powiedziała Bosak-Kruczek.

 

Pełnomocniczka dodała, że 9 października miały się odbyć czynności procesowe - ogłoszenie doktorowi M. zarzutów, ale - czynności sprawdzające wykazały, że prawdopodobnie mężczyzna zbiegł za granicę - do Indii.

 

ZOBACZ WIĘCEJ: Depresja, macierzyństwo za kratami. Burzliwe losy oskarżonych ws. Amber Gold

 

Jak jednak poinformowała w oświadczeniu Prokuratura Regionalna - obecnie nie zaistniały przesłanki procesowe, które powodowałyby konieczność poszukiwania Jerzego M..

 

Okręgowy rzecznik odpowiedzialności zawodowej w Warszawie po przeprowadzeniu postępowania wyjaśniającego skierował w kwietniu 2019 roku do Okręgowego Sądu Lekarskiego w Lublinie wniosek o ukaranie Jerzego M. Sąd ten wnioskuje o ukaranie lekarza za nieprawidłowe postępowanie medyczne, ale bez poruszania wątku o fałszownie dokumentacji medycznej. Termin rozprawy przed tym organem nie jest jeszcze znany.

dc/ PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie