Na specjalnie zwołanej konferencji prasowej we wtorek Robert Węgrzyn poinformował, że podczas naklejania plakatów na ogólnodostępnej tablicy jego syn został zaczepiony przez dwóch mężczyzn, którzy przedstawili się jako "patrol Kowalskiego" (Janusz Kowalski jest kandydatem do sejmu z opolskiej listy PiS), a następnie grożąc pobiciem, zmusili do rezygnacji z wyklejania plakatów.
Przy tej okazji syn Węgrzyna miał być odepchnięty siłą od tablicy ogłoszeniowej. Jak powiedział Węgrzyn, jednym z napastników był były radny PiS Adam Sadłowski.
Sadłowski: interweniowałem w ramach obywatelskiego obowiązku
Inaczej sprawę przedstawia Adam Sadłowski, który zaprzecza, jakoby celowo pilnował tablicy z plakatami kandydatów PiS. Jak zapewnił, interweniował w ramach obywatelskiego obowiązku.
- Jechałem ze znajomym ulicą, kiedy zobaczyłem, jak dwóch chuliganów zakleja plakaty kandydatów do sejmu. Zatrzymałem samochód i podeszliśmy do nich. Praktycznie zostali złapani na gorącym uczynku, kiedy jeden plakat pana Węgrzyna już był naklejony na plakacie kandydata PiS, a drugi w połowie - powiedział Sadłowski.
- Powiedziałem tym panom, że łamią prawo, bo kampania kampanią, ale trzeba przestrzegać zasad prawa. Zrobiłem także zdjęcia ich "pracy" oraz nieprawidłowo zaparkowanego samochodu, po czym udałem się na policję. Dopiero tam dowiedziałem się, że jednym z nich był syn polityka PO. Nikomu nie groziłem, a już z pewnością nie naruszyłem niczyjej nietykalności osobistej, co powinny potwierdzić zapisy monitoringu - dodał były radny.
Czytaj więcej
Komentarze