Awantura o plakaty PiS i KO. Policja otrzymała zawiadomienia

Do szarpaniny miało dojść podczas rozklejania plakatów wyborczych kandydatów PiS i KO w Kędzierzynie-Koźlu. Jak poinformowała rzecznik kędzierzyńskiej policji, doniesienia na stronę przeciwną złożyły obydwie strony incydentu.
Do zdarzenia doszło w poniedziałek wieczorem na terenie Kędzierzyna-Koźla, gdzie syn Roberta Węgrzyna - kandydującego do Sejmu z opolskiej listy Koalicji Obywatelskiej - naklejał plakaty swojego ojca. W trakcie tej czynności doszło do incydentu z udziałem byłego radnego PiS.
- Zgłosiły się do nas dwie osoby. Pierwsza zgłosiła zawiadomienie o wykroczeniu polegającym na zaklejeniu plakatu wyborczego plakatem innego kandydata. Druga złożyła doniesienie o naruszeni nietykalności cielesnej, do której miało dojść w trakcie rozklejania plakatów - powiedziała Magdalena Nakoneczna z kędzierzyńsko-kozielskiej policji.
Węgrzyn: "patrol Kowalskiego" groził pobiciem
Policja odmawia informacji o osobach uczestniczących w utarczce. Na stronie Roberta Węgrzyna pojawił się wpis: "w czasie plakatowania ludzie Janusza Kowalskiego naruszyli nietykalność cielesną mojego syna i używali w stosunku do niego gróźb karalnych".
Pod wpisem zamieszczono fotografię skody na czeskich numerach rejestracyjnych, którym - według Węgrzyna - poruszał się mężczyzna atakujący jego syna.

Na specjalnie zwołanej konferencji prasowej we wtorek Robert Węgrzyn poinformował, że podczas naklejania plakatów na ogólnodostępnej tablicy jego syn został zaczepiony przez dwóch mężczyzn, którzy przedstawili się jako "patrol Kowalskiego" (Janusz Kowalski jest kandydatem do sejmu z opolskiej listy PiS), a następnie grożąc pobiciem, zmusili do rezygnacji z wyklejania plakatów.
Przy tej okazji syn Węgrzyna miał być odepchnięty siłą od tablicy ogłoszeniowej. Jak powiedział Węgrzyn, jednym z napastników był były radny PiS Adam Sadłowski.
Sadłowski: interweniowałem w ramach obywatelskiego obowiązku
Inaczej sprawę przedstawia Adam Sadłowski, który zaprzecza, jakoby celowo pilnował tablicy z plakatami kandydatów PiS. Jak zapewnił, interweniował w ramach obywatelskiego obowiązku.
- Jechałem ze znajomym ulicą, kiedy zobaczyłem, jak dwóch chuliganów zakleja plakaty kandydatów do sejmu. Zatrzymałem samochód i podeszliśmy do nich. Praktycznie zostali złapani na gorącym uczynku, kiedy jeden plakat pana Węgrzyna już był naklejony na plakacie kandydata PiS, a drugi w połowie - powiedział Sadłowski.
- Powiedziałem tym panom, że łamią prawo, bo kampania kampanią, ale trzeba przestrzegać zasad prawa. Zrobiłem także zdjęcia ich "pracy" oraz nieprawidłowo zaparkowanego samochodu, po czym udałem się na policję. Dopiero tam dowiedziałem się, że jednym z nich był syn polityka PO. Nikomu nie groziłem, a już z pewnością nie naruszyłem niczyjej nietykalności osobistej, co powinny potwierdzić zapisy monitoringu - dodał były radny.
Czytaj więcej