Mieli go pilnować, zostawili samego. Młody chłopak powiesił się

Polska

Dyrekcja wiedziała o skłonnościach samobójczych 22-letniego Sebastiana. Mimo to wychowawca pozwolił mu wyjść z zajęć. Prokuratura nie widzi winnych. Rodzina zapowiada, że będzie dążyć do wznowienia postępowania i wyjaśnienia sprawy do końca. Więcej w reportażu Agnieszki Zalewskiej. Materiał programu "Państwo w Państwie".

22 letni Sebastian cierpiał na lekkie upośledzenie umysłowe. W związku z tym uczęszczał do Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Nowym Targu. Chłopak miał problemy natury psychologicznej, przejawiał też skłonności samobójcze.


- Jak byłam w pracy otrzymałam od syna SMS: "Mamo, posłuchaj mnie, ja siebie zabiję, na pewno tak zrobię. Wiem, że będę za to w piekle, ale mam tego dość" - opowiada matka, Ewa Świątek.


Sebastian został objęty specjalnym programem, który miał go ochronić. W tym najtrudniejszym okresie powinien być pod stałym nadzorem. Pracownicy ośrodka zostali o tym poinformowani, kadra była świadoma jak wygląda sytuacja Sebastiana.

 

"Analizują sytuację każdego ucznia"


- Regularnie spotykają się zespoły do udzielania pomocy psychologiczno-pedagogicznej, także co najmniej raz w ciągu półrocza taki zespól się spotyka i analizuje sytuację każdego ucznia – mówi Rafał Czajkowski, psycholog z ośrodka do którego uczęszczał Sebastian.


25 października 2018 roku odbywały się zajęcia sportowe. Sebastian zgłosił wychowawcy, że nie chce brać w nich udziału. Ten, wbrew statutowi szkoły, pozwolił chłopcu wyjść do pomieszczenia obok.


- Wychowawca zaczynając pracę w ośrodku podpisał kartę praw i obowiązków nauczyciela. Sam na siebie wziął ten obowiązek. Tam stoi jasno, jeśli uczeń oddali się z pola widzenia nauczyciela, ten jest zobowiązany niezwłocznie zawiadomić dyrekcje i rodziców - tłumaczy adwokat, Ewa Szpak.

 

Przez kilkadziesiąt minut sam


Tak się jednak nie stało. Sebastian został kilkadziesiąt minut sam, w pomieszczeniu do gimnastyki. Znajdowały się tam drabinki, przyrządy do ćwiczeń. To wystarczyło – chłopak się powiesił. Wychowawca twierdzi, że nie miał wpływu na to co się stało.


Jak pojechaliśmy po rzeczy syna, to ten pan jeszcze powiedział, że Sebastian nie był ubezwłasnowolniony, więc niby dlaczego on miał go pilnować.Tam nie było nawet zwykłego, ludzkiego słowa przepraszam – opowiada matka.


Sprawą zajęła się Prokuratura Rejonowa z Zakopanego. Postępowanie zostało jednak umorzone. Śledczy nie dopatrzyli się w postępowaniu wychowawcy narażenia na utratę zdrowia i życia, nie postawili nawet zarzutu niedopełnienia obowiązków. Pełnomocnik rodziny wskazuje całą listę zaniedbań prokuratury.


- Muszę stwierdzić, że tu nie było chęci wyjaśnienia tej sprawy. Oddalano wszystkie nasze wnioski dowodowe. Prokurator sam pozbawił się możliwości wyjaśnienia tej sprawy - mówi mecenas Szpak.

 

Pytania o bezstronność


Takie rozstrzygnięcie sprawy i brak dociekliwości prokuratury powoduje, że rodzina stawia pytania o bezstronność. Mogą się one rodzić, gdyż wychowawca pełni również inną rolę zawodową - jest kuratorem sądowym.


- Osoba o której rozmawiamy w dalszym ciągu jest kuratorem, do tej poty nie było żadnych podstaw aby podejmować wobec niego jako kuratora jakichś kroków dyscyplinarnych - twierdzi rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Nowym Sączu, Bogdan Kijak.

 

Rodzina Sebastiana zapowiada, że będzie dążyć do wznowienia postępowania i wyjaśnienia sprawy do końca.

msl/ Polsat News
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie