Kreml potwierdził, że domniemany agent USA pracował w administracji Putina
Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow potwierdził we wtorek, że Oleg Smolenkow, który według dziennika "Kommiersant" mógł być agentem USA, pracował do 2017 roku w administracji Władimira Putina. Jego stanowisko nie przewiduje kontaktów z prezydentem - dodał Pieskow.
Rzecznik Kremla zastrzegł, że "nie może powiedzieć", czy Smolenkow "był agentem, czy też nie". Potwierdził natomiast, że "był taki pracownik administracji i ostatecznie został zwolniony". Decyzja zapadła na mocy wewnętrznego rozporządzenia.
Pytany o to, czy Kreml zna aktualne miejsce pobytu Smolenkowa, Pieskow odparł: nie zajmujemy się poszukiwaniem obywateli.
Rzecznik podkreślił również, że stanowisko, które zajmował Smolenkow, "nie odnosi się do kategorii wyższych osób urzędowych" i "w ogóle nie przewiduje kontaktów z prezydentem".
Doniesienia USA
Zapewnił ponadto, że Kreml nie ma zastrzeżeń do pracy rosyjskiego kontrwywiadu, z którą "wszystko jest w porządku".
Ze swej strony szef MSZ Siergiej Ławrow powiedział, że nigdy się nie spotykał ze Smolenkowem.
- Nigdy go nie widziałem, nie rozmawiałem z nim, nie śledziłem jego kariery ani gdzie on jest - zapewnił minister.
Według mediów amerykańskich USA w 2017 r. ewakuowały z Rosji jednego ze swoich agentów, mającego dostęp do najwyższych szczebli Kremla. Dziennik "Kommiersant" podał, że mogło chodzić o Olega Smolenkowa, współpracownika obecnego doradcy Putina ds. polityki zagranicznej Jurija Uszakowa z czasów, gdy ten ostatni był ambasadorem Rosji w Waszyngtonie.
Czytaj więcej
Komentarze