Porsche wjechało na chodnik w Berlinie. Zginęły 4 osoby, w tym dziecko z polsko-niemieckiej rodziny
Świat
Wśród zabitych są 67-letnia Polka i 6-letnia dziewczynka z polsko-niemieckiej rodziny. Po tragicznym wypadku w centrum Berlina, w milczącej manifestacji uczestniczyły setki osób. Domagają się ograniczenia prędkości do 30 km/h w całym mieście. Uczestnicy protestu przynieśli transparenty z napisami, m.in. "zatrzymać zmotoryzowaną przemoc".
Rozpędzony SUV porsche wjechał w czekających na zielone światło pieszych.
Do wypadku doszło w centrum Berlina u zbiegu ulic Ackerstraße i Invalidenstraße w piątek wieczorem.
- Badamy zapis z kamer monitoringu, aby ustalić przebieg wypadku. Od rana trwają przesłuchania świadków z udziałem prokuratury. Pobrano próbki krwi osoby kierującej pojazdem, lecz na wyniki badania musimy jeszcze poczekać - powiedział Polsat News Michael Gassen, rzecznik prasowy berlińskiej policji.
Zdaniem policji 42-latek kierujący autem mógł zasłabnąć za kierownicą, lecz na początku brano pod uwagę również rozszerzone samobójstwo, a nawet zamach terrorystyczny.
Burmistrz dzielnicy Mitte, gdzie doszło do tragicznego zdarzenia skrytykował obecność w centrum miasta samochodów takich jak SUV-y, które mogą rozwijać duże prędkości.
PAP/EPA/FELIPE TRUEBA
Stephan von Dassel stwierdził na Twitterze, że "samochody przypominające czołgi" nie mają nic do szukania w miastach. Dodał, że są one "zabójcami klimatu, groźnymi również wtedy, kiedy nie dochodzi do wypadku".
"Zatrzymać zmotoryzowaną przemoc"
Na miejscu tragedii ludzie zapalają świece, przynoszą kwiaty, kartki z kondolencjami i maskotki. W sobotni wieczór odbyła się manifestacja, w której uczestniczyły setki osób.
Zebrani milczeli przez 4 minuty. Protest miał zwrócić uwagę na SUV-y jako poważne zagrożenie na drogach, ale zwracano również uwagę, że potężne silniki SUV-ów trują środowisko.
PAP/EPA/FELIPE TRUEBA
Do milczącej manifestacji wezwały stowarzyszenia "Fuss", "Changing Cities" i Klub Ruchu Drogowego (VCD). Żądają ograniczenia prędkości do 30 km/h w całym Berlinie, zakazu ruchu samochodowego w centrum miasta i ustanowienia rzecznika praw ofiar poszkodowanych w wypadkach drogowych.
- Zazwyczaj to samochody są zabójcami w ruchu drogowym - stwierdził Heiner von Marschall z VCD.
Uczestnicy milczącej manifestacji mieli transparenty z napisami "Zatrzymać zmotoryzowaną przemoc" i krytykowali "zmotoryzowane narzędzia zbrodni".