Celnicy w pułapce. Zostali uwięzieni podczas kontroli, a do pomieszczenia wpuszczono gaz

Polska

Celnicy przyszli skontrolować bezobsługowy salon gier komputerowych w Braniewie (woj. warmińsko-mazurskie). Nagle drzwi się zamknęły, a ze ścian zaczął wydobywać się gaz pieprzowy. Funkcjonariusz trafili do szpitala z porażonym wzrokiem i układem oddechowym. Sprawą zajęła się prokuratura.

Salon kontrolowali funkcjonariusze Krajowej Administracji Skarbowej z Elbląga razem z funkcjonariuszami Straży Granicznej w Braniewie

 

Gdy weszli do środka, napotkali kraty, które strzegły dostępu do wnętrza salonu, kontrolowanego przez wiele kamer monitoringu. W trakcie czynności nagle uruchomiły się syreny. Wówczas funkcjonariusze wylegitymowali się do zainstalowanych w lokalu kamer. 

 

- Kiedy do kamer pokazali legitymacje, by wyjaśnić cel wizyty, z pojemnika na ścianie zaczął się ulatniać gaz - poinformował podinsp. Ryszard Chudy, oficer prasowy Izby Administracji Skarbowej w Olsztynie. 

 

Drzwi wejściowe do lokalu zamknęły się. Podobnie stałoby się z kratą, ale została ona wcześniej zabezpieczona przed całkowitym zamknięciem. Dzięki temu kontrolujący mieli możliwość wyważenia drzwi wejściowych.

 

W uwolnieniu celników pomogli pogranicznicy

 

Na szczęście na zewnątrz czekali strażnicy graniczni. - Ci dwaj funkcjonariusze dobijali się od wewnątrz, pomogłem im te drzwi wyważyć - wyjaśnił funkcjonariusz operacyjny Oddziału Straży Granicznej w Braniewie. 

 

Gdyby któryś z interweniujących był np. astmatykiem, wszystko mogło skończyć się tragicznie. - Nawet śmiercią - przyznał Mirosław Prusinowski z Powiatowego Centrum Medycznego.  

 

Celnik jest na szczęście w dobrym stanie. - Dostał leki odczulające, płyny nawadniające, a po godzinie został zwolniony do leczenia ambulatoryjnego - powiedział lekarz. 

 

Uwalnianie gazu sterowane było komputerowo

 

Uwalnianie gazu pieprzowego, którego użyto w salonie gier komputerowych, sterowane było komputerowo. 

 

- Pojemnik do złudzenia przypominał pojemniki na zapachy, które stosujemy w domach - wyjaśniał mł. brygadier Ireneusz Ścibiorej z Państwowej Straży Pożarnej w Braniewie. 


Za atak na funkcjonariusza grozi kara do 10 lat wiezienia. Sprawę zgłoszono policji i prokuraturze.

grz/ml/ Polsat News, polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie