"Córka leżała na podłodze, a malutka na stole". Morderstwo w kamienicy na warszawskim Bródnie
Krwawa strzelanina na warszawskim Bródnie. Nie żyje 43-letnia kobieta, a jej 19 letni syn jest w szpitalu. Napastnikiem był starszy mężczyzna, który rodzinie wynajmował mieszkanie. Z niewiadomych powodów w stronę matki oddał kilka strzałów, a jej syna ugodził nożem. Następnie podpalił ich stojący na parkingu samochód.
Do strzelnicy doszło na ulicy Łąkocińskiej na warszawskim Bródnie. Jak twierdzi matka ofiary, w trakcie ataku kobieta trzymała na rękach dziecko.
- Ona miała tą malutką na rękach podobno. Jak wnuczek wszedł (do mieszkania - red.) to córka leżała na podłodze, a malutka na stole. Są głosy, że szczęście że nie pozabijał wszystkich - powiedziała w rozmowie z mediami matka zamordowanej kobiety, pani Barbara.
Zatrzymano 64-latka
- Mamy do czynienia z zabójstwem najprawdopodobniej przy użyciu broni palnej. Trwa zabezpieczanie miejsca zdarzenia - poinformował rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga w Warszawie prokurator Marcin Saduś.
- Wszystkie okoliczności zbrodni są szczegółowo weryfikowane, a w sprawie został zatrzymany 64-letni mężczyzna - podała oficer prasowa Komendy Rejonowej Policji, podkom. Paulina Onyszko.
W trakcie zatrzymania przez policję mężczyzna nie stawiał oporu.
Syn ugodzony nożem
Policja podaje, że w zdarzeniu ucierpiał także 19-letni syn ofiary, który obecnie jest w szpitalu. Mężczyzna "jest w stanie dobrym" - poinformował rzecznik Szpitala Bródnowskiego Piotr Gołaszewski.
Matka zamordowanej i babcia jej 19-letniego syna w rozmowie z mediami powiedziała, że jej córka "była pracowita, opiekuńcza i trzymała wszystko". Dodała, że nie dochodzi do niej, że nie żyje. - Za krótko żyła - powiedziała kobieta.
Motyw zbrodni
Sąsiedzi podejrzewają, że motywem zabójstwa mógł być konflikt związany z lokalem, który zajmowała kobieta - dowiedział się reporter Polsat News.
- Raczej chodziło o współwłasność mieszkania, na tym tle to chyba, dwóch właścicieli było i chyba nieporozumienia były jak tym domem gospodarować - powiedziała w rozmowie z reporterem kobieta, która mieszka w kamiennicy, w której doszło do przestępstwa.
Pożar samochodu zamordowanej
- Prowadziliśmy działania gaśnicze. Dostaliśmy zgłoszenie o pożarze samochodu osobowego i wiaty. Na tym działania straży związane z akcją gaśniczą zostały zakończone. Potem pozostał jeden zastęp na miejscu na prośbę policji w celu czynności pomocniczych - powiedział Bartosz Bajorek ze straży pożarnej.
Ze względu na prowadzone czynności po zabójstwie mieszkańcy z okolicznych domów i bloków nie mogą wrócić do swoich mieszkań.
- To miało być przygotowane na cały dom, on tam bomby gdzieś podłożył podobnież, podobno bomby gdzieś znaleźli - powiedziała matka zamordowanej.