Brak miejsca dla cierpiącego na autoagresję i autyzm chłopca. Rodzice błagają o pomoc

Polska

Rodzice 19-letniego Dominika szukają miejsca dla syna, który od trzech lat przebywa w szpitalu psychiatrycznym. Tym samym, w którym pacjenci zgwałcili umieszczone tam nastolatki. Chłopak na ogół przypięty jest pasami, bo atakuje samego siebie i innych. Z końcem lipca zostanie wypisany. Rodzina szuka dla niego miejsca, bo nie może zapewnić mu opieki w domu. Żadna placówka nie chce go przyjąć.

Dominik cierpi na autyzm, nie mówi. Fizycznie nic mu nie dolega. Jest bardzo silny. 

 

Nastolatek potrafi zrobić krzywdę sobie i innym

 

Rodzice oddali go jednak do szpitala psychiatrycznego trzy lata temu, bo chłopak stawał się coraz bardziej agresywny wobec otoczenia i samego siebie. Potrafi nadgryzać własne ciało.

 

Dlatego na spacer wychodzi z rodzicami w ochronnym ubiorze - ma ochraniacze na dłoniach i zabezpieczającą kamizelkę.

 

- Zrobiliśmy to dla bezpieczeństwa swojego i syna. Nasze możliwości sprawowania nad nim opieki w domu już się skończyły - powiedział Arkadiusz Krynicki, ojciec Dominika. Jego zdaniem ta decyzja była dramatyczna.

 

Matka chłopca Karina Krynicka podaje przykłady: kiedyś kopnął własną babcię i złamał jej żebro. Był też agresywny w stosunku do terapeutki, której złamał nogę. Opiekunka doznała zatoru i niemal zmarła.

 

Skrępowany pasami w szpitalu psychiatrycznym

 

Początkowo nastolatek odbywał terapię na oddziale psychiatrycznym dla dzieci i młodzieży. Gdy stał się pełnoletni, trafił na oddział dla dorosłych. Niemal cały czas jest tam przypięty pasami do łóżka. Dzień i noc spędza skrępowany.

 

- Jeśli nie ma nikogo z rodziny, szpital boi się wypiąć Dominika nawet do toalety - powiedział ojciec chorego chłopaka.

 

Na szpitalnym oddziale ma być do lipca. Decyzją lecznicy z końcem lipca Dominik zostanie jednak wypisany. 

 

- Tłumaczą się, że najlepszym miejscem jest dom, ale żeby wiedzieć, z czym się to wiąże i trzeba byłoby wziąć Dominika przynajmniej na dwa dni - powiedział jego ojciec.

 

Pokój Dominika w jego domu to ściany i podłoga wyłożone gąbką, zabezpieczone klamki, kaloryfery, także kamera. Jednak zdaniem rodziców wszystko to za mało, aby chłopiec był tam bezpieczny.

 

Rodzice skapitulowali. Meble doszczętnie zniszczone

 

- W pewnym momencie nie daliśmy rady. Te zachowania nasilały się. Kopanie, gryzienie, demolowanie mieszkania, połamane meble, które były doszczętnie zniszczone - powiedziała matka chorego nastolatka.

 

Dominik powinien mieszkać w specjalistycznym domu stałego pobytu. Jednak w Polsce nie ma takich miejsc.

 

Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Gdyni, wspierany przez Rzecznika Praw Pacjenta, chce pomóc.

 

- Kontaktowaliśmy się z ponad trzydziestoma ośrodkami. Odpowiedzi są negatywne, albo, że są kolejki, szukamy dalej. Uruchomiliśmy kontakty, liczymy że coś się znajdzie - powiedział "Wydarzeniom" Cezary Horewicz z gdyńskiego MOPS.

 

W pomoc zaangażowany jest także samorząd.  

 

Rodzice szukają miejsca dla syna, ale nikt nie chce takiego pacjenta.

 

Minister zdrowia: to jest wyzwanie

 

Sprawą zajmuje się minister zdrowia Łukasz Szumowski. Polityk zlecił kontrolę w szpitalu, w którym obecnie przebywa chłopak. Była ona konieczna, bo w przepełnionej placówce doszło w ostatnich tygodniach do zgwałcenia trzech umieszczonych na oddziałach dla dorosłych nastolatek. Sprawcami byli pacjenci.

 

- Jeśli nie będzie miejsca, gdzie go można wypisać, to zostanie pod tą opieką, pod którą jest - uspokoił Szumowski. - To jest wyzwanie, żeby pacjenci mieli miejsce, gdzie będą bezpieczni i będą mogli się czuć dobrze - powiedział Polsat News szef resortu zdrowia.

maw/hlk/ Polsat News
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie