Kluczowe mediacje ws. nauczycieli. "Przychodzi minister finansów, rozumiem, że będzie coś na stole"

Mediacje poprowadzi Dorota Gardias, która na antenie Polsat News wyraziła nadzieję, że minister finansów "przyjdzie z jakąś propozycją i być może rozpoczną się negocjacje z partnerami społecznymi tak, jak to powinno być w cywilizowanym państwie". - Bo nie można ciągle tylko opowiadać: "my nie mamy, my nie mamy". Od stycznia nauczyciele zgłaszają swoje problemy, a dotychczasowe rozmowy nic nie wnoszą - oświadczyła przewodnicząca Rady Dialogu Społecznego.

- To nie są poważne rozmowy ze związkami zawodowymi - kontynuowała. - Tym bardziej, że słyszymy, że jest nowa piątka PiS, która ma kosztować około 38 mld zł.

"Brakuje przygotowania strony rządowej do negocjacji"

W jej ocenie w przestrzeni publicznej padło bardzo dużo gorzkich słów, zarówno z jednej, jak i drugiej strony. Zwróciła uwagę na "medialną nagonkę na lidera związkowego" (przewodniczącego ZNP, Sławomira Broniarza - red.)

- Nie jest meritum sprawy dyskusja o człowieku, który ponad 20 lat jest przewodniczącym. Sednem są podwyżki. Brakuje mi przygotowania strony rządowej do negocjacji. W swoim szpitalu miałam lepiej przygotowanego dyrektora do negocjacji ze związkami zawodowymi ws. podwyżek, niż to co widzę teraz po stronie rządowej - stwierdziła Gardias.

"Szkoda, że nie będzie premiera"

Jak przyznała, termin dzisiejszego spotkania "ustalany był pod premiera". - Powinien być, szkoda że go nie będzie - dodała, wskazując, że w Radzie Dialogu brakuje decyzyjności - osoby, która otrzymałaby od premiera prerogatywy negocjacyjne".

- Zapraszałam też prezydenta, który jest patronem Rady Dialogu Społecznego. Myślałam, że w tak ważnej sprawie się pojawi - powiedziała. 

Pytana o szanse na mediacyjny sukces wyjaśniła, że "najważniejsza jest wola. Na pewno nie można tak potraktować przygotowanych do negocjacji ludzi, jak poprzednimi razami, że »nic nie ma«, że »więcej nie damy, bo nie mamy«. Jeżeli z taką informacją przychodzą (na negocjacje - red.), to nie ma się czemu dziwić, że ponad 90 procent nauczycieli jest gotowych do strajku - wskazała Gardias. 

Udział w poniedziałkowym spotkaniu zapowiedzieli przedstawiciele związków zawodowych, m.in. prezes ZNP Sławomir Broniarz oraz szef Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność" Ryszard Proksa wraz z członkiem prezydium ds. dialogu społecznego i negocjacji Henrykiem Nakoniecznym. Rząd mają reprezentować m.in. wicepremier Beata Szydło, minister rodziny pracy i polityki społecznej Elżbieta Rafalska, minister edukacji narodowej Anna Zalewska i minister finansów Teresa Czerwińska.

Podwyżki albo strajk

Związek Nauczycielstwa Polskiego domaga się podwyżki wynagrodzeń zasadniczych dla nauczycieli o 1 tys. zł. W poniedziałek przedstawi wstępne wynik referendum strajkowego, przeprowadzonego w ramach sporu zbiorowego. Jeśli większość nauczycieli wyrazi wolę strajku, to rozpocznie się on 8 kwietnia i w kolejnych dniach zbiegnie się z egzaminami gimnazjalnymi, ósmoklasistów, a w maju - z maturalnymi.

Z kolei nauczyciele z NSZZ "Solidarność" domagają się od rządu m.in. skrócenia ścieżki awansu zawodowego, zmiany przepisów dotyczących oceny pracy nauczycieli i wzrostu wynagrodzeń: od 2019 r. o 15 proc., a od 2020 r. o kolejne 15 proc.

Choć "Solidarność" oficjalnie nie zamierza przyłączyć się do strajku ZNP, to nie zaprzecza, że wielu nauczycieli zrzeszonych w "Solidarności" weźmie udział w strajku. Ma to jednak być samodzielna decyzja każdego z członków "S".

WIDEO: Krzysztof Bosak o współpracy z PiS. Mocna deklaracja polityka Konfederacji