Premier wierzy w niewinność Adama Andruszkiewicza. "Podejrzenia można rzucić bezpodstawne"

Polska
Premier wierzy w niewinność Adama Andruszkiewicza. "Podejrzenia można rzucić bezpodstawne"
PAP/Paweł Supernak

- Mam nadzieję, że wiceminister cyfryzacji Adam Andruszkiewicz zostanie bardzo szybko oczyszczony z jakichkolwiek podejrzeń - powiedział w czwartek premier Mateusz Morawiecki. Zaznaczył, że "podejrzenia można rzucić bezpodstawne bardzo prosto, na każdego, można oczernić kogoś". Dodał, że wierzy w jego niewinność.

Premier pytany w TVN24, czy nie ma problemu z tym, że w jego rządzie jest wiceminister cyfryzacji, który jest bohaterem śledztwa ws. fałszowania podpisów na listach wyborczych Ruchu Narodowego, odpowiedział: - Wszystkie tego typu sprawy powinny, i takie jest moje życzenie, jak najszybciej zostać wyjaśnione do najmniejszego szczegółu. Mam nadzieję, że ta sprawa też bardzo szybko zostanie wyklarowana.

 

"Takie są niestety metody"


Zaznaczył, że "podejrzenia można rzucić bezpodstawne bardzo prosto, na każdego, można oczernić kogoś". Dodał, że "zwykle się to robi zresztą po to, żeby jakieś błoto zostało na garniturze". - I w tym przypadku mam nadzieję, że pan minister zostanie bardzo szybko oczyszczony z jakichkolwiek podejrzeń - podkreślił premier.


Dopytywany, czy samo śledztwo nie jest powodem do dymisji Andruszkiewicza, odpowiedział: - Samo śledztwo, samo postępowanie nie jest powodem, ponieważ chcemy wiedzieć, czy ktoś jest winny, czy może raczej jest nie tylko niewinny, ale jeszcze właśnie pada ofiarą niesłusznie rzucanych podejrzeń po to, żeby kogoś bardzo mocno, że tak powiem zniszczyć.

 

- Takie są niestety metody - podkreślił.


Szef rządu podkreślił, że wierzy w niewinność Andruszkiewicza. Jak mówił, nie rozmawiał z nim ostatnio, ale "wierzy w niewinność".

 

Premier pytany, czy wiedział o tej sprawie, w momencie powoływania Andruszkiewicza na stanowisko wiceministra cyfryzacji przyznał, że "o tego typu sprawach nie wiedział".

 

Śledczy chcieli przeszukać biuro Andruszkiewicza, odebrano im akta 


W pierwszej połowie lutego "Superwizjer" TVN24 wyemitował reportaż dotyczący śledztwa w sprawie fałszowana podpisów pod poparciem kandydatów Młodzieży Wszechpolskiej (startowali z Komitetu Wyborczego Wyborców Ruch Narodowy) przed wyborami samorządowymi w 2014 roku. Wówczas prezesem tej organizacji był Adam Andruszkiewicz, obecny wiceminister cyfryzacji. Według autorów reportażu z dokumentów prokuratury, do których dotarli, wynika, że kiedy jesienią ubiegłego roku śledczy chcieli wezwać Andruszkiewicza i przeszukać jego biuro, odebrano im akta sprawy.


Andruszkiewicz oświadczył, że nigdy nie fałszował ani nie kazał fałszować podpisów, zaś "rzekome oskarżanie" go przez jednego z podejrzanych jest nieprawdziwe, co udowodni przed sądem.


Śledztwo w tej sprawie zostało wszczęte w 2016 r. Decyzją zastępcy prokuratora generalnego z 5 lutego 2019 r. sprawa fałszowania podpisów na listach Młodzieży Wszechpolskiej została przekazana z Prokuratury Okręgowej w Białymstoku do prowadzenia w okręgu Prokuratury Regionalnej w Lublinie. Szef lubelskiej Prokuratury Regionalnej Jerzy Ziarkiewicz skierował ją następnie do Prokuratury Okręgowej w Lublinie.

 

Andruszkiewicz przekazał, że złożył pozew o ochronę dóbr osobistych 


Po emisji programu Prokuratura Krajowa poinformowała, że trwa postępowanie dyscyplinarne dot. zbyt opieszałego prowadzenia przez białostockich prokuratorów tego śledztwa oraz roli, jaką miałby w tej sprawie odegrać Adam Andruszkiewicz.


W końcu lutego Andruszkiewicz przekazał, że złożył pozew o ochronę dóbr osobistych przeciwko TVN, w którym domaga się od stacji m.in. przeprosin i usunięcia materiału poświęconego śledztwu ws. fałszowania podpisów popierających kandydatów Młodzieży Wszechpolskiej.

 

WIDEO: Leszczyna o Andruszkiewiczu: ktoś mógł podrzucić premierowi Morawieckiemu kukułcze jajo

 

grz/ PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie