OBWE: mocne przesłanki świadczące o kupowaniu głosów w wyborach na Mołdawii

Świat
OBWE: mocne przesłanki świadczące o kupowaniu głosów w wyborach na Mołdawii
PAP/EPA/DUMITRU DORU

Są mocne przesłanki, które świadczą o tym, że w czasie niedzielnych wyborów parlamentarnych w Mołdawii mogło dojść do kupowania głosów i nadużycia władzy w celach wyborczych - poinformowali w poniedziałek na konferencji prasowej w Kiszyniowie obserwatorzy OBWE.

W przedstawionym oświadczeniu zaznaczono, że w ogólnej ocenie OBWE wybory odbyły się w demokratycznych i konkurencyjnych warunkach, z poszanowaniem podstawowych praw i swobód. Szef misji obserwacyjnej OBWE Giorgi Cereteli wskazał, że w dniu wyborczym nie doszło do "poważnych incydentów".

 

W raporcie zwrócono jednak uwagę, że na pracowników sektora państwowego mogły być wywierane naciski z góry i podkreślono, że media w Mołdawii podlegają politycznym siłom: "Ze względu na to, że polityczni gracze kontrolują media i posiadają je, prezentowane wyborcom punkty widzenia były ograniczone".

 

"Agitacje i błędy na listach wyborczych"

 

Było to pierwsze głosowanie w Mołdawii przeprowadzone według mieszanej ordynacji. OBWE zwróciło uwagę, że nowy system wyborczy wdrożono bez odpowiednich konsultacji społecznych.

 

Wcześniej tego dnia o wielu nieprawidłowościach podczas wyborów poinformowała lokalna organizacja pozarządowa Promo Lex. Wymieniono wśród nich przypadki głosowania zorganizowanych grup i agitacji w lokalach wyborczych. Odnotowano także ponad 127 błędów na listach wyborczych, na których widniały nazwiska zmarłych lub niezarejestrowanych osób.

 

Po przeliczeniu 99 proc. głosów oddanych w niedzielnych wyborach na pierwszym miejscu plasuje się określana jako prorosyjska Partia Socjalistyczna z wynikiem 31,2 proc. Drugie miejsce zajmuje proeuropejski antyestablishmentowy blok Acum ("Teraz") z wynikiem 26,6 proc. Trzecie miejsce zajęła rządząca obecnie Partia Demokratyczna (PMD), której liderem jest Vladimir Plahotniuc, uważany za najbogatszą osobą w kraju. Na PMD zagłosowało 23,8 proc. wyborców.

 

Plahotniuc oskarżany jest o podporządkowanie sobie sądownictwa, prokuratury i znacznej części mediów. Do parlamentu wejdzie też bliskie demokratom, populistyczne ugrupowanie biznesmena Ilana Sora, Partia Sora, z wynikiem ok. 8,3 proc.

 

Oskarżenia o kupowanie głosów

 

Zarówno socjaliści, jak i przedstawiciele Acum oskarżają PMD o kupowanie głosów wyborców. Według nich wyborcy z separatystycznego Naddniestrza mieli być przywożeni do lokali, znajdujących się na terenie administrowanym przez Kiszyniów i mieli oddawać głosy na danego kandydata w zamian za pieniądze. W sieciach społecznościowych publikowane są zdjęcia i nagrania, na których widać długie kolejki wyborców we wspomnianych lokalach. Mówi się, że głosującym obiecano ekwiwalent 20 dolarów za oddanie głosu, a przewozy wyborców miał organizować naddniestrzański holding Sheriff.

 

Oazu Nantoi, politolog, były deputowany i były kandydat na prezydenta powiedział, że do lokali przywieziono ok. 38 tys. wyborców z Naddniestrza.

 

Liderzy Acum, Andrei Nastase i Maia Sandu, na poniedziałkowym briefingu ocenili, że podczas wyborów doszło do fałszerstw. - Są dowody na to, że płacono osobom, które przywożono do lokali. Oprócz tego na wyniki miało wpływ nadużycie władzy - mówił Nastase. Oświadczył, że blok Acum rozpoczyna analizę doniesień o nieprawidłowościach.

 

Sandu podkreśliła, że nie uznaje niedzielnych wyborów za wolne i uczciwe oraz określiła je jako "skradzione". - Osoby, które niczego nie wiedzą o tym, co dzieje się w kraju, masowo brały udział w głosowaniu, mimo że nie były w stanie wymienić nazwiska kandydatów w ich okręgu - tak Sandu skomentowała doniesienia o możliwym kupowaniu głosów wyborców z Naddniestrza.

 

Przebieg głosowania monitorowało ponad 2,4 tys. obserwatorów miejscowych i ok. 700 obserwatorów z zagranicy.

pgo/ PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie