Krakowski chirurg Jan S. skazany za łapówki jest już w więzieniu
Krakowski chirurg dziecięcy Jan S. trafił w piątek po południu do zakładu karnego, gdzie odbędzie karę 2 lat i 8 miesięcy pozbawienia wolności. Lekarz został skazany za łapówki w 2016 r., ale unikał kary i ukrywał się. Policjanci zatrzymali go w piątek nad ranem.
Funkcjonariusze zatrzymali Jana S. w nowohuckiej placówce medycznej, do której zgłosił się jako pacjent. Po przeprowadzeniu formalnych czynności w komisariacie w piątek po południu skazany za korupcję chirurg trafił do więzienia, gdzie pozostanie przez 2 lata i 8 miesięcy.
Informację o osadzeniu Jana S. w zakładzie karnym potwierdziła policja.
Jan S. od października był poszukiwany, przed wymiarem sprawiedliwości ukrywał się poza Krakowem.
Bezskuteczne wnioski o ułaskawienie i odroczenie
W 2016 r. Jan S. został skazany na karę pozbawienia wolności. Obrońcy chirurga bezskutecznie składali wnioski o ułaskawienie, a także o odroczenie kary. Jeszcze we wrześniu i październiku 2018 r. sąd nie zgodził się na odroczenie kary. Lekarz, chcąc uniknąć odpowiedzialności, ukrywał się poza Krakowem. Wobec Jana S. sąd wystosował nakaz doprowadzenia do więzienia.
72-letni prof. Jan S. to były pracownik Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie-Prokocimiu. W ciągu kilkudziesięciu lat pracy pełnił tam m.in. funkcję ordynatora oddziału chirurgii plastycznej, rekonstrukcyjnej i oparzeń.
Prokuratura oskarżyła go o to, że w ciągu 11 lat 27 razy przyjął pieniądze od rodziców pacjentów i uzyskał w ten sposób około 15 tys. zł. W marcu 2016 r. Sąd Rejonowy dla Krakowa-Podgórza uznał Jana S. za winnego brania łapówek od rodzin pacjentów, w sumie kilkudziesięciu osób, i skazał nieprawomocnym wyrokiem na 4 lata bezwzględnego więzienia i 30 tys. zł grzywny. Nakazał także zwrot 15 tys. zł i nałożył pięcioletni zakaz pełnienia kierowniczych funkcji w służbie zdrowia.
Według obrońców, którzy złożyli apelację od wyroku, był to pierwszy przypadek w Polsce orzeczenia kary bezwzględnego więzienia dla lekarza za korupcję. Obrońcy argumentowali, że wyrok bezwzględnego więzienia jest ich zdaniem rażąco surowy.
"Sprzedawali swój inwentarz, żeby mieć pieniądze"
W październiku 2016 r. sąd odwoławczy obniżył karę do 2 lat i 8 miesięcy pozbawienia wolności. W uzasadnieniu wskazał m.in. na społeczną szkodliwość działań lekarza, powołując się na zeznania świadków, którzy jednoznacznie mówili o wymuszaniu przez niego łapówek. - Byli to ludzie niemajętni - ludzie ze wsi sprzedawali swój inwentarz, żeby mieć pieniądze i wręczyć je doktorowi. Inni pożyczali u rodziców, dziadków, w bankach, aby ich dziecko mogło być dobrze leczone - mówił wówczas sędzia Tomasz Grebla.
Po uprawomocnieniu się wyroku obrońcy skazanego lekarza składali wnioski o kasację, ułaskawienie i odroczenie wykonania kary. Powoływali się m.in. na pogarszający się stan zdrowia Jana S., stres wywołany skazaniem oraz bardzo dobrą opinię, jaką cieszy się zarówno w środowisku medycznym, jak i wśród sąsiadów.
W lipcu przy kolejnym wniosku o ułaskawienie przedstawili także dokument z parafii, że lekarz angażuje się w organizację wielu wydarzeń na jej terenie, oraz informację, że jako wolontariusz od wiosny tego roku współpracuje z Caritas Archidiecezji Krakowskiej.
Sąd negatywnie opiniował wnioski o ułaskawienie. Jak wskazał w lipcu, dolegliwości zdrowotne skazanego nie są przeszkodą w odbywaniu kary. Podkreślił, że w przypadku Jana S. cele kary nie zostały osiągnięte, lekarz nie wyraził skruchy i nadal kwestionuje wyrok i jego surowość, próbuje także uniknąć odpowiedzialności.
- Ułaskawienie mogłoby utwierdzać skazanego w poczuciu bezkarności, jakie byłoby niezrozumiałe w odbiorze społecznym. Nie po to sąd orzekł karę po prawie czteroletnim procesie, aby w ogóle jej nie wykonywać - podkreślił wówczas sąd w uzasadnieniu swojej decyzji.
Czytaj więcej
Komentarze