Ratownicy wydobyli na powierzchnię ciała trzech górników. Trwa procedura identyfikacji

Świat

- Ratownicy, prowadzący podziemną akcję w czeskiej kopalni CSM Stonawa, odnaleźli i wydostali w niedzielę na powierzchnię ciała trzech polskich górników, zabitych w czwartek przez wybuch metanu. Trudne warunki w rejonie katastrofy uniemożliwiają na razie zlokalizowanie ciał pozostałych 9 zmarłych.

W niedzielę wczesnym popołudniem kierownik sztabu akcji ratowniczej zdecydował o zamknięciu czterech specjalnych tam, które odizolują zagrożony rejon od pozostałych wyrobisk. Będzie tam można wejść dopiero wtedy, gdy pozwolą na to warunki. Może to potrwać nawet - jak mówił rzecznik koncernu OKD Ivo Czelechovsky - kilka tygodni.

 

W wyniku czwartkowego wypadku zginęło 13 osób, w tym 12 Polaków. Ciało pierwszej z ofiar wydostano na powierzchnię krótko po katastrofie. Jeszcze w sobotę wydawało się, że ratownicy nie będą szybko w stanie wejść po zwłoki kolejnych zmarłych, ponieważ w wyrobisku wciąż jest pożar. W niedzielę rano - dzięki m.in. tłoczeniu tam azotu - warunki poprawiły się na tyle, że można było rozpocząć penetrację tego rejonu.

 

- Rekonesans przeprowadziło sześciu ratowników, którzy natrafili na ciała trzech górników. Zostały one wydobyte na powierzchnię i zostaną przewiezione do instytutu medycyny w celu identyfikacji - poinformował rzecznik.

 

Dalszą penetrację wyrobiska uniemożliwiły trudne warunki: niebezpieczne stężenia gazów, zagrożenie wybuchem metanu i rosnąca temperatura. W tej sytuacji zdecydowano o przerwaniu rekonesansu i zamknięciu tam izolacyjnych - były one gotowe do zamknięcia już w niedzielę rano, z decyzją czekano jednak na efekty podjętej penetracji.

 

Kontynuowanie rekonesansu zbyt niebezpieczne dla ratowników

 

Po zamknięciu tam monitorowane będą parametry, obrazujące sytuację w zagrożonym rejonie - m.in. temperatura, skład atmosfery, stężenie metanu, potencjalne zagrożenie wybuchowe. Do zamkniętego rejonu będzie można wejść dopiero, gdy sytuacja się poprawi, za zgodą czeskiego urzędu górniczego. Urząd ten wyraził zgodę na poranną penetrację, później jednak zgodził się z decyzją sztabu, że kontynuowanie rekonesansu byłoby zbyt niebezpieczne dla ratowników.

 

- Rekonesans potwierdził, że w dalszej części wyrobiska są bardzo niebezpieczne miejsca, co nie pozwala ratownikom na dalszą pracę - podkreślił rzecznik OKD. Nie udało się zlokalizować położenia ciał kolejnych górników.

 

- Nie było to możliwe, ponieważ ratownicy nie mogli iść dalej. W tym rejonie jest wysoka koncentracja gazów, m.in. metanu, mogąca prowadzić do wytworzenia się mieszaniny wybuchowej. Nie możemy pozwolić, by ratownicy kontynuowali pracę w takich warunkach - byłoby to zagrożenie dla ich życia - podkreślił rzecznik.

 

Brak nowych informacji do momentu poprawy warunków 

 

Nadal do wyrobiska zatłaczany będzie azot, co ma pomóc w ustabilizowaniu sytuacji w zagrożonym rejonie: obniżeniu temperatury i doprowadzeniu składu atmosfery do bezpiecznego poziomu.

 

Czelechovsky poinformował, że w niedzielę oraz w kolejnych dniach, kiedy tamy będą zamknięte, nie będzie nowych informacji, które kopalnia mogłaby na bieżąco przekazywać opinii publicznej. Nie są planowane briefingi prasowe przed kopalnią.

 

Do zapalenia i wybuchu metanu w kopalni CSM w Stonawie koło Karwiny doszło w czwartek o godz. 17.16. Górnicy znajdowali się 800 metrów pod ziemią. Zginęło 13 osób, w tym 12 Polaków i jeden Czech. Ciała dziewięciu ofiar nadal znajdują się pod ziemią. Przed kopalnią płoną setki zniczy, są też wiązanki kwiatów.

 

Dwaj poszkodowani w wypadku górnicy są w szpitalu w Ostrawie - zajmują się nimi specjaliści z Kliniki Poparzeń Szpitala Uniwersyteckiego. Stan jednego z pacjentów jest krytyczny - jest w śpiączce farmakologicznej, ma poparzoną przeszło połowę powierzchni ciała. Stan drugiego górnika poprawia się; oparzenia powoli się goją - wynika z informacji szpitala

  

200 ratowników w systemie zmianowym

 

Przypomniał, że w sobotę oraz w nocy z soboty na niedzielę w akcji uczestniczyło na zmianę ok. 200 ratowników, pracujących m.in. przy budowie tam oraz tłoczeniu gazów inertnych w rejon katastrofy.

 

Do zapalenia i wybuchu metanu w kopalni CSM w Stonawie koło Karwiny doszło w czwartek o godz. 17.16. Górnicy znajdowali się 800 metrów pod ziemią. Zginęło 13 osób, w tym 12 Polaków i jeden Czech. Ciała 12 ofiar nadal znajdują się pod ziemią. Przed kopalnią płoną setki zniczy, są też wiązanki kwiatów.

 

Dwaj poszkodowani w wypadku górnicy są w szpitalu w Ostrawie - zajmują się nimi specjaliści z Kliniki Poparzeń Szpitala Uniwersyteckiego. Stan jednego z pacjentów jest krytyczny - jest w śpiączce farmakologicznej, ma poparzoną przeszło połowę powierzchni ciała. Stan drugiego górnika poprawia się; oparzenia powoli się goją - wynika z informacji szpitala

 

"Stan jednego z Polaków jest krytyczny"

 

Wcześniej reporterka Polsat News Ewa Żarska poinformowała, że mijająca trzecia doba jest - zdaniem lekarzy - krytyczna, dlatego brak zmian stanu zdrowia, to dobra wiadomość. - Stan jednego z górników jest krytyczny - 70 proc. powierzchni jego ciała jest poparzona. Jeśli uda się ustabilizować jego funkcje życiowe, powoli będzie wybudzany, a później rozpocznie się etap rekonstrukcji skóry - mówiła.

 

 

Na miejsce tragedii wciąż przychodzą ludzie, którzy zapalają znicze i świece, składają kwiaty. O kolegach i przyjaciołach pamiętają górnicy z CSM i innych kopalń. W sobotę w całych Czechach w samo południe zabrzmiały syreny, które uczciły ofiary katastrofy.

maw/msl/ PAP, Polsat News
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie