Ojciec, prawdopodobny sprawca otrucia siebie i syna, miał postawione zarzuty prokuratorskie
Zakończyła się sekcja zwłok Tomasza M. i jego 4-letniego syna Artura. Ze wstępnych ustaleń biegłych wynika, że przyczyną ich śmierci była niewydolność krążeniowo-oddechowa. Tomasz M. miał już postawione wcześniej zarzuty m.in. uprowadzenia dziecka i uporczywego nękania byłej żony.
Przeciwko nieżyjącemu już Tomaszowi M. toczy się wciąż postępowanie w Prokuraturze Rejonowej Wrocław Krzyki-Zachód.
Śledztwo ws. uprowadzenia dziecka
- Początkowo śledztwo dotyczyło tylko uprowadzenia małoletniego poniżej 15. roku życia - powiedziała prokurator Małgorzata Klaus, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu. Później była żona M. zawiadomiła prokuraturę, że Tomasz M. ją nęka. - Ostatecznie prokurator postawił mu zarzuty uporczywego nękania Justyny M., uprowadzenia małoletniego i naruszenia miru domowego - powiedziała prokurator Klaus.
Małgorzata Klaus dodała także, że wobec mężczyzny zastosowano dozór policyjny. Miał też zakaz zbliżania się do Justyny M. i do dzieci.
- Z tego zakazu wyłączone były sytuacje potrzebne do realizacji postawienia Sądu Okręgowego we Wrocławiu, które dotyczyło kontaktów dzieci z ojcem- zaznaczyła prokurator. To prawdopodobnie dlatego doszło do spotkania, podczas którego
Tomasz M. był również badany psychiatrycznie. Z wyników badań wynikało, że był poczytalny i nie miał zaburzeń.
Wstępne wyniki sekcji zwłok
- Ze wstępnych ustaleń wynika, że przyczyną śmierci była niewydolność krążeniowo-oddechowa. Na szczegółowy protokół z sekcji trzeba poczekać co najmniej kilka tygodni - powiedziała we wtorek zastępca rzecznika Prokuratury Okręgowej w Warszawie, prokurator Mirosława Chyr.
Dodała również, że biegli z zakładu medycyny sądowej pobrali do badań toksykologicznych próbki krwi Tomasza M. oraz jego zmarłego syna Artura M. Zbadane pod kątem zażycia niebezpiecznych substancji zostaną także próbki krwi pobrane ofiarom jeszcze w szpitalu.
Tomasz M. zmarł w szpitalu w niedzielę, a chłopiec w poniedziałek rano. W szpitalu zostały przeprowadzone badania na obecność "acetonu i rozpuszczalników" we krwi Tomasza M., ale dały one wynik ujemny.
Biegli z Zakładu Medycyny Sądowej dostali także zabezpieczone na miejscu zdarzenia plastikowe pojemniki, z których - jak podaje prokuratura - mogła zostać podana nieznana toksyczna substancja. Posłużą one ekspertom do badań porównawczych z wynikami toksykologii.
Poprosił o wyjście z synem do łazienki
W niedzielę około po południu w sali zabaw przy ulicy Konarskiego na warszawskim Bemowie przebywał 35-letni Tomasz M. z 4,5-letnim synem Arturem i 6-letnią córką Kornelią. Spotkanie było nadzorowane przez kuratora społecznego, który jest jednocześnie funkcjonariuszem policji.
Około godziny 17:00 mężczyzna miał poprosić nadzorującego kuratora o możliwość udania się do toalety z chłopcem. Zaniepokojony kurator po około dwóch minutach udał się do toalety. Tam znalazł nieprzytomne dziecko na podłodze, a po wyważeniu drzwi do kabiny - odnalazł również nieprzytomnego ojca.
WIDEO - Otruł siebie i syna. Tragedia w Warszawie
WIDEO - Ojciec zostawił spadek i długi. Córka będzie je spłacać przez 53 lata
Czytaj więcej