Jechał bez uprawnień i za szybko. Za wypadek odpowie poszkodowany kierowca

Polska

Pan Sławomir z Tarnowa twierdzi, że skrzywdził go sąd, uznając za winnego wypadku. Mężczyzna opowiada, że postanowił zatrzymać się, gdy zauważył nadjeżdżającego innego motocyklistę, który zdawał się nie panować nad swoją maszyną. Mimo to doszło do wypadku. Drugi z motocyklistów jechał za szybko, w dodatku nie miał prawa jazdy, ale to pana Sławomira uznano winnym.

Pan Sławomir mieszka w Tarnowie. W czerwcu 2017 roku jadąc na trzykołowym motocyklu uległ groźnemu wypadkowi.  Wjechał w niego inny motocyklista. Do zdarzenia doszło na osiedlowej drodze, gdzie prędkość ograniczona jest do 30 kilometrów na godzinę.

 

- Jadąc na tym motorze chciałem skręcać w lewo. Zobaczyłem, że ten drugi nie hamuje, więc zatrzymałem się. A jemu zaczęło koło chodzić po całej drodze i uderzył we mnie. Złamał mi obie kości, tak że noga trzymała się na skórze. Natychmiast była operacja, wsadzili mi pręt piszczelowy, od kolana mam aż do stopy - opowiada w programie "Interwencja" Sławomir Leszko.

 

- Jak wariat jechał – dodaje Jan Czuba, świadek zdarzenia.


Okazało się, że prowadzącym motocykl motocrossowy był 17-leni Miłosz K. Nie miał prawa jazdy. Na dodatek jego motor nie miał ubezpieczenia i przeglądu technicznego. Nie był nawet zarejestrowany.

 

- Do wypadku doszło z winy pana, który zajechał synowi drogę. Mój syn popełnił wykroczenie, że wziął motor i pojechał nim. I to była jego wina – mówi reporterowi "Interwencji" Arturowi Borzęckiemu ojciec Miłosza K.

 

Biegły nie miał wątpliwości 

 

Pan Sławomir został przez policjantów uznany za sprawcę wypadku. Sprawa trafiła do Sądu Rejonowego w Tarnowie. Ten zlecił przeprowadzenie opinii. Biegły nie miał wątpliwości, że za zdarzenie odpowiada jedynie niepełnoletni Miłosz K.

 

- Biegły stwierdził, że należy upatrywać winy w sposobie poruszania się kierującego "crossem", że wyprzedzał w rejonie skrzyżowania i przekroczył obwiązującą prędkość. Gdyby użył hamulców tylnych, to do tego wypadku by nie doszło. Biegły wyliczył, że mógł się zatrzymać 13 metrów wcześniej, gdyby jechał z dopuszczalną prędkością – wyjaśnia pan Sławomir.

 

"Z poszkodowanego zrobiono sprawcę"

 

- Skandal… Tak nie powinno być, ponieważ z poszkodowanego zrobiono sprawcę. Zięć to bardzo przeżył psychicznie. Jest podłamany. Groziła mu zamartwica i amputacja nogi – opowiada Krystyna Sulima, teściowa pana Sławomira.

 

Mimo opinii biegłego, także tarnowski sąd rejonowy uznał, że jedynym winnym spowodowania kolizji jest pan Sławomir. Mężczyzna nie zgodził się z tą decyzją i odwołał się.

 

- Sąd uznał, że prawidłowe zachowanie powinno polegać na tym, aby obwiniony zjechał z toru jazdy motocyklisty, a przez to, że się zatrzymał, przyczynił się do zaistniałego zdarzenia. Wyrok nie jest prawomocny. Wątpliwości będą brane pod uwagę przez sąd drugiej instancji. To, że rozstrzygnięcie nie współgra z opinią biegłego, jest jedną z okoliczności podnoszonych w apelacji – informuje Tomasz Kozioł z Sądu Okręgowego w Tarnowie.

 

Nie było wniosku policji

 

Sąd stwierdzając winę pana Sławomira wypunktował również w uzasadnieniu wyroku naganne zachowanie Miłosza K. Jednak nie mógł go uznać za współwinnego spowodowania wypadku. Dlaczego? Bo nie zawnioskowała o to policja. A bez takiego wniosku sąd nie może nikogo skazać.

 

Reporter: Nie chcąc przesądzać o winie Miłosza K., sąd stwierdził, że jechał stanowczo za szybko, nie zapanował na pojazdem, błędnie prowadził hamowanie, nie zapanował nad torem jazdy. A obwiniony jest pan, który ucierpiał…


Tomasz Kozioł, Sąd Okręgowy w Tarnowie: Uważam, że kierujący tym motocyklem również powinien mieć postawiony zarzut.

 

msl/ "Interwencja"
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie