Sprzedał roszczenia za 0,5 mln zł, później odkupił za 10,5 mln. "Potrzebowałem pieniędzy"

Polska
Sprzedał roszczenia za 0,5 mln zł, później odkupił za 10,5 mln. "Potrzebowałem pieniędzy"
PAP/Radek Pietruszka

- Sprzedałem część roszczeń byłej urzędniczce ministerstwa sprawiedliwości Marzenie K., bo potrzebowałem pieniędzy - powiedział we wtorek przed komisją weryfikacyjną były prezes spółki Plater Mirosław Bieniek. Roszczenia, sprzedane Marzenie K. za 0,5 mln zł, świadek odkupił od niej później za 10,5 mln zł.

Świadek podczas zeznań przed komisją weryfikacyjną powiedział, że sprawami reprywatyzacji interesuje się od 15 lat. Pytany przez wiceprzewodniczącego komisji Sebastiana Kaletę, czym się objawia to zainteresowanie, odpowiedział, że "poszukuje tych nieruchomości, bada budynki w Warszawie". Dodał, że interesuje się losami powojennymi kamienic, m.in. pod kątem, kto był ich właścicielem oraz czy nieruchomość jest atrakcyjna i jaki jest jej stan prawny. Później, jak mówi, kontaktował się w tych sprawach z właścicielami.

 

Kaleta pytał, do ilu nieruchomości świadek - lub spółki z nim związane - nabył roszczenia, Bieniek odpowiedział, że jest ich kilka. W tym kontekście wymienił m.in. położone przy Emilii Plater 14, Emilii Plater 15, a także nieruchomość położona przy Marszałkowskiej, ale nie pamiętał numeru kamienicy.

 

"Potrzebowałem bardzo, na gwałt pieniędzy"

 

Wiceprzewodniczący pytał też o znajomość ze specjalizującym się w skupie roszczeń mec. Robertem N. Bieniek przyznał, że poznał go ok. 10-12 lat temu, kiedy N. był pełnomocnikiem ws. jednej z nieruchomości, którą on również się interesował. Jak mówił świadek, potem spotkał się z nim również ws. konsultacji "niektórych spraw". Było to ok. 2007-2008 r.

 

Kaleta pytał, ile spraw zakończyło się dla świadka odzyskaniem nieruchomości przed 2007 r., Bieniek odpowiedział, że 2-3. Z kolei dopytywany, czy po 2007 r. jakakolwiek sprawa dot. odzyskania nieruchomości zakończyła się dla świadka odmową, odpowiedział, że nie było takiej sprawy.

 

Komisja na dłużej zatrzymała się na wątku reprywatyzacji Mokotowskiej 63. Świadek przyznał, że dwukrotnie widział się z siostrą Roberta N. b. urzędniczka resortu sprawiedliwości Marzeną K. W tym kontekście szef komisji Patryk Jaki zapytał, czy możliwe jest, żeby w jakiejś transakcji Robert N. "podstawił" Marzenę K. Świadek odpowiedział: "nie sądzę, nie".

 

Dopytywany, skąd wzięła się ws. Mokotowskiej 63 Marzena K., świadek odpowiedział: "panią Marzenę K. poznałem, kiedy byłem właścicielem roszczeń do Mokotowskiej 63. Potrzebowałem bardzo, na gwałt pieniędzy i sprzedałem jej połowę udziałów, ponieważ chodziło mi o sprawy finansowe".

 

Jaki przypomniał, że Bieniek sprzedał część roszczeń Marzenie K. za pół miliona złotych, a potem odkupił je od niej za 10,5 mln zł. Przewodniczący zapytał, gdzie jest 10 mln zł różnicy, świadek odpowiedział: "które?".

 

"Mamy uwierzyć, że tak było?"

 

Jaki poprosił, aby świadek wyjaśnił, po co się sprzedaje roszczenia za 0,5 mln zł, żeby potem odkupić je za 10,5 mln zł. Bieniek odpowiedział: "Po to się sprzedaje, żeby mieć pieniądze. Potrzebowałem wtedy na gwałt pieniędzy". Jaki dopytywał, czy potem, w przeciągu roku "cudownie znalazł 10 mln zł". Świadek odpowiedział, że otrzymał wówczas kredyt z banku.

 

Jaki powiedział po tej wypowiedzi świadka: "Mamy uwierzyć w to, że miał pan prawa do nieruchomości wartej dziesiątki milionów złotych i odsprzedał je pani Marzenie K., która przypadkowo jest siostrą pana Roberta N., który potrafił załatwić takie sprawy w ratuszu. (Sprzedał pan) coś za pół miliona, żeby później zapłacić za to 10,5 mln zł. Mamy uwierzyć, że tak było?". Bieniek odparł, że było to "po jakimś czasie i przy zupełnie innym stanie prawnym". Dopytywany, na czym polegał ten inny stan prawny, świadek odpowiedział, że wówczas budynek miał już uregulowany stan prawny, czyli można było wziąć pod jego zastaw kredyt.

 

- Sprzedaje pan prawa za pół miliona złotych pani Marzenie K. 16 marca 2011 r. po to, żeby odkupić od niej za 10,5 mln zł 17 listopada 2011 r., czyli to jest kilka miesięcy (...). Zupełnie przypadkowo dzisiaj już wiemy, że pani Marzena K. przez swojego brata miała dojścia do pozytywnych decyzji reprywatyzacyjnych i mamy uwierzyć, że ta różnica w przeciągu kilku miesięcy, 10 milionów, ginie w kolejnych transakcjach, to nie jest kwota łapówki? - pytał Jaki.

 

- Nie jest w stanie odpowiedzieć w co mają państwo wierzyć - odparł Bieniek.

 

PAP

dk/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie