Ruszył proces byłego policjanta oskarżonego o zabójstwo 36-latka. Motywem miał być niespłacony dług
Przed Sądem Okręgowym w Łodzi rozpoczął się proces byłego policjanta, którego łódzka prokuratura oskarżyła o zabójstwo 36-latka. Śledczy zarzucają mu jeszcze paserstwo i pomocnictwo w uchylaniu się od opodatkowania akcyzą.
31-letniemu mężczyźnie grozi kara dożywotniego więzienia.
Nie przyznał się do winy
Zarówno w sądzie, jak i wcześniej podczas śledztwa, oskarżony nie przyznał się do winy. W poniedziałek - na sali rozpraw - odmówił składania wyjaśnień. Jak mówił - ze "względu na silny stres i otoczkę medialną".
Nie wykluczył jednak, że w przyszłości takie wyjaśnienia złoży. Poinformował również, że będzie jedynie odpowiadał na pytania obrony.
Na pierwszej rozprawie sąd zaplanował przesłuchanie trojga świadków. Dwoje z nich jest również oskarżycielami posiłkowymi.
Pokrzywdzony miał zażądać zwrotu pożyczki
Do zbrodni doszło w ostatni dzień grudnia 2016 roku.
Według prokuratury, 31-letni policjant z jednej z jednostek powiatu kutnowskiego od dawna znał swoją przyszłą ofiarę, u której miał około 20 tys. zł długu. Znajomość była na tyle bliska, że od sierpnia 2016 roku pomagał pokrzywdzonemu ukrywać, przechowując u siebie w domu, 3 tys. sztuk nielegalnie wyprodukowanych, przeznaczonych do sprzedaży papierosów i 540 litrów spirytusu.
36-letni wierzyciel od pewnego czasu żądał jednak od oskarżonego zwrotu pieniędzy, ale ten był w trudnej sytuacji i nie był w stanie uregulować zobowiązania.
Strzały z broni służbowej
31 stycznia 2016 roku, kiedy 36-latek po raz kolejny zażądał zwrotu pieniędzy, policjant zapewnił, że ma kwotę, ale w innym miejscu i muszą tam pojechać. Oskarżony odjechał spod domu swoim samochodem jako pierwszy. Pokrzywdzony jechał za nim. Kierowali się w stronę Kutna, następnie skręcili w trasę prowadzącą do Żychlina. Po 5 kilometrach odbili w boczną drogę. Zarejestrowały ich kamery monitoringu na przejeździe kolejowym w miejscowości Leszczynek.
Dojechali do Strzegocina, a następnie skręcili w drogę biegnącą przez las, z dala od budynków mieszkalnych. Tam oskarżony zabił swojego wierzyciela oddając z broni służbowej sześć strzałów, w tym pięć w okolice klatki piersiowej i jeden w głowę. Następnie umieścił ciało na tylnym siedzeniu samochodu ofiary, a potem wjechał w drogę leśną taranując szlaban i tam je porzucił. Pieszo wrócił do swojego samochodu.
Najpierw pojechał do domu, a później do pracy.
Nie przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów
Pozostawione w samochodzie ciało 36-latka zostało odnalezione następnego dnia przez spacerującą w pobliżu kobietę.
Kilka dni później policjant został zatrzymany. Podczas przesłuchania nie przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów. Biegli psychiatrzy stwierdzili, że brak jest podstaw do kwestionowania jego poczytalności.
Były już policjant odpowiada również za paserstwo i pomocnictwo do uchylania się od opodatkowania podatkiem akcyzowym.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze