Były prezes państwowej spółki skazany na 2 lata więzienia. Miał m.in. zawierać niekorzystne umowy
Na karę łączną 2 lat pozbawienia wolności skazał w poniedziałek Sąd Okręgowy w Katowicach byłego prezesa Towarzystwa Finansowego Silesia Wojciecha B., oskarżonego o niegospodarność. Prezes musi też zapłacić 672 tys. zł, m.in. TFS tytułem naprawienia szkody.
Oprócz 602 tys. na rzecz TFS Wojciech B. ma też zapłacić 50 tys. zł grzywny, ponad 10 tys. zł na rzecz Skarbu Państwa i pokryć koszty, poniesione przez TFS na pełnomocnika w tej sprawie - prawie 5 tys. zł. Sąd zdecydował też, że B. nie może zasiadać w zarządach spółek prawa handlowego przez 5 lat. Wyrok nie jest prawomocny.
Wojciech B., który nie pojawił się w poniedziałek w sądzie, był oskarżony o niegospodarność w kwocie 36,7 mln zł, a także narażenie kierowanej przez siebie spółki na dodatkowe szkody w wysokości 4,3 mln zł. Główny zarzut dotyczył wydzierżawienia terenów po Stoczni Szczecińskiej Nowa firmie Kraftport.
Sąd miał wątpliwości co do wymiaru kary
Sąd nie ukrywał, że miał wątpliwości co do wymiaru kary, jaką należy wymierzyć oskarżonemu. Prokuratura wnosiła o 5 lat bezwzględnego pozbawienia wolności.
- Sąd miał z jednej strony do czynienia z osobą o nieskazitelnej opinii, postrzeganą jako wybitny specjalista do spraw podmiotów spółek prawa handlowego, z drugiej strony mamy jako okoliczność obciążającą długi okres przestępczego działania i wysoką wartość szkody, wyliczonej przez biegłych, poniesionej przez Towarzystwo Finansowe Silesia - powiedział sędzia Jacek Krawczyk.
Sąd wziął pod uwagę możliwość naprawienia przez oskarżonego - przynajmniej częściowo - szkody wyrządzonej TFS. - W przypadku 5 lat pozbawienia wolności tak surowa kara w sposób skuteczny uniemożliwiłaby podjęcie próby naprawienia szkody wyrządzonej przestępstwem - dodał sędzia Krawczyk.
Będzie apelacja
Pełnomocnik Wojciecha B. mec. Alexander Stan-Otasevici przekazał, że zwróci się do sądu o pisemne uzasadnienie wyroku i najprawdopodobniej złoży apelację. Wcześniej wnosił o uniewinnienie swojego klienta.
- Co do zasady wyrok należy uznać za słuszny. Po tylu latach procesu doczekaliśmy się skazania. To jest najistotniejsze, że oskarżony został uznany za winnego tych czynów - powiedziała dziennikarzom po rozprawie prokurator Katarzyna Wychowałek-Szczygieł.
Decyzję co do ewentualnej apelacji zapowiedziała dopiero po dogłębnej analizie uzasadnienia wyroku.
Dzierżawca bez możliwości finansowych i doświadczenia
Najważniejszy zarzut wobec Wojciecha B. dotyczy podpisanej w lipcu 2011 r. umowy dzierżawy 11 hektarów terenów po Stoczni Szczecińskiej Nowa. Zarządzające majątkiem po stoczni TF Silesia wydzierżawiło te tereny należącej do Fryderyka F. spółce Kraftport na 10 lat z możliwością automatycznego przedłużenia i wykupu po cenie księgowej.
Podobnie jak TF Silesia także Kraftport miał siedzibę w Katowicach. Założył ją drobny przedsiębiorca. Zgodnie z danymi z Krajowego Rejestru Sądowego, kapitał zakładowy Kraftportu wynosił 5 tys. zł.
Prokuratura podkreślała w akcie oskarżenia, a sąd przychylił się do stanowiska, że Kraftport, który powstał tuż przed zawarciem umowy dzierżawy, nie miał możliwości finansowych, doświadczenia ani merytorycznego przygotowania, by prowadzić działalność na terenie stoczni.
Sąd podkreślił, że umową dzierżawy były w tym czasie zainteresowane inne podmioty, doświadczone w prowadzeniu takiej działalności i mające lepsze zabezpieczenie finansowe. Sąd w Szczecinie unieważnił później tę dzierżawę.
Ponad 36 mln zł szkody
Jak wynika z ustaleń śledztwa, mimo korzystnych stawek czynszu Kraftport nie płacił TF Silesia z tytułu dzierżawy. Mimo to dysponował terenami stoczni i czerpał z tego korzyści - usunął z tego terenu złom wart 258 tys. zł. Łączną szkodę, którą TF Silesia poniosła z tytułu zawarcia umowy dzierżawy, oszacowano w śledztwie na 36,1 mln zł.
Prokuratura zarzuciła też B. zawieranie innych niekorzystnych umów, np. wynajęcie apartamentu, z którego korzystała rodzina Wojciecha B., czy wynajmu samochodu, choć prezes miał wtedy inny do wyłącznej dyspozycji.
"Miał plan rewitalizacji"
Obrona podkreślała, że z działalnością gospodarczą wiąże się ryzyko. Podejmował je także B., bardzo często wychodząc z tego obronną ręką. Według obrony, prezes TF Silesia miał plan rewitalizacji terenów po stoczni, a naciskany przez resort skarbu, starał się znaleźć firmę, która mogłaby to zrobić.
Sam B. przekonywał, że podczas kierowania TF Silesia starał się pracować jak najlepiej. Przez trzy lata spółka miała 350 mln zł zysku netto - podkreślał.
"Nie zachowano niezbędnych procedur"
Produkcję w Stoczni Szczecińskiej Nowa wstrzymano w styczniu 2009 r., ponieważ Komisja Europejska uznała, że udzielona wcześniej stoczniom w Gdyni i Szczecinie przez rząd pomoc publiczna była niezgodna z prawem. Majątek zakładu sprzedano, pracowników zwolniono.
W 2010 r. część majątku kupiło przedsiębiorstwo TF Silesia, należące do Skarbu Państwa, specjalizujące się w rewitalizacji gospodarczej i zagospodarowywaniu obszarów poprzemysłowych.
W marcu 2014 r. uprawomocniło się postanowienie sądu z grudnia 2013 r., unieważniające umowę dzierżawy terenów postoczniowych firmie Kraftport. Unieważnienia domagało się TF Silesia, które podkreślało, że Kraftport nie wykorzystywał terenów postoczniowych w działalności gospodarczej.
Kluczowy dla działalności stoczniowej majątek wydzierżawiony przez Kraftport niszczał. TF Silesia argumentowało przed sądem, że przy zawieraniu umowy nie zachowano niezbędnych procedur. Przepisy przewidywały bowiem konieczność zgody ministra skarbu na zawarcie takiej umowy, co nie zostało spełnione.
B. ze stanowiska prezesa TF Silesia został odwołany w październiku 2011 r. Kilka dni wcześniej na konferencji prasowej w Szczecinie przedstawił projekt rewitalizacji terenów postoczniowych. Zapewniał o utrzymaniu tam działalności stoczniowej i rozwoju przemysłu lekkiego, biznesu i usług.
TF Silesia jest jednoosobową spółką Skarbu Państwa, reprezentowanego przez ministra energii. Zajmuje się m.in. rewitalizacją gospodarczą, doradztwem i działaniami naprawczymi przedsiębiorstw.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze