Grupa kilkunastu osób miała atakować ludzi na warszawskich bulwarach. Policja nikogo nie zatrzymała

Polska
Grupa kilkunastu osób miała atakować ludzi na warszawskich bulwarach. Policja nikogo nie zatrzymała
Google Street View

Do ataku miało dojść w pobliżu jednego z klubów rozrywkowych nad Wisłą. Według świadków, grupa co najmniej kilkunastu osób przez kilka godzin zaczepiła i atakowała grupki innych ludzi. Policja przyznaje, że nad Wisłą miało miejsce kilka jej interwencji, ale nikogo nie zatrzymano. Z naszych ustaleń wynika, że ucierpiało co najmniej kilkanaście osób. Żadna nie chciała złożyć zeznań.

Do ataku na osoby spędzające czas na warszawskich bulwarach miało dość w piątek późnym wieczorem. Sprawę w mediach nagłośnili Kacper Krakowiak i jego kolega. Informacje o wydarzeniach z piątku znaleźli na jednej z grup na Facebooku i razem zaczęli zbierać dane od świadków: zdjęcia i filmy. Krakowiak twierdzi, że nie dostał zgody na ich publikację. 

 

- Zebraliśmy informacje od 15-20 osób, z tej grupy prawie wszystkie zostały pobite. Wiem o siniakach, ukruszonych zębach i o chłopaku, który dziś będzie miał operację w szpitalu -  powiedział polsatnews.pl. 

 

Policja: odmówili pomocy medycznej i składania zeznań

 

- Osoby, które do nas napisały nie zgłosiły sprawy na policję, bo czują się zastraszone - przekazał Krakowiak. Twierdzi on, że właśnie w obawie przed odwetem napastników, nie chcą one publikować zdjęć, na których ma być widać ślady pobicia.

 

Według informacji, które zebrał wraz ze znajomym, jedna dziewczyna została pobita do nieprzytomności, a pogotowie przyjechało do rannego młodego mężczyzny. Świadkowie opisywali też w internecie, że dwie interwencje stołecznej policji w tej sprawie nie były skuteczne - policjanci mieli stwierdzić, że jest ich za mało, żeby podjąć działania.

 

"Informacje o biernej postawie policji są nieprawdziwe"

 

W rozmowie z nami asp. sztab. Mariusz Mrozek ze stołecznej policji nie potwierdził informacji o pobitej do nieprzytomności dziewczynie, ale przyznał, że do rannych mężczyzn przyjechało pogotowie. Według niego informacje o biernej postawie policji są nieprawdziwe.

 

- Przed dotarciem policji na miejsce była tam karetka pogotowia. Był w niej ranny młody mężczyzna, któremu była udzielana pierwsza pomoc, a później trafił do szpitala. Obok karetki stało dwóch innych młodych mężczyzn: jeden ze zranionym uchem, drugi z zadrapaniami. Odmówili pomocy medycznej i składania zeznań - powiedział asp. szt. Mariusz Mrozek.

 

Pięć interwencji policji

 

Powiedział, że w nocy z piątku na sobotę policja przyjeżdżała nad Wisłę pięć razy, z czego większość interwencji miała miejsce w pobliżu jednego z klubów. Potwierdził, że podczas pierwszej interwencji policjanci usłyszeli o grupie kilkunastu osób, która miała atakować spędzających wieczór nad Wisłą.

 

- Wszyscy, którzy opisywali te zdarzenia byli pod mniejszym lub większym wpływem alkoholu, a tych kilkanaście osób, które miały atakować ludzi, oddaliło się później w stronę centrum. Patrol policji nikogo nie namierzył - powiedział polsatnews.pl asp. sztab. Mrozek

 

Nie potwierdził pojawiających się w sieci informacji o ataku na czarnoskórego mężczyznę, który miał zostać wrzucony do Wisły.

 

- Wiemy o tym na zasadzie "ktoś coś widział, coś słyszał", a mężczyzna miał sam wyjść z wody - powiedział nam Mrozek.

 

Pobicie czarnoskórego mężczyzny miała widzieć Weronika. Mówi, że jej znajomi próbowali go bronić, ale też zostali zaatakowani.

 

 

Świadek: było ich około 15-20

 

Chcący zachować anonimowość świadek zdarzeń powiedział polsatnews.pl, że po północy odszedł na chwilę od znajomych. Zapamiętał, że najpierw podeszła do niego nieznajoma dziewczyna, która bez powodu zaczęła go wulgarnie wyzywać. Później jej kolega nagle zaczął go bić po twarzy.

 

- Byłem zamroczony. Poszedłem po swoich kolegów, ale nie reagowaliśmy, chociaż oni byliby skłonni zainterweniować. Kiedy podeszliśmy tam, gdzie zostałem pobity okazało się, że ich jest już z 15 czy 20 - relacjonował.

 

- Dopiero rano z Facebooka się dowiedziałem, że jest więcej pobitych osób. Mam ukruszony ząb i podbite oko. Mój kolega ma wybity palec, został również uderzony w kolano - opowiedział nam świadek zdarzenia, student warszawskiej uczelni. On również nie zamierza zgłaszać sprawy na policję.

 

"Jak się obudziłem, to jechałem już karetką do szpitala"

 

Rozmawialiśmy też Filipem, który wezwał policję ok. 1:30 w nocy.

 

- Widziałem grupę zaczepiającą ludzi. Mój kolega miał "rozwalony nos", inny podbitą wargę - powiedział. Policjanci przyjechali ok. 1:45.

 

- Było ich może z sześciu - ośmiu, ale niewiele mogli zrobić. Gdyby weszli w tłum osób, to reakcja mogłaby być agresywna. Tamci się już wtedy gdzieś rozpierzchli. Z drugiej strony, reakcja policjantów była praktycznie żadna, przeszli się z nami wokół murku, postali chwilę, ale już nikogo nie znaleźli. Wiem, że przyjechali także drugi raz - relacjonował Filip. 

 

Inny młody mężczyzna, który został pobity, twierdzi, że przeszedł w poniedziałek operację szczęki. - Nie wiem, kto mnie pobił, nie widziałem tych osób, było ciemno. Najpierw dostałem "z kopa" w plecy i jeszcze kilka innych kopów, słyszałem, że byłem wyzywany. Jak się obudziłem, to jechałem już karetką do szpitala - powiedział polsatnews.pl.

 

polsatnews.pl

mta/luq/ml/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie