12-latek źle się czuł, bo kolega kopnął go w plecy. Karetki nie wysłano. Chłopiec ma pęknięty kręg

Polska
12-latek źle się czuł, bo kolega kopnął go w plecy. Karetki nie wysłano. Chłopiec ma pęknięty kręg
Pixabay.com/ve2cjw/Zdj. ilustracyjne

- Płakał, drętwiały mu ręce i miał problemy z oddychaniem - relacjonowała mama 12-latka, którą wezwano do obolałego syna. To ona, a nie opiekunowie świetlicy, w której był, zadzwoniła po karetkę. Pogotowie w Białymstoku jednak nie przyjechało. Dyspozytor miał stwierdzić, że nie ma zagrożenia życia. Kobieta zawiozła więc syna do szpitala. Okazało się, że chłopiec ma pęknięty kręg.

Chłopiec w poniedziałek uczestniczył w zajęciach prowadzonych na boisku przy ul. Leśnej przez tzw. wychowawcę podwórkowego. Podczas gry w piłkę do 12-latka miał podbiec starszy kolega i kopnąć go w plecy.


Jak relacjonowała matka dziecka z rozmowie z portalem poranny.pl, syn bardzo źle się poczuł, ale wychowawca pozwolił mu samemu pojechać autobusem na świetlicę socjoterapeutyczną.


"Drętwiały mu ręce, miał problemy z oddychaniem"


Chłopiec dotarł tam ok. godz. 17, a opiekunowie wezwali jego matkę. Jak opowiadała, synowi drętwiały ręce i miał problemy z oddychaniem. Zadzwoniła więc pod numer alarmowy.


- Dyspozytorka powiedziała mi, że sama mam zawieźć syna do szpitala. Że nie ma zagrożenia życia - powiedziała.


W szpitalu, do którego przywiozła syna, okazało się, że chłopiec ma pęknięty kręg.


"Czuł się dobrze, wrócił do gry w piłkę"


Świetlica tłumaczy, że w pierwszej kolejności wezwano matkę, bo ta szukała syna od wczesnego popołudnia. Koordynatorka programu Wychowawca Podwórkowy, twierdzi, że tuż po zdarzeniu chłopiec czuł się dobrze, a po chwili nawet wrócił do gry w piłkę.


Dyrekcja białostockiego pogotowia zapowiada, że sprawę wyjaśni.

 

Po odsłuchaniu nagrań z wezwania stwierdzi, czy decyzja dyspozytora była właściwa.


"Sprawa pewnie znajdzie finał w sądzie rodzinnym"


– Nie do każdego zachorowania potrzebna jest karetka. To dyspozytor po przeprowadzeniu wywiadu decyduje, czy ją wysłać – wyjaśnia dr Marzena Wojewódzka-Żelezniakowicz, wojewódzki konsultant ds. ratownictwa medycznego.


Sprawę bada także policja.

 

- Będziemy sprawdzać monitoring. Ale przecież wiemy, że sprawcą jest nastolatek. Sprawa więc pewnie znajdzie finał w sądzie rodzinnym - powiedział nadkom. Tomasz Krupa.

 

poranny.pl, polsatnews.pl

prz/dro/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie