"Złote Taśmy" dla nowego pokolenia filmowców. Nagrody za "trudne" filmy

Kultura
"Złote Taśmy" dla nowego pokolenia filmowców. Nagrody za "trudne" filmy
PAP/Paweł Supernak
Prezes Stowarzyszenia Filmowców Polskich Jacek Bromski wręczył reżyser Annie Jadowskiej Złotą Taśmę dla najlepszego filmu polskiego za obraz "Dzikie róże" podczas uroczystej gali w warszawskim kinie Kultura. Nagrody przyznawane są przez krytyków filmowych Stowarzyszenia Filmowców Polskich zrzeszonych w Międzynarodowej Federacji Prasy Filmowej FIPRESCI.

Polskie "Dzikie róże" Anny Jadowskiej i amerykański "Manchester by the Sea" Kennetha Lonergana to laureaci "Złotych Taśm" za 2017 r. Obrazy wyróżnione przez Stowarzyszenie Filmowców Polskich nagrodzono podczas poniedziałkowej gali w warszawskim kinie "Kultura".

Wyróżnienia przyznało Koło Piśmiennictwa Filmowego Stowarzyszenia Filmowców Polskich, będącego polską sekcją FIPRESCI, prestiżowej Międzynarodowej Federacji Krytyków Filmowych, a laureatów ogłoszono na początku stycznia.

 

Nowe pokolenie w filmie polskim

 

- Myślę, że specyfiką naszych nagród jest to, że my nie nagradzamy tych filmów, które wygrywają w box office'ach, nie nagradzamy też tych, które zwykle bywają najgłośniejsze. Szukamy takich obrazów, które niosą w sobie coś fajnego, ale czasem są pominięte, niezauważone - i od tego jesteśmy, żeby je pokazywać - powiedziała Barbara Hollender z Koła Piśmiennictwa Filmowego SFP.

 

Jak podkreśliła podczas ceremonii, sale kinowe w zeszłym roku odwiedziło 56 milionów widzów, a 13 mln z nich wybrało się na rodzime produkcje. Hollender oceniła, że "mamy za sobą dobry rok dla polskiego kina", a należał on - w dużej mierze - do debiutantów.

 

- W Gdyni pojawiło się kompletnie nowe pokolenie trzydziestokilkulatków - świetnych ludzi, którzy wnieśli do naszego kina świeżość. (...) To są ludzie otwarci na świat, mają paszporty w kieszeni, myślą o tym, że może kiedyś zrobią film na Zachodzie (...), ale chcą tutaj żyć i tutaj pracować - powiedziała Hollender.

 

Zaznaczyła jednak, że ubiegły rok był równocześnie czasem, w którym "polskie kino przeszło przez szereg wstrząsów", wymieniając m.in. zmianę na stanowisku dyrektora Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. - I chyba wszystkim nam - filmowcom i krytykom również - towarzyszy dużo niepokoju. Będziemy przyglądać się temu wszystkiemu, co się dzieje - zapowiedziała.

 

Wyboiste "Dzikie róże"

 

Za najlepszy polski tytuł, który na ekrany kin trafił w 2017 r. uznano "Dzikie róże" Anny Jadowskiej. To historia młodej kobiety, Ewy, której życie wypełnia opieka nad dziećmi i zajmowanie się domem, w którym rodzina czeka na powrót pracującego za granicą męża i ojca. Osamotniona bohaterka wdaje się w romans z nastolatkiem, za co zapłaci wysoką cenę.

 

- Jest to bardzo ważne dla mnie wyróżnienie. Film miał naprawdę (...) bardzo wyboistą drogę. (...) Robiliśmy go sześć lat i teraz zastanawiam się czy w sytuacji, w której się znaleźliśmy, po tych wszystkich "dobrych zmianach", które nas dotyczą już bezpośrednio, udałoby się w ogóle taki film zrobić - powiedziała Jadowska, odbierając nagrodę. Reżyserka wyraziła nadzieję, "że proste, małe filmy o zwykłych ludzkich dramatach nadal będą mogły być w tym kraju kręcone".

 

Stowarzyszenie zdecydowało się także wyróżnić dwa polskie filmy - "Cichą noc" Piotra Domalewskiego, uznaną za najlepszy obraz zeszłorocznego Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni oraz "Pewnego razu w listopadzie..." Andrzeja Jakimowskiego.

 

W tym roku wśród polskich filmów zauważono "takie, które w bardzo piękny, głęboki sposób mówią o Polsce" - powiedziała Hollender.

- "Dzikie róże" i "Cicha noc" to są opowieści o polskiej prowincji. Film Andrzeja Jakimowskiego ("Pewnego razu w listopadzie" - red.) to jest z kolei opowieść - przerażająco współczesna - o tym, co dziś się dzieje w Polsce. Myślę więc, że to wyjątkowo dobre i trafne wybory - podsumowała.

 

Trudny film "o potwornej pustce"

 

Tytuł najlepszej produkcji zagranicznej przyznano obrazowi "Manchester by the Sea" Kennetha Lonergana z główną rolą Casey'a Afflecka, nagrodzonego za tę kreację Oscarem w kategorii najlepszy aktor pierwszoplanowy.

 

"Manchester...", który - jak podkreśliła Hollender - jest filmem "o potwornej pustce, jaką trauma zostawia w człowieku, ale też o próbie pokonania w sobie bólu" - opowiada historię Lee Chandlera, który po latach musi wrócić do rodzinnego miasta, aby zająć się osieroconym bratankiem. Powrót oznacza konieczność zmierzenia się z bolesnymi doświadczeniami, o których mężczyzna za wszelką cenę starał się zapomnieć.

 

Uhonorowano także dwa obrazy zagraniczne - "Sieranevadę" Cristiego Puiu oraz "Klienta" Asghara Farhadiego.

 

"Złote Taśmy" są przyznawane nieprzerwanie od 1985 roku. Wcześniej polscy krytycy filmowi przyznawali Syrenki Warszawskie. Były wręczane w kategoriach najlepszy film polski, najlepszy polski film krótkometrażowy oraz najlepszy film zagraniczny.

 

W zeszłym roku nagrodzono "Ostatnią rodzinę" Jana P. Matuszyńskiego, "Wołyń" Wojciecha Smarzowskiego oraz "Patersona" Jima Jarsmusha.

 

Wśród nagrodzonych przed 2016 rokiem filmów znalazły się dzieła m.in. Ingmara Bergmana, Federico Felliniego, Michelangelo Antonioniego, Luchino Viscontiego, Andrieja Tarkowskiego, Luisa Bunuela, Jiriego Menzla i Petera Weira, oraz Andrzeja Wajdy, Krzysztofa Kieślowskiego, Wojciecha Hasa, Jerzego Skolimowskiego, Krzysztofa Zanussiego, Andrzeja Munka czy Kazimierza Kutza.

 

PAP

hlk/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie