"Motywacja jest silniejsza niż zmęczenie". Manifestacja przedstawicieli zawodów medycznych w Bydgoszczy
Lekarze rezydenci wraz z przedstawicielami innych zawodów medycznych manifestowali w niedzielę na Starym Rynku w Bydgoszczy, żądając podwyższenia nakładów na służbę zdrowia do 6,8 proc. PKB. Poinformowano, że protestujący w mieście nie będą głodować.
W proteście uczestniczyło około 300 osób - lekarze rezydenci i specjaliści fizjoterapeuci, diagności medyczni, farmaceuci, dietetycy, pielęgniarki, ratownicy medyczni i psycholodzy.
- Naszym głównym postulatem jest wzrost finansowania służby zdrowia z budżetu w docelowo w 2021 r. do 6,8 proc. PKB, czyli do poziomu bezpiecznego dla pacjentów. Obecnie kolejki do lekarzy, do szpitali mierzymy w Polsce w miesiącach i latach, a na przykład w Czechach - kolejki są liczone w dniach i tygodniach. My też chcielibyśmy doprowadzić do takiego stanu. Od 28 lat polski system opieki zdrowotnej jest marginalizowany - powiedział lider protestu lekarz rezydent Bartosz Fiałek.
"Rządzący po prostu z niej kpią"
Jak dodał po licznych dyskusjach, po rozważeniu ewentualnych korzyści i strat, zdecydowano nie ogłaszać protestu głodowego. - Uznaliśmy, że to nie przyniesie wymiernych korzyści, bo rząd nie jest chętny rozmawiać, nawet z głodującymi. Nasi koledzy prowadzą ostrą formę protestu, a rządzący po prostu z niej kpią - dodał.
- Jesteśmy zgodnie z sumieniem i kodeksem etyki naszej pracy odpowiedzialni jak będzie wyglądała ochrona zdrowie w naszym kraju. Cieszę się, że jest tyle osób chętnych zmieniać kształt chorego systemu opieki zdrowotnej. Mam nadzieję, że osiągniemy nasz cel zdecydowanie szybciej, niż ma to w zamiarze rząd. Jesteśmy bardzo zmęczeni, ale motywacja jest silniejsza niż zmęczenie. Zaczęliśmy protest tydzień później niż koledzy w Warszawie, więc kończy się już trzeci tydzień - powiedział Fiałek.
Zapowiedział, że lekarze wkrótce zaczną wypowiadać umowy na pracę w dodatkowych miejscach, a rozważane jest też ogłoszenie strajku generalnego.
Pacjent "przestał być traktowany jako człowiek potrzebujący pomocy"
- Jednym z podstawowych problemów w ochronie zdrowia jest niedofinansowanie. Poszukiwanie oszczędności kosztem dbałości o dobro i zdrowie pacjentów spowodowało, że pacjent stał się przedmiotem procedury medycznej i przestał być traktowany jako człowiek potrzebujący pomocy. Widzimy to na co dzień w naszej pracy jako pielęgniarki. Niedostateczne finansowanie spowodowało ograniczony dostęp pacjentów do świadczeń zdrowotnych z powodu niedostatecznej liczby procedur medycznych i niedoszacowania ich wyceny - mówił przedstawicielka pielęgniarek Halina Peplińska.
Zwróciła też uwagę, że z każdym rokiem powiększa się niedobór personelu medycznego, pogarszają się warunki pracy i poziom leczenia pacjentów.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze