Kara bezwzględnego więzienia dla oskarżonego o podpalenie jeży. "Te zwierzęta były masakrowane"

Polska

Karę roku i sześciu miesięcy pozbawienia wolności orzekł w środę Sąd Rejonowy w Zielonej Górze dla 24-letniego Przemysława P., oskarżonego o uśmiercenie ze szczególnym okrucieństwem 12 jeży - poinformował dziennikarz Polsat News Stanisław Wryk. Mężczyzna przyznał się do winy. Powiedział, że nie wie, dlaczego to zrobił; był wówczas pod wpływem narkotyków i alkoholu.

Sąd wobec oskarżonego orzekł także nawiązkę w wysokości 5 tys. zł na rzecz Biura Ochrony Zwierząt inspektorat w Zielonej Górze na cel związany z ochroną zwierząt.

 

- Stan faktyczny, wina i sprawstwo oskarżonego w świetle zebranego materiału dowodowego nie budzi żadnych wątpliwości. (...) Stopień społecznej szkodliwości działań oskarżonego należało ocenić jako znaczny. Swoimi zachowaniami oskarżony godził w jedno z najistotniejszych dóbr z punktu widzenia prawa karnego, mianowicie życie zwierząt, a bestialstwo jego działań zasługuje na szczególne potępienie i nie znajduje usprawiedliwienia - uzasadniała sędzia Liwia Olszewska. 

 

"On te jeże maltretował"

 

- Zapadł dziś bardzo ważny wyrok dla zwierząt i dla wszystkich obrońców praw zwierząt. Sprawca, który dopuścił się przestępstwa, realnie poniesie karę, pójdzie do więzienia za swoje czyny - podkreśliła adwokat Mirella Grzęda, która reprezentowała organizację Biuro Ochrony Zwierząt.

 

Stowarzyszenie domagało się dla sprawcy 5 lat pozbawienia wolności. Zdaniem adwokat, orzeczona przez sąd kara 1,5 roku więzienia może być uznana za zbyt łagodną "ze względu na niezwykłe bestialstwo w sposobie działania sprawcy". - Mężczyzna dopuścił się zabójstwa kilkunastu zwierząt podlegających ochronie gatunkowej - zwróciła uwagę.

 

Karę za zbyt niską uznała też opiekująca się jeżami w Zielonej Górze Katarzyna Burak. - Ten człowiek oprócz tego, że bił te zwierzęta, on je także maltretował, łamał łapki, rozcinał powłoki brzuszne, podpalał. To było znęcanie ze szczególnym okrucieństwem, te zwierzęta były masakrowane - zaznaczyła.

 

"Niekoniecznie wyrażony został żal"

 

Sąd za okoliczność łagodzącą w tej sprawie uznał przyznanie się oskarżonego do winy i utożsamił to przyznanie się ze skruchą. - Ja bym tego tak nie utożsamiała. W postawie oskarżonego, w treści jego wyjaśnień niekoniecznie został wyrażony żal tego bestialstwa, którego się dopuścił - tłumaczyła adwokat.

 

 

Mecenas zaznaczyła też, że "ustawa o ochronie zwierząt obowiązuje od 20 lat, ale dopiero w ostatnim czasie realnie wpływa na ochronę zwierząt, przestaje być prawem na papierze". - Sprawcy idą do więzienia za to, że stosują przemoc wobec zwierząt - podkreśliła.

 

Poinformowała też, że Biuro Ochrony Zwierząt zwróci się do sądu o pisemne uzasadnienie wyroku celem analizy i rozważenia apelacji w zakresie kary.

 

Otumanił, zatłukł butelką, podpalił

 

Proces dotyczy zdarzeń z lipca ubiegłego roku, gdy jedna z mieszkanek Zielonej Góry niedaleko altanek działkowych znalazła zwłoki dziewięciu okaleczonych jeży. Sprawę zgłosiła policji.

 

Wkrótce śledczy zatrzymali 23-letniego wówczas Przemysława P. Mężczyzna twierdził, że pomieszkując w altance działkowej przy ul. Zamoyskiego, dokarmiał jeże, kupując im nawet karmę dla kotów.

 

Jak zeznał, pewnego dnia jednego z jeży owinął w papier i podpalił. W kolejnych dniach inne zwierzęta otumanił, zatłukł butelką i też podpalił. Przekonywał, że nie wie, dlaczego to zrobił. Ostatecznie mężczyznę oskarżono o zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem 13 jeży.

dro/hlk/prz/ polsatnews.pl, Polsat News
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie