Historyczny triumf Japonki w finale US Open. Kłótnia z sędzią i łzy na korcie

Świat
Historyczny triumf Japonki w finale US Open. Kłótnia z sędzią i łzy na korcie
PAP/EPA/JOHN G. MABANGLO

Rozstawiona z "20" Naomi Osaka pokonała w Nowym Jorku słynną Amerykankę Serenę Williams (17.) 6:2, 6:4 w finale US Open. Niespełna 21-letnia tenisistka jest pierwszą w historii reprezentantką Japonii, która wywalczyła wielkoszlemowy tytuł w singlu.

Finał kobiecego singla, podczas którego trybuny mogącego pomieścić ponad 23 tysiące widzów wypełniły się, był pojedynkiem młodości z doświadczeniem. Williams po raz 31. wystąpiła w decydującym meczu Wielkiego Szlema w singlu i 23 z nich (w tym sześć w Nowym Jorku) zakończyła zwycięstwem. Młodsza o 16 lat Osaka debiutowała w spotkaniu o taką stawkę. Jest też pierwszą w historii reprezentantką Kraju Kwitnącej Wiśni, która dotarła do decydującego meczu zawodów tej rangi.

 

 

Amerykanka wygrała 72 turnieje w grze pojedynczej, Osaka pierwszy i do soboty jedyny taki sukces odniosła w marcu. Wówczas okazała się najlepsza w zmaganiach WTA w Indian Wells. Kilka dni później w pierwszej rundzie w Miami pokonała wracającą dopiero co do rywalizacji po przerwie macierzyńskiej Williams 6:3, 6:2. Była to jedyna aż do teraz konfrontacja tych zawodniczek. Od tego czasu jednak tenisistka z USA ciężko i efektywnie pracowała nad powrotem do formy, czego potwierdzeniem było dotarcie przez nią w lipcu do finału Wimbledonu.

 

Japonka, która w 2016 roku została uznana przez organizację WTA za "Odkrycie Roku", w drodze do sobotniego meczu w Nowym Jorku straciła tylko jednego seta (w 1/8 finału z Białorusinką Aryną Sabalenką). Mało kto jednak przypuszczał, że tak szybko upora się z byłą liderką światowej listy.

 

"Nie oszukuję, by wygrać"

 

Pierwsza partia potoczyła się błyskawicznie, a większość kibiców przecierała oczy ze zdumienia, gdy Amerykanka przegrywała 1:5. Chwilę wcześniej, po drugiej stracie podania, rzuciła wściekła rakietą o kort i zniszczyła ją. W szóstym gemie zmarnowała dwie szanse na przełamanie, a opanowana oraz mocno i celnie uderzającą piłkę Japonka była nie do zatrzymania.

 

Druga partia stała pod znakiem sporu Williams z prowadzącym spotkanie Portugalczykiem Carlosem Ramosem. Sędzia dał jej pierwsze ostrzeżenie w drugim gemie, bo uznał, że Amerykanka nieprzepisowo skorzystała ze wskazówek trenera podczas meczu. To bardzo wzburzyło prawie 37-letnią zawodniczkę.

 

- Nie oszukuję, by wygrać. Wolałabym już raczej przegrać - zaznaczyła.

 

Chwilę później, podczas zmiany stron, kontynuowała tyradę skierowaną do arbitra. - Nie oszukuję, nigdy w życiu nie oszukiwałam. Mam córkę i walczę o to, co właściwe. Jesteś mi winny przeprosiny - stwierdziła.

 

 

Na tym się jednak nie skończyło. - Zaatakowałeś mnie. Nigdy więcej nie będziesz sędziował moich meczów. Jesteś kłamcą - kontynuowała w trakcie tego seta doświadczona tenisistka, która w przeszłości zaliczyła już podobne "rozmowy" z sędziami.

 

Teraz dodatkowo nazwała Ramosa złodziejem. Za to i za zniszczenie rakiety przy stanie 4:3 dla Osaki dostała drugie ostrzeżenie skutkujące stratą punktu.

 

 

Przegrywając 3:5 Williams wezwała na kort supervisora i długo z nim dyskutowała, płacząc przy tym.

 

Japonka, która ma także amerykańskie obywatelstwo, zachowała stalowe nerwy i skupiła się na grze. Wykorzystała drugą piłkę meczową. Tuż po zakończeniu była liderka rankingu WTA uściskała rywalkę i pogratulowała jej. Nie podała ręki Ramosowi, a zamiast tego ponownie zwróciła się do niego z pretensjami. Chwilę później obie tenisistki płakały - Osaka ze szczęścia, Williams ze złości.

 

 

Azjatka, która na początku stycznia plasowała się w okolicach 70. miejsca w rankingu, została najmłodsza triumfatorką US Open od 2006 roku. Wówczas tytuł wywalczyła 19-letnia Rosjanka Maria Szarapowa.

 

Nigdy wcześniej Osaka, której ojciec jest Haitańczykiem, w Wielkim Szlemie nie przeszła 1/8 finału. W Nowym Jorku z kolei wystąpiła w dwóch poprzednich edycjach i w obu zatrzymała się na trzeciej rundzie. Jest najmłodszą od 2009 roku finalistką nowojorskiej imprezy. Przed nią żadna zawodniczka z Kraju Kwitnącej Wiśni nie wystąpiła w decydującym spotkaniu Wielkiego Szlema.

 

Urodziła się w... Osace, ale już w wieku trzech lat przeprowadziła się wraz z rodziną do Nowego Jorku. Obecnie mieszka zaś na Florydzie.

 

Awans w rankingu

 

Smaku sobotniemu pojedynkowi dodawał fakt, że trenerem Japonki jest Sascha Bajin, dawny sparingpartner Williams.

 

Ostatnie wyniki zawodniczki z USA tym bardziej imponują, że 1 września 2017 roku urodziła córkę, a ze względu na komplikacje przy porodzie przeszła cztery operacje.

 

Amerykanka stała przed szansą na zapisanie się w historii. W przypadku zwycięstwa zrównałaby się pod względem liczby triumfów w zawodach wielkoszlemowych w singlu z rekordzistką wszech czasów Margaret Court. Australijka jednak część ze swoich sukcesów zanotowała jeszcze przed profesjonalizacją tenisa. Amerykanka jako jedyna z zawodniczek rywalizujących wyłącznie w rozpoczętej w 1968 roku Open Erze może pochwalić się wygraniem 23 imprez tej rangi w grze pojedynczej.

 

Azjatka dzięki sobotniemu sukcesowi w poniedziałek zadebiutuje w czołowej "10" listy WTA i zajmie siódme miejsce. Williams przesunie się z 26. lokaty na 16.

 

PAP

dk/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie