Prokuratura sprawdzi, czy podczas kolizji w Krakowie istniało zagrożenie dla prezydenta

Polska

Krakowska prokuratura sprawdzi, czy w kolizji prezydenckiej limuzyny z betonowym separatorem, do której doszło we wtorek w Krakowie, istniało zagrożenia dla bezpieczeństwa osób przewożonych - powiedział w środę prok. Rafał Babiński

Postępowanie w sprawie wykroczenia drogowego prowadzi policja. Krakowska prokuratura wystąpiła o przekazanie materiału dowodowego po jego zebraniu do oceny.

 

Kierowca "z doświadczeniem"

 

- Chodzi o ocenę, czy nie było zagrożenia dla bezpieczeństwa osób przewożonych. Chcemy sprawdzić, czy nie ma podstaw do wszczęcia postępowania pod kątem wypadku komunikacyjnego - powiedział prokurator okręgowy Rafał Babiński. Jak dodał, nie ma jednak informacji, które by na to wskazywały.

 

"Zgodnie z procedurami wewnętrznymi Służby Ochrony Państwa każde zdarzenie drogowe z udziałem samochodów SOP jest wnikliwie i szczegółowo wyjaśniane przez komórkę kontrolną SOP. Tak jest również w przypadku wczorajszego zdarzenia drogowego, do którego doszło w Krakowie. Dopiero te ustalenia pozwolą w sposób pełny wyjaśnić przyczyny wczorajszego incydentu" - poinformowała w komunikacie rzeczniczka SOP mł. chor. Anna Gdula-Bomba.

 

"Informujemy ponadto, że funkcjonariusz, który prowadził pojazd SOP, posiada wieloletnie doświadczenie jako kierowca samochodów grup ochronnych" - podała Gdula-Bomba.

  

Służba Ochrony Państwa: poziom bezpieczeństwa nie został obniżony

 

Do zdarzenia doszło we wtorek na moście Powstańców Śląskich w Krakowie.

 

Limuzyna, która najechała na tzw. separator oddzielający pas jezdni od torowiska tramwajowego, została unieruchomiona. Nikomu nic się nie stało, a para prezydencka przesiadła się do innego samochodu i kontynuowała podróż do Bochni.

 

"Podczas przejazdu kolumny Służby Ochrony Państwa przez centrum Krakowa, samochód główny najechał na tzw. separator oddzielający pas jezdni, w wyniku czego komputer pokładowy zaczął wskazywać obniżenie poziomu powietrza w przednim prawym kole" - podała po zdarzeniu SOP.

 

"Poziom bezpieczeństwa osób ochranianych nie został obniżony oraz program wizyty nie uległ zmianie" - poinformowano.

 

"Separatory nie przeszkadzają"

 

Rzecznik Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu w Krakowie Michał Pyclik poinformował, że po kolizji separator został na nowo ustawiony i dokręcony. - Dostawiono jeszcze dodatkowy znak, tzw. sierżanta, aby kierowcy zwracali uwagę, że tam jest ten separator" - dodał rzecznik.

 

Z informacji ZIKiT-u wynika, że "separator oddzielał torowisko od jezdni". - Nie mamy nagrania z tego zdarzenia, ale prawdopodobnie samochody jadące w kolumnie wjeżdżały na torowisko, aby ominąć auta stojące na jezdni i jeden z pojazdów zahaczył o separator - wyjaśnił rzecznik. Jak dodał, w separatorze odkręciła się śruba i został on przestawiony. Trzeba było go ustawić na nowo i przykręcić.

 

Według ZIKiT-u, separatory - mające za zadanie zapewnić płynny ruch pojazdom komunikacji miejskiej - wprowadza się w taki sposób, aby były dobrze widoczne dla wszystkich uczestników ruchu. Najczęściej montuje się je w miejscach już istniejących linii ciągłych, których pojazdom przekraczać nie wolno.

 

- Separatory nie przeszkadzają, a wręcz pomagają w sprawnym przejeździe pojazdów ratunkowych, które w ten sposób szybko omijają zakorkowaną przez prywatne pojazdy ulicę, korzystając z ciągu przeznaczonego dla komunikacji miejskiej - poinformował krakowski ZIKiT.

 

 

PAP

bas/hlk/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie